#lQOKy

Jestem logopedą i w swoim gabinecie coraz częściej przyjmuję kilkuletnie dzieci, z którymi nie sposób się porozumieć, tj. albo mówią bardzo niewyraźnie (nie chodzi mi o "tradycyjne" dziecięce wady wymowy typu seplenienie, niewymawianie głosek, jąkanie, tylko o sytuację, w której "mowa" przypomina w sumie język obcy), albo mówią tylko pojedyncze słowa, choć biernie znają ich więcej. Coraz częściej takie "okazy" podsyłają mi panie, które przez kilka godzin muszą się nimi zajmować, bo maluchom zaktualizował się obowiązek szkolny.

Za każdym razem, kiedy w trakcie diagnozowania w wywiadzie słyszę od rodziców, że nie czytają i nie opowiadają bajek dziecku, nie rozmawiają z nim (bo o nic nie pyta i i tak za małe jest na rozmowy - autentyk), a jego stanem się nie martwili, bo przecież każdy rozwija się we własnym tempie, a ono przecież tak dobrze radzi sobie z telefonem, który jest jego ulubioną zabawką, mam ochotę uderzyć rodziców czymś ciężkim. Najchętniej tak, by ich mózgi zostały na moim biurku.
321 Odpowiedz

Przepraszam, jakie mózgi? :/

milA00 Odpowiedz

Niektórzy rodzice są niedojeba**i mozgowo. Jak pracowałam w przedszkolu to byl chłopczyk 6 letni ktory nie potrafił policzyć do 5! Gdy dzieci rozwiazywaly zadania w książce to musiał patrzeć jak inni koledzy to robią i przepisywal od nich, a jak go kiedys przesadzilam, żeby nie mógł ściągać od innych, usiadłam koło niego i czytałam mu co ma zrobić to patrzył na mnie jak na nienormalna i nie rozumiał co do niego mówię, ale za to o grach mógł rozmawiać bez przerwy, a matka nie widziała problemu i nic sobie z tym nie robiła.

anonimowa6776

Tak samo z moją kuzynką. Dziewczyna idzie po wakacjach do 3 klasy ma 8 lat i ledwo do 10 umie liczyć! O czytaniu nie wspomnę. Nie wiem jak ją rodzice uczyli (znam ją dopiero od 2 lat) i czy wgl się przykładali ale jak spędzam z nią czas to aż mi jest jej szkoda :(

SammyWinchester Odpowiedz

Przykre :( miesiąc temu byłam na 2 urodzinach bratanka mojego narzeczonego, kupiliśmy mu teczkę edukacyjną dostosowaną do jego wieku z naklejkami, kolorowankami itd, siadłam z młodym, żeby mu pokazać, przyklejamy naklejki, był zainteresowany. W pewnym momencie jego matka mnie zawołała, bo akurat był moment na tort, a młodemu zabrała książeczkę i wręczyła tablet :/

MothInFire Odpowiedz

Cudownym zjawiskiem jest też spelenienie do małych dzieci. Jak do cholery taki maluch ma się nauczyć poprawnie mówić, gdy rodzic zamiast normalnie powiedzieć "To teraz zjesz zupkę z marchewki" mówią "to tjeraz Karoliniusia zje zupusikę z marchewuni". Gdy zwróciłam mojej teściowej uwagę, że to nie jest zbyt dobre dla dziecka to się oburzyła, i uznała, że nie mam serca dla dziecka i jestem oschła. Dziecko to nie jest mały debil by tak do niego mówić. Już pomijam kwestię, że mówienie do 8 miesięcznego malca w stylu "Proszę Marcinku nie wychodz z pokoju" itd uznaje za objaw wręcz przemocy, bo jak ja tak mogę bez emocji i zimno traktować malca. No tak wychowywanie dziecka to zbrodnia.

Venrosa

Z pieszczenia się wychodzi seplenienie. Bo jak dziecko słyszy ciągle: "No, zjedz kanapeckę", "Daj buziacka", "Zobac, jaki śliczniuchny piesecek!", to jak ma się nauczyć mówić poprawnie?

Jogja

Badania wykazują, że intonacja i upraszczanie głosek przy takim pieszczeniu się sprawia, że mowa jest dla dzieci bardziej słyszalna i zrozumiała i łatwiejsza do powtarzania. Sporo dostępnych badań jest na Wikipedii pod artykułem "baby talk".

MothInFire

Nie. Do dziecka należy mówić poprawnie, z pomocą istniejących słów- chyba że dwóch neurologow, doktorów medycyny którzy zajmują się moim dzieckiem nie wiedzą nic. Jasne można powiedzieć zamiast ręką to rączka, ale nie raczunia, raczuniusia. Dziecko można "piescić" i wyrażać miłość na tysiąc innych sposobów niż mówiąc jak do debila. Spełnienie, jest zazwyczaj połączone z takim gadanie-oczywiście możemy czepiać się słówek. Język jest bardziej zrozumiały dla dziecka gdy mówimy do niego za pomocą nie istniejących i wydłużonych słów? No błagam litości. Naturalnym zjawiskiem jest wyższa intonacja gdy mówimy do malca i to jest baby talk. Pozytywnym zachowaniem jest też powtarzanie po dziecku jego głużenia i gaworzenia bo w ten sposób zachęcamy go do rozwijania tych zdolności.

Jogja

Ale ja nie mówię o przekręcaniu czy wymyślaniu słów (bo też nigdy nie słyszałam, żeby tak ktoś mówił do dzieci, więc się nie wypowiem), tylko o tym, że do dzieci nie warto mówić tak jak do dorosłych, bo one też inaczej odbierają mowę.
A rączunia to poprawne, istniejące słowo.

MothInFire

Dzieci rozumieją głównie intonacje-ale jej za pomocą liter nie zapiszemy prawda? Wysokim tonem możesz powiedzieć dom i domunio. "inaczej rozumieją mowę" to znaczy jak? Jakieś badania naukowe? Jeśli mówisz do dorosłej osoby "to teraz zjesz zupke z marchewki" i jest to mówienie jak do dorosłego to okej. Dzieci rozumieją najlepiej proste słowa i dlatego od nich zaczynają rozwój swojej mowy. Ich pierwsze słów to Mamuniunia czy ma-ma? Mówią ka-ka lub kupa czy kupusia?

Jogja

Proszę, szukałam całe trzy minuty: https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/0010027788900352
A w tym artykule jest ich cała masa: https://www.google.pl/amp/s/theconversation.com/amp/heres-why-baby-talk-is-good-for-your-baby-68216
Oczywiście, że dziecko nie nauczy się normalnie mówić, jeśli nie będzie słyszało zwykłej mowy, ale mowa tu o dzieciach, które nie władają jeszcze językiem, a najwyżej potrafią wmówić niewielką liczbę słów, np. ośmiomiesięcznych. A czytanie i pisanie to już osobne umiejętności, które jednak nabywa się wtedy, kiedy już się zna język, więc litery nie mają tu nic do rzeczy.

MothInFire

Proponuję przeczytać wklejony abstrakt z publikacji naukowej (nie jest to pełna publikacja) Nie ma tam NIC o tym, iż do dzieci należy seplenić i zmiękczać wyrazy poprzez tworzenie nieistniejących zdrobnień, a o tym iż dziecko rozróżnia wypowiedz w języku ojczystym, od wypowiedzi w języku obcym i próbie wyjaśnienia tego zjawiska. Drugi artykuł (TO NIE JEST PRACA NAUKOWA,a artykuł bez podanej literatury) skupia się głownie na " singsong voice" czyli własnie intonacji głosem i "śpiewnym" wypowiadaniu słów poprzez wysoką i zróżnicowana intonacje jako iż dzieci początkowo nie rozróżniają słów, a głownie własnie intonację i z niej odczytują przekaz emocjonalny wypowiedzi- z czym się zgadzam tak jak i logopedzi. Dalej brak skupienia się na tym iż do dziecka należny mówić "cio ta mała Kaloliniusia tjutjaj zjobila" Wybacz mi ale wklejenie czegoś w języku angielskim nie robi na nikim wrażenia.

MothInFire

Widać, że w trakcie tych 3 minut zabrakło czasu na przeczytanie wklejonych materiałów bo pierwszy nie ma najmniejszego związku (także pełna publikacja). Dziecko w wieku 8 miesięcy jak najbardziej rozumie część słów. Dla małego dziecka to co mówimy to bełkot, biały szum, mają przed sobą ciężkie zadanie odróżnienia w nim poszczególnych slow i poznanie ich znaczeń. Dostosowanie intonacji jak najbardziej pomaga bo skupia uwagę dziecka (ale łóżeczko zamiast łósiećko tez można powiedzieć śpiewnie) ale przesadne zmiękczanie ich, zniekształcanie, seplenienie, przedłużanie o zbędne zgłoski zmiękczające tylko im to utrudnia. Co łatwiej zrozumieć Zupa/ zupka czy ziupuniusia? Jak słyszę czasem niektóre "madki" to brzmi to jak bełkot nawet dla osoby dorosłej.

Jogja

Napisałam, że W artykule jest masa badań, oczywiście że nie jest źródłem naukowym sam w sobie. A w podanym abstrakcie jest napisane, że cechy prozodyjne mowy umożliwiają dzieciom rozpoznanie języka rodziców.

MothInFire

Dalej do totalnie nie udowadnia, że do dzieci trzeba mówić znieksztaloconym, przesadnie zdrobnionym i sepleniacym językiem. Co więcej pierwsza publikacje można wręcz uznać za dowód na to, że nie należy. Cechy prozodyjne to charakterystyczną intonacja oraz co ważne sylaby i ich ciągi. Takie gadanie to zniekształcenia tych sylab i ciągów.

Zobacz więcej odpowiedzi (3)
ZapomnialamHaslaZnow Odpowiedz

Sąsiadka ostatnio powiedziała, że w dzisiejszych czasach nie czyta się dzieciom bajek- mają je w tv.

Powolutku

Moja 'znajoma' z placu zabaw ostatnio zapytała po co tyle mówię do dziecka. Ba, nawet kiedy syn o nic nie pyta to ględzę mu nad uszami i jak ja to nazywam 'tłumaczę mu świat'. Nie muszę chyba dodawać że jej pociecha ledwo się komunikuje, bo najczęściej słyszy od matki żeby dać jej spokój i iść się pobawić.

Venrosa Odpowiedz

Rodzice "hodują" sobie takich Mowgli, tylko z miejskiej dżungli :(

ZapachZimy Odpowiedz

I to jest przyszłość narodu.

mamkurznaparapecie Odpowiedz

To jest przesłanie, które powinno być nagłośnione przez wszystkie media społecznościowe.

Luna2 Odpowiedz

Przecież oni mózgów nie mają. Już prędzej byś zobaczył taką pustą czaszkę.

CzarnyCzwartek Odpowiedz

Przestańcie udawać, że przed erą smartfonów rodzice nie mieli w dupie swoich dzieci, był kop, na cały dzień na dwór i ewentualnie powrót na obiad.

Zobacz więcej komentarzy (9)
Dodaj anonimowe wyznanie