Mam 25 lat i od kilku lat aktywnie działam w schronisku dla zwierząt w małym miasteczku, sprawia mi to przyjemność, a wdzięczność psiaków jest dla mnie bezcenna, ale do rzeczy. Ponad rok temu na jednym z eventów w schronisku poznałem starszą kobietę, ma trochę ponad 50 lat, jest wdową, ma dorosłe dzieci i mieszka 10 km od mojej miejscowości. Zaczęliśmy wspólnie rozmawiać o pracy w wolontariacie i trochę ogólnie o sobie. Wymieniliśmy się telefonami, gdyby któreś z nas potrzebowało pomocy – znaleźć dom tymczasowy dla zwierzaka ze schroniska lub karmę albo transport do weterynarza. Czasami dzwoniła do mnie w tych właśnie sprawach, mieliśmy wtedy okazję zamienić kilka zdań ze sobą. Opowiadała, że ciężko jej samej, często zmienia pracę, ma problemy zdrowotne, a do tego opiekuje się zwierzętami w okolicy. Widać było, że jest jej ciężko i była bardzo wdzięczna za moją pomoc i zaangażowanie. Z czasem jednak odczułem jakby większą sympatię do niej, czasami wymienialiśmy się SMS-ami, ale zawsze były to sprawy związane z organizacją zbiórek karmy lub pieniędzy na leki dla zwierzaków. Przy tej okazji wykazywała coraz większe zainteresowanie mną, wypytując o moje życie. Wydawało mi się to miłe, ale byłem jakoś nieśmiały, żeby rozwijać rozmowę... Ostatnio znowu mieliśmy owocną współpracę w organizacji tymczasowego domku dla chorej kotki i wtedy naszła mnie myśl, żeby zaprosić ją np. na kawę do kawiarni lub po prostu na wspólny spacer, żeby można było porozmawiać nie tylko o rzeczach związanych ze zwierzakami, ale bliżej się poznać, ale... tu zaczynają się moje dylematy.
Przez cały czas naszej znajomości małymi kroczkami rosło we mnie zauroczenie w niej i fakt, jest dwa razy starsza ode mnie, ale jest bardzo ładna, jak na swój wiek zadbana, kobieta z klasą i dobrym sercem, która bardzo potrzebuje czyjegoś wsparcia i zrozumienia. Odczuwam też, że uważa mnie za dojrzałego i dobrego chłopaka, jednakże może ona też myśli, że takie relacje z taką różnicą wieku można spotkać tylko w filmach. Kolejną kwestią jest, że pochodzimy z małych miasteczek, gdzie wszyscy wszystkich znają i pokazywanie się publicznie we dwoje byłoby na ustach wszystkich... Czasem jednak myślę, żeby zaprosić ją na tę kawę czy spacer, ale potem myślę, że ona może jednak odczytać to, że się w niej zabujałem i będzie dla niej niepojęte, jak młodemu chłopakowi może zależeć na starszej kobiecie i wtedy nasza znajomość się skończy... ale możliwe, że nawet jeśli byłaby zainteresowana takim spotkaniem, to również obawiałby się pokazywania się publicznie. Myślę też, o czym byśmy rozmawiali, bo ja totalnie nie wiem jak nawiązać z nią jakiś dialog, a jak zaproponuję wspólne wyjście gdzieś, to w jej oczach wyjdę na chłopaka, któremu się zachciało starszej. No i to by było na tyle. Co byście mi doradzili? Sam nie wiem co teraz myśleć. Darować sobie?
Dodaj anonimowe wyznanie
Nie powinieneś tak wszystkiego rozkminiać i analizować, ostatecznie i tak będziesz musiał zaryzykować. Im dłużej będziesz czekał tym więcej będziesz myślał o wszystkim.
Nigdy. NIGDY. NIGDY nie uzależniaj swojego szczęścia od stada zwanego społeczeństwem. To bydło i tak zrobi wszystko żebyś był nieszczęśliwy tak samo jak oni. Żeby twoje życie było jak ich życie i sprowadzało się tylko do pochłaniania pożywienia, wydalania, rozmnażania, rozładowania napięcia seksualnego. Nie patrz na nich jak na wyrocznie ale jak na gowno w ktore wdepnęłeś i tylko śmierdzi. Buduj swoje życie. Kochaj. Ciesz się. Podejmuj decyzje zgodne ze swoim sumieniem i sercem. Trzymam kciuki.
Doskonaly komentarz.
Autorze walcz o swoje szczęście, więc do dzieła!
Szczerze, myślę że odezwał się w tobie syndrom bohatera. Interesujesz się nią, bo czujesz, że ona tego potrzebuje. Tak jak pomagasz porzuconym zwierzakom, tak samo wyciągasz rękę do tej kobiety.
Aż specjalnie założyłam konto, bo przez całe wyznanie widziałam swoją sytuację. Jestem parę lat młodsza, mieszkam i studiuję w dużym mieście, On też ma 50 na karku, chociaż zupełnie nie wygląda. Tak, jest wykładowcą.
Zwrócił moją uwagę już od pierwszego wykładu i od razu złapałam się na tym, że czekam na kolejne. Dzięki niemu pokochałam przedmiot, na który normalnie nie zwróciłabym większej uwagi, bo jest niszowy i niewiele osób się tym interesuje. Na początku się obawiałam, że to może być jakaś obsesja - nie jestem zdiagnozowana, ale podejrzewam u siebie ADHD i takie obsesje się zdarzają (dotyczą osób, filmów, nowych hobby, randomowych rzeczy), ale nie pozwalam, żeby mną kierowały. Przy okazji bez przerwy myślę, nie jestem w stanie zatrzymać tego chomika, który bez przerwy biega mi pod czaszką. Ale On potrafi. Jego głos i sposób mówienia mnie uspokaja, od tego się zaczęło. Po prostu czuję się przy nim bezpiecznie, mogę zwolnić. Fakt, że ewidentnie mi się przypatrywał na wykładach sprawił, że obserwowałam go i słuchałam jeszcze uważniej. Skończyło się tak, że jest moim promotorem. Miałam z Nim parę spotkań na uczelni, w teorii miały być krótkie, chodziło o obgadanie paru spraw organizacyjnych. W praktyce - przez Niego trwały znacznie dłużej, nawet godzinę, przez co zawsze któreś z nas w pośpiechu wybiegało na swoje zajęcia. Przy okazji jest znany z tego, że ciężko się z nim dogadać i go złapać - nigdy go nie ma u siebie, a na większość wiadomości odpisuje po tygodniu. Czasem nawet miesiącu. Albo w ogóle. Mi odpisuje nawet po 5 minutach. Nawet starosta dogadywał się z Nim przeze mnie. A to tylko wierzchołek góry lodowej takich sytuacji.
Nie wiem, co On myśli i jak to wygląda z Jego strony, a teraz się pogubiłam jeszcze bardziej. No nic, mam jeszcze parę lat, żeby to rozgryźć.
Tobie Autorze też życzę powodzenia! I odwagi, której mi brakuje 😅. Pisz, jak sytuacja rozwinie się dalej :)
Mnie zastanawia ostatnio nowy trend nadużywania słowa "wspólnie" u młodych osób piszących tu wyznania. Wspólnie rozmawiamy, wspólnie idziemy na spacer.. o co z tym chodzi...?
Wspólnie, czyli z kimś jeszcze. Nie wiem co w tym złego. Lepsze to niż "rodziciele", czy jak się ostatnio pojawiło nawet, "żywiciele". Jak w przypadku pasożytów.
Ja napiszę szczerze, że tak, pierwszy instynkt to doradzać - spróbuj, co ci szkodzi! Ale problem jaki tu dostrzegam jest taki, że oboje wyglądacie na wrażliwych ludzi, którzy jak się zaangażują, to głęboko. Więc jakiś tymczasowy romans przeora Was psychicznie. A długookresowo... czy widzisz się jako 35-latek u boku schorowanej (ma problemy zdrowotne) 60-latki? 45-latek w pełni sił u boku 70-latki? Teraz może Ci się wydawać że tak, ale szanse na to, że będziecie BARDZO cierpieć są ogromne. Przyjaźń za to ma wielkie szanse by pozostać czymś pięknym przez całe życie. Jeżeli byś był w stanie iść w coś platonicznego, to myślę, że byłby to najlepszy kierunek. Zresztą to czyste gdybanie, nie wiesz, czego ona chce. Umów się na ten spacer, ale nie dawaj sygnałów, że to randka. Zobaczysz co Ci powie intuicja. Może nawet jej nie polubisz? Ostatecznie można doradzać, ale czuję, że jak nie spróbujesz to pewnie całe życie będziesz się zastanawiał a co by było gdyby.
Bardzo madry komentarz, mysle podobnie.
Masz szansę na MILFę ;)