#mCcj6

Jestem w związku od czterech lat. Niedawno się zaręczyliśmy, ale ja czuję, że coś jest nie tak. Nie jestem szczęśliwa z moim wybrankiem. Potrafi być cudowny, ale jak nie ma go w domu, czuję się rozluźniona. Jak jest lub wiem, że ma przyjść, jestem często tak zestresowana, że biorę coś na uspokojenie. Lubię, kiedy go nie ma. Narzeczony często mnie o wszystko ochrzania, krzyczy na mnie, mówi, że nic nie jestem w stanie zrobić jak należy, w domu nie pomaga raczej. Czasem go uproszę, żeby np. umył patelnię.
Każdy mój pomysł zbywa jako bezsensowny, nawet go nie wysłuchawszy, bo on już po pierwszych paru słowach wie, że jego plan jest lepszy. Często niszczy w gniewie przedmioty w domu. Często zakazuje mi założyć, co mi się podoba, bo ma dekolt, często też odwodzi mnie od rozwoju, mówiąc, że to dla mojego dobra, bo będzie mi przykro, jak poniosę porażkę. Chciałabym odejść, ale boję się, że to wszystko moja wina.

Widzę, jak wyglądają związki w moim otoczeniu. Boję się, że to ja wszystko wyolbrzymiam. Kobiety w rodzinie, koleżanki zapewniają mnie, że facet wspaniały, radzą mi, żebym przestała wydziwiać i generować napięcia. Mój narzeczony mnie nie bije, nie pije, kupuje czasem prezenty, chociaż tę patelnię umyje raz na dwa tygodnie, pracuje i dzieli się swoją pensją, lubi dzieci. One mają gorzej. Ich mężczyźni w ogóle nic nie pomogą, często piją, część w ogóle nie pracuje, jednemu zdarza się uderzyć żonę. W domu nic albo prawie nic nie zrobią, dzieci ich nie interesują, zdradzają i nawet się z tym nie kryją. 

Boję się, że tak po prostu wygląda związek, a ja jestem królewną, która za dużo wymaga, skoro tylko ja w tym całym układzie czuję, że nie jest, jak należy. Trudno jest wierzyć w swoje odczucia, gdy wszyscy wokół zapewniają, że nią mają one podstaw. I nie chodzi o to, że boję się być sama. Po prostu martwię się, że problem jest we mnie i nie będę z nikim szczęśliwa, bo wymyślam problemy.
Sciezka Odpowiedz

Jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Twoje znajome cieszą się, że chłop nie pije i nie bije, a Ty, nie mając właściwie porównania, uznajesz, że pewnie mają rację.
Przeczytaj jeszcze raz swoje wyznanie - pomijając już, że frustrat wyżywa sie na przedmiotach i nie garnie się do sprzątania, to SAMA przyznałaś, że czujeś się LEPIEJ, jak go nie ma. No kurwasz mać, dziewczyno: typ ma gdzieś Twoją opinię, wyśmiewa Twoje pomysły, dyktuje Ci, jakie ubrania wolno Ci nosić, krzyczy na Ciebie, ubliża Ci...
Nie, nie jesteś księżniczką, masz po prostu zaniżoną samoocenę i nikt nie nauczył Cie szacunku dla siebie samej.
A jeśli uważasz że mimo to przesadzasz, to przecież na luzie możesz zacząć go traktować w dokładnie ten sam sposób. Bo czemu nie? Przecież on nic złego nie robi prawda? Prawda?

Ifyoulikeme Odpowiedz

I chcesz spędzić życie z kimś przy kim musisz brać tabletki na uspokojenie, żeby z nim w ogóle być? Nie, problem nie jest w tobie. Gość jest toksyczny, podcina twoje poczucie własnej wartości i manipuluje tobą. Zobacz, jesteś już w punkcie, gdzie sama wątpisz w to, co myślisz i czujesz. Z takimi ludźmi nie da się żyć. Uciekaj.

Dziękuję.

zimoidzjuzstad Odpowiedz

Po pierwsze, to nie jest Twoja wina. To, że narzeczony pracuje, nie zdradza, nie bije, nie znaczy, że jest wspaniały. Jeśli Twoje znajome tak uważają, to mają już chyba mocno skrzywdzoną psychikę przez swoich mężów patusów. Twój narzeczony stosuje przemoc psychiczną. A Ty już zaczęłaś wierzyć w jego słowa ("boję się, że wyolbrzymiam; jestem królewną, która za dużo wymaga" itd.).
W zdrowym normalnym związku człowiek nie boi się, gdy jego partner jest obok.
Uciekaj, póki jeszcze masz w sobie głos rozsądku.

Tak właśnie czuję, że tak być nie powinno.

Postac Odpowiedz

Nieważne, kto ma lepiej, a kto gorzej. To Ty masz się czuć dobrze ze swoim partnerem. To Ty jesteś z nim w związku. Twój partner się za bardzo nie zmieni. Czy wyobrażasz sobie życie z nim za 5, 10, 30 lat? Chcesz takiego życia?
Skomentuje tylko fakt, że Twój narzeczony "lubi dzieci". To wcale nie oznacza, że będzie się tymi dziećmi zajmował. Znam sporo mężczyzn, którzy "lubią dzieci", co ogranicza się do zabawy z nimi przez 30 minut dziennie. A mamy sfrustrowane, bo nie dość, że to one wszystko wokół dzieci robią, to jeszcze dzieci bardziej zapatrzone w ojców, którzy w dobrych humorach poświęcają im troszkę czasu.

Po prostu wszystko opiera się na moich lękach, że to moja wina. Bo wady ma każdy, może za dużo oczekuję?Może sama sobie to robię, bo zamiast zaakceptować rzeczywistość siedzę i zastanawiam się czy aby na pewno wszystko jest dobrze? Może to jest po prostu zwykły człowiek, a ja szukam księcia? Bardzo trudno mi wierzyć w siebie, zwłaszcza, że już jak byłam mała moje zdanie za bardzo się nie liczyło.

Postac

To prawda, że każdy ma wady. Pytanie do Ciebie, co jesteś w stanie zaakceptować, a czego nie. Coś, co dla Ciebie jest błahym problemem, dla kogoś innego może być nie do przeskoczenia.

Mój mąż np oczekuje, że zawsze będzie wiedział, gdzie jestem. Zainstalował mi aplikację śledzącą - i sobie też - więc ciągle mamy możliwość sprawdzenia, gdzie to drugie się znajduje. Kiedyś o tym powiedziałam koleżance i była oburzona, że ona by sobie na taką kontrolę nie pozwoliła. Ale dla mnie to żaden problem.
Tak samo u Ciebie - to nie Twoje koleżanki mają oceniać, czy masz dobrego narzeczonego, bo one mają inne standardy i coś innego im przeszkadza niż Tobie.

A co do szukania księcia - może być i tak, że te wymagania masz wysokie. Ale czy warto je mocno obniżać, żeby tylko nie być samej?

Bardziej mi chodzi o to czy sama nie czynię się nieszczęśliwą. Czy to nie jest sytuacja, kiedy komuś się w głowie przewraca od nadmiaru dobrobytu.

Postac

"jak nie ma go w domu czuję się rozluźniona, ale jak jest lub wiem, że ma przyjść, jestem często tak zestresowana, że biorę coś na uspokojenie. Lubię kiedy go nie ma". - sama czynisz się nieszczęśliwą, skoro to obecność narzeczonego działa na Ciebie źle? Nie sądzę.
Ja się tak nigdy przy mężu nie czułam - a niedługo będziemy 10 lat razem. Wiem, że w każdej sytuacji mogę na męża liczyć. Ufam mu, czuję się przy nim szczęśliwa, kochana i bezpieczna. Wspiera mnie w samorozwoju i pociesza, gdy coś nie wyjdzie. Czasem na niego narzekam, zwłaszcza obcym ludziom jak się zdenerwuję, ale kocham go, cieszę się, że jesteśmy razem i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Uważam, że takie uczucia są bardziej normalne w szczęśliwym związku.

coztegoze2

@Sasanka99
to nie jest Twoja wina! W związku nie powinno być atmosfery strachu. Powinno się móc powiedzieć, że coś nam nie odpowiada, że coś chcemy inaczej. To normalne. A Ty się czujesz zastraszona.

Poszukaj organizacji dla ofiar przemocy i porozmawiaj o sytuacji. Bo niestety co przechodzisz jest bardzo typowym poczuciem osoby wobec której jest sosowana przemoc psychiczna. Po prostu przestałaś sobie wierzyć i obwiniasz siebie.

SfilcowanyKot Odpowiedz

Nie słuchaj tych kobiet, że skoro masz niby "lepiej" to masz tkwić w nieszczęśliwym związku, one za Ciebie życia nie przeżyją. Nie marnuj czasu na kogoś takiego i zerwij z nim, to nie jest materiał na partnera. Dasz radę! Życzę wszystkiego dobrego :)

Dziękuję ☺️

AvusAlgor Odpowiedz

Musisz sobie wybrać: czy kierować się opiniami koleżanek i wieść życie zgodnie z ich wizjami, czy też kierować się dyrektywami partnera i jemu pozwalać ułożyć sobie życie. Wybór nie jest może aż tak bardzo ważny, bo obie te drogi prowadzą do praktycznie tego samego miejsca: będziesz żyć pod kontrolą, w pełni zależna od innych.
Mogłabyś również posłuchać siebie i zastanowić się, czego naprawdę chcesz. Wyobraź sobie, że jesteś jedną ze swoich koleżanek i masz właśnie wyskoczyć z jakąś życiową radą. Posłuchałabyś jej?

Tu pojawia się drugi problem. Jak patrzę na partnerów moich koleżanek, to żaden nie jest dla mnie dość dobry. Zawsze myślę, że ja bym sobie nie pozwoliła, żeby ktoś tak traktował mnie jak oni je traktują. I znów się zaczyna w mojej głowie, że skoro nikt nie jest dość dobry, to problem jest we mnie.

ZjadaczCzasu

Nie wiem czemu patrzysz na swoje myślenie w kategoriach problemu?
Wygląda na to, że widzisz patologię i się na nią nie godzisz. To dobrze.
ALE.. równocześnie weszłaś w związek, który może i jest lepszy od tych, które widzisz w swoim otoczeniu, ale na pewno nie jest to związek normalny.
Strach (z Twojej strony) oraz poniżanie Ciebie (ze strony Twojego partnera) - to mocne podstawy do zakończenia tego. Zrób to, póki jest to łatwe.
Bo jak pojawią się dzieci - łatwo nie będzie.
A swoją drogą: chciałabyś, aby taki człowiek, jak Twój narzeczony, wychowywał Twoje dzieci?

Lightinthedark Odpowiedz

Z perspektywy szczęśliwej żony: wychodzenie za kogoś kto nie sprawia, że czujesz się komfortowo, to głupota. To, że Twój facet Cię nie bije i nie pije, to powinna być oczywistość. Ślub to plan na wiązanie całego życia w towarzystwie tej osoby. Kiedy będziesz starsza, ludzie dookoła Ciebie zaczną się oddalać, umierać, a Ty na koniec każdego dnia będziesz zostawiona z tym człowiekiem. Czy to wysokie wymagania, aby to była osoba która jest Twoim przyjacielem? Absolutnie nie. Obracasz się w specyficznym towarzystwie, w którym dominują zjawiska patologiczne i rozumiem, że czujesz się tym przytłoczona, bo nie znasz poprawnych wzorców. Zapewniam, że są na świecie faceci (całkiem sporo) którzy potrafią ugryźć się w język i nawet podczas kłótni będą unikać obrażania i podnoszenia głosu. Tacy którzy będą Cię wspierać nawet w pierdołach, jeśli powiesz że są dla Ciebie ważne. Tacy dla których Ty będziesz priorytetem i którzy będą chcieli z Tobą dzielić obowiązki w życiu. Ja mam takiego męża, który nie jest idealny (jak i ja) ale spełnia wszystkie moje podstawowe oczekiwania i mimo 10letniego stażu, nadal każdego dnia czekamy na moment kiedy znów możemy się zobaczyć.
Zadecydujesz sama, ale nie daj się stłamsić w życiu. Trzymam za Ciebie kciuki :)

Dziękuję ☺️

blawatek Odpowiedz

Martwisz się, że to Twoja wina, bo w tej relacji wchodzisz w rolę ofiary i już na starcie zakładasz, że to nic po stornie mądrego, cudownego, wiedzącego lepiej faceta, tylko coś z Tobą. Nie wiem, czy masz tak od dawna i to efekt deficytów z dzieciństwa, czy w tej relacji stopniowo się osuwałaś w taką rolę. Ale nie, to nie jest normalne w relacji. Ja lubię, jak mój maż jest w domu, nawet jak siedzimy obok siebie i w ciszy pracujemy. Lubię go, jego obecność, naszą relację. Wspieramy się w rozwoju, kibicujemy sobie. I tak, kłócimy się i przekonujemy, że nasze pomysły są lepsze - no życie, nie jest tylko cukierkowo. Jednak nie wyobrażam sobie być z kimś, kogo obecność mnie spina i kto ciągle mnie umniejsza. Ogarnij sobie swoje tematy na psychoterapii i w kolejny związek wejdź dopiero, jak będziesz pewna siebie i swojej wartości. Inaczej znowu zaprosisz jakiegoś przegrywa, który musi się dowartościowywać poniżając Ciebie. Rozejrzyj się też za mniej patologicznymi koleżankami, bo to, że facet nie pije i nie bije to serio nie jest wyznacznik księcia z bajki.

Może i z dzieciństwa, bo wchodząc z nim w związek byłam zachwycona o ile lepiej traktuje mnie on niż własną rodzina.

worm Odpowiedz

Sasanka99 ja mam wrażenie, że obracasz się wokół patologii - ani zachowania Twojego faceta, ani Twoich koleżanek nie są normalne w żadnym calu. Im bardziej o tym myślę tym bardziej mam wrażenie, że one chcą ściągnąć Ciebie w dół, żebyś też cierpiała jak i one, a nie, że miała szczęśliwe życie i perfidnie dają złe rady.
Spójrz na siebie oczami swojego faceta, odwróć rolę na chwilę - i zobacz jak on Ciebie widzi - jako łatwą w kontrolowaniu babkę, która jest zmanipulowana. Teraz jeszcze nie pije i nie bije - ale ewidentnie ma problemy z przemocą. Rozwalanie rzeczy bo się ktoś zdenerwował nie jest normalne (i nie mówimy o ekstremalnych emocjach teraz nawet).
Innymi słowy - uciekaj dziewczyno jak najdalej się da, bo facet ewidentnie jest toksyczny

Ja trochę nie rozumiem jak z porządnego faceta zrobił się taki ktoś...

CentralnyMan Odpowiedz

Faktycznie cudowny facet. Tak cię szanuje...

Zobacz więcej komentarzy (10)
Dodaj anonimowe wyznanie