#o5Vbb
Ostatnio w moim mieście zdarzały się ulewy, a przez to podtopienia. Tej nocy zapowiadali potężne burze z opadami gradu. Rodzice z planami wyjścia do znajomych, ja w głowie z maratonem ulubionego serialu. Optymizm prysł, kiedy wieczorem zaczęło się błyskać. Niedługo potem spadł gigantyczny grad przy akompaniamencie potężnych grzmotów. Cały mój niepokój wylewałam chłopakowi przez telefon. Mieszka ok. 140 km ode mnie, poznaliśmy się na studiach. Kiedy burza nieco się uspokoiła, wrócili moi rodzice. Bali się, że miasto znowu będzie zatopione, nieprzejezdne, wiec postanowili wrócić do domu. Cała rodzinka do spania, ja rozłożona w salonie, który od czasu do czasu rozjaśniał się pod wpływem błysków.
W nocy obudziło mnie pukanie w okno. Ktoś pukał w drzwi od tarasu. Sparaliżował mnie strach. Przed oczami stanęły mi wszystkie sceny z horrorów, widziałam już seryjnego mordercę, który wybija całą moją rodzinę, a nasze wrzaski przeplatają się z porządnymi grzmotami burzy. Starałam się zachować zimną krew. Trzeba obudzić rodziców. Tak, zdecydowanie.
Mój tata - bohater domu - szybko wziął latarkę i postanowił znaleźć delikwenta/śmieszka/złodzieja. Mijały kolejne minuty. Strasznie się o tatę martwiłam, wiec podeszłam do uchylonych drzwi tarasowych, aby nieco skontrolować sytuację. Wpatrywałam się w światło latarki, gdy nagle "napastnik" pojawił się przed moimi oczami. To była sekunda. On w tym czasie zdążył powiedzieć "Hej". Ja? Napięcie sięgnęło zenitu. Spodziewałam się zawału serca, paraliