#hkGoo

Wiele razy spotykacie wyznania od strony osoby, która tkwi w związku toksycznym i w pewnym stopniu boi się swojego partnera - zarówno od niego odejść, jak i zwrócić mu uwagę. Teraz spotkacie wyznanie pisane z drugiej strony - oprawcy.

Byłem w związku ze wspaniałą dziewczyną. Przed zdecydowaniem się na bycie parą, byliśmy przyjaciółmi przez rok czasu. Znaliśmy się naprawdę dobrze, kiedy zrobiliśmy krok do przodu. Niestety nie wiem jak to się stało, wtedy zacząłem się zmieniać.

Byłem zazdrosny. Od początkowego "zabijania wzrokiem" innych chłopaków, po zabranianie jej spotkania się i rozmawiania z jakąkolwiek inną osobą. Czułem się jak piąte koło u wozu niemal cały czas.

Byłem nachalny. Od delikatnego dotykania jej, po obmacywanie publiczne i rozbieranie jej na każdym jednym spotkaniu (w domu jej rodziny lub mojej rodziny). Uważałem, że seks jest zespoleniem związku - i przy okazji "czymś" przyjemnym.

Byłem egoistyczny. Czas miała spędzać ze mną i tylko ze mną, inaczej byłem na nią wściekły. Niemal cały czas czułem się odtrącony, samotny i smutny.

I wiele innych "byłem", przez które ona czuła się jak moja własność, bała się mi sprzeciwiać i przyznawać do jakichś czynności, np. spotkania ze znajomą - bowiem moja złość, kłótnie, obwinianie jej było dla niej dewastujące.

Byłem ślepy i jedyne co widziałem, to własny ból. Ciągle czułem się odtrącony, skrzywdzony, jak ofiara, byłem samotny, nic mnie poza nią nie interesowało. Byłem stracony i zafascynowany jej osobą - tylko jej osobą. Liczyła się jedynie ona.

Wiele razy próbowała przemówić mi do rozsądku. Wiele razy mnie okłamywała, próbowała uciekać ode mnie, unikać mnie. Później zaczęła mnie zablokowywać gdzie się da, chowała się - a kiedy się ze mną zetknęła, od razu zwiewała.

A potem dostałem list, że nie chce mnie znać. Nie napisała dlaczego, a ja wpadłem w jakąś depresję. Na rok zamknąłem się w domu i nie wychodziłem poza koniecznością. Byłem wrakiem człowieka, ofiarą losu, najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie.

Rodzice zaciągnęli mnie "siłą" na terapię. Postawili mi ultimatum, że z domu mnie wywalą, bo im nierób nie jest na barkach potrzebny. Poszedłem. Minął kolejny rok. Wiele zrozumiałem, zobaczyłem w końcu - kto był zły w tamtym związku. Zobaczyłem jak wygląda moje życie. Nauczyłem się inaczej funkcjonować.

Obecnie trzymam się zasad, zero spotykania się z kimkolwiek poza sprawami dot. pracy, do której zacząłem w końcu chodzić. Nie chcę nikogo znowu zniszczyć, bo "zranieniem" nazwać tego nie można. Boję się powtórki. I prędzej, mówię serio, się zabiję, niż znów wprowadzę kogokolwiek do swojego życia.
rassdwa Odpowiedz

Jak wahadło: z jednego krańca na drugi. Wpośrodkuj, bo życie ci minie na ciągłym zastanawianiu się nad sobą. Miałam kiedyś narzeczonego. W przejawach zazdrości i zaborczości posunął się nawet do samookaleczania, jako formy szantażu. Zerwałam z nim. Odcierpiał. Ożenił się i stworzył normalną rodzinę. Można. Uwierz w to, że można.

rasengan Odpowiedz

Terapia pozwolila Ci lepiej funkcjonowac i zrozumiec bledy w swoim zachowaniu (co widac po tresci calego wyznania), minelo tez sporo czasu. Doskonale rozumiem Twoje obawy, ale widac jak na dloni, ze przeszedles zmiane i boisz sie kogos zranic po raz kolejny. Jednak nie wydaje mi sie, zeby zupelne odciecie sie od jakichkolwiek zwiazkow moglo przyniesc pozytywny skutek, odnosze wrazenie, ze taka samotnosc na dluzsza mete jedynie Cie zniszczy. A na to na pewno teraz nie zaslugujesz. I o ile brzydze sie ludzmi zachowujacymi sie tak jak Ty kiedys - zrozumienie siebie i krzywdzacych zachowan jest kluczowe do zmienienia sie na lepsze. Nie powinienes zamykac sie na nowe znajomosci, ale musisz monitorowac swoje zachowanie, duzo rozmawiac z potencjalna partnerka i najlepiej kontynuowac terapie. Na pewno nie wyeliminowales z siebie wszystkich niszczacych zachowan (jak na przyklad chorobliwa zazdrosc), jednak walka z nimi nie jest przeciez niemozliwa.

SzeptOdbytu

Jak raz skrzywdził to znowu może. Alkoholikiem jest się na całe życie i przemocowcem też. Alkoholik nie powinien nawet jednego kieliszka wódki wypić, bo znowu może uderzyć w tango. Tak samo przemocowiec, żadnego związku bo znów może uderzyć w kobietę.

chlef123

prawda jest taka, że każdy jest potencjalnie niebezpieczny i toksyczny. każdy ma jakiś odchył, który w odpowiednich warunkach wykiełkuje i zrodzi potwora. każdy. nie ma co mydlić sobie oczu, że "ja jestem niegroźny i w życiu bym nikogo nie skrzywdził". najbezpieczniej o dziwo (i tu jest nadzieja dla autora) jest zdawać sobie sprawę ze swojego potencjału czynienia zła, rozpoznawanie momentu, w którym się to robi (za to ogromny szacun, autorze!) i umiejętność zaprzestania.

czasem światła trzeba szukać w najgłębszych ciemnościach.

Feniks06 Odpowiedz

Tak czytam to Twoje wyzwanie i jedyne o czym myślę to, że mogłem to być Ja. Na szczęście nigdy nie przekroczyłem pewnej niewłaściwej granicy. Byłem zazdrosny, byłem absorbujący choć wynikało to z wielu innych powodów. Jednak tak jak Ty czułem się ofiarą. Sądzę, że ja po prostu mogłem być męczący. Miałem problemy z zaufaniem no ale jeśli zostałeś raz zdradzony to pomimo najszczerszych chęci, łatwo budzisz znowu demony. My do dzisiaj utrzymujemy sporadyczny kontakt więc chyba pomimo rozstania nikomu krzywdy jakiejś nie zrobiłem.

chlef123 Odpowiedz

pytanie brzmi - dlaczego właściwie czułeś gniew, kiedy dziewczyna chciała spędzać czas ze znajomymi? zdajesz sobie sprawę, że twoja zazdrość jest irracjonalna, odpowiedz sobie więc, co ją wywołuje?

poza tym - ciekawe i potrzebne wyznanie. ja jeszcze dodatkowo zastanawiam się, co kieruje mężczyznami wymierzającymi fizyczne kary i wyzywającymi swoje kobiety od k*rew, dz*wek itp, jednocześnie zabraniając im odejść. Przecież bicie i wyzwiska to dla mnie jednoznaczny dowód nienawiści i pogardy wobec danej osoby, a nigdy w życiu nie chciałabym mieć partnera, którym gardzę.
jeśli ktoś ma takie doświadczenia - chętnie przeczytam, w komentarzu lub wyznaniu.

bazienka Odpowiedz

noooo tak psychoterapia poszla troche nie w te strone
radze na nia wrocic lub kontynuowac

Tytytyt Odpowiedz

Przez pierwszą połowę wyznania mialam wrażenie, że napisał je mój były, kropka w kropkę nasz związek. Bardzo długo nie mogłam się od niego uwolnić i skończyłam z fobią społeczną, lękami, stanami depresyjnymi i na psychotropach. To już ponad dwa lata od kiedy nie jestesmy razem, a ja nadal boję się ludzi. Jeszcze dwa tygodnie temu byłam pewna, że jeśli go spotkam to napluję mu w twarz (mamy sporo wspolnych znajomych i często o nim wspominają). Ale parę dni temu go zobaczyłam i najpierw na moment stanęło mi serce, ale później podeszłam do niego, żeby porozmawiać... i jakoś mi tak lżej. Może jestem naiwna, ale doszłam do wniosku, że lepiej wybaczać ludziom ich błędy, zamiast ich za nie karać. Zwłaszcza, że nikt nie jest w stu procentach niewinny. I to wyznanie daje nadzieję na to, że może on wcale nie był taki calkiem zły, tylko kompletnie się pogubił, nie radził sobie z emocjami i przez to się tylko pogrążał. A może i ja byłam zbyt samolubna.

Turbulencja Odpowiedz

Jakbym czytała o aktualnym zachowaniu mojego chłopaka.

Niezywa

Pokaż mu to.

zurawinka

Pogoń go póki nie jest za późno.

zurawinka Odpowiedz

Byłam kiedyś z takim psychopatą. Śledził mnie, przychodził do domu/ pracy bez zapowiedzi, a nawet pod moją nieobecność i wypytywał o mnie. Miał problem z tym jak się ubieram (sukienka do kolan w upał była czymś strasznym). Psychol włamał mi się na maile, fb, nk, wszystkie inne konta w necie i szukał dowodów na moją rzekomą zdradę. Przeglądanie telefonu, zdjęć i czytanie smsów było standardem. Obraza majestatu następowała gdy dowiedział się, że z paczką z liceum (byli w niej faceci) poszłam na piwo. Kopnęłam gościa w dupę po włamaniach - straszył mnie że sobie życie odbierze, itp., ale mnie to nie obchodziło. Mija 8 lat, a ten psychol znowu sobie o mnie przypomniał i mam "powtórkę z rozrywki". Sprawa tym razem trafiła do prokuratury.

Dobrze robisz chłopie, szkoda marnować komuś życia przez własne kompleksy.

ghostgal Odpowiedz

SLAA - sprawdź to

SzafaPelnaKicksow Odpowiedz

Powiem ci coś.
Między moim mężem a mną dzieje się bardzo źle mimo że jesteśmy dość świeża parą.
Nie czuję się przez niego doceniania. Też był taki zazdrosny jak ty, nie mogłam ubierać się w obcisle dzinsy, bo mówił że go to boli, kiedy ktoś na mnie patrzy. Ale sie ogarnął. za to ja zaczęłam wariować i zaczęliśmy się od siebie oddalac. Przestał mnie komplementowac, robił to tylko wtedy gdy się upominalam z "daj mi spokój kobieto"
I od jakiegoś czasu nie czuje się jak prawdziwa kobieta. Zaczęłam mu robić awantury o wypady z kolegami (na których kobiet nie ma ale ja doszukuje się dziury w całym), robię awanturę o każdą kobietę w jego znajomych na Facebooku, robię awanturę o każdą kobietę która go do znajomych zaprosi, mimo, że on mi wszystko pokazuje - wtedy się denerwuje i mówię 'idz sobie do niej".

Ja po prostu szukam uwagi, mam strasznie niską samoocenę przez właśnie brak doceniania ze strony partnera. Poprawa jest na tydzień? To boli naprawdę. Nie patrzcie na nas zazdrośników jak na chorych psychicznie. To jest nasze wołanie o miłość, dostajemy mniej uwagi niż kiedyś... Oddalabym wszystko żeby mój mąż usiadł ze mną do stolu i przekonał mnie że ja jestem najważniejsza osoba na swiecie. Bo ja już nie mam siły mu tłumaczyć jak mantry non stop tego samego. Moja zazdrość mnie wykańcza, próbuje z nią walczyć ale to nie jest tylko moja zasługa, wina leży często (choć nie zawsze) po obydwu stronach...
Wiec może i ty przestałeś ufać swojej dziewczynie, może nie poświęcała ci tyle uwagi co kiedyś. Trzeba rozmawiać. Ja niestety na mojego męża nie mam co liczyć jeśli chodzi o rozmowę. A uwierz na niczym innym mi nie zależy

nacomi13

moze przez swoje zachowanie go wykanczasz przwz durne awantury?
Moze spróbuj w inny sposob? Zrób mu cos dobrego do jedzenia, idzcie do kina.Nic dziwnego ze Cie nie kocha i nie chce spedzac z Toba czasu skoro robisz mu ciagle wyrzuty

chlef123

wasze "wołanie o miłość" jest patologią i zaburzeniem psychicznym. raczej jeszcze nie chorobą, ale już zpewnością nie normą. dla trzeźwo myślącej osoby jest oczywiste, że groźby, awantury, szantaże i nieustanna kontrola nie mają najmniejszych szans poprawić atmosfery w związku i wzbudzić niczyjej miłości. jeśli partner po szczerej rozmowie świadomie zadecydował nie dawać ci więcej uczucia, masz dwa wyjścia - zaakceptować albo odejść. tylko te wyjścia okażą twój szacunek do partnera, jego osobowości i charakteru.

poza tym, z pewnością gdzieś w głębi duszy zdajesz sobie sprawę, że sceny zazdrości są irracjonalne. jeśli partner cię kocha i szanuje, nie będzie zdradzał. jeśli nie - twoje awantury nie zmienią nic.

Dodaj anonimowe wyznanie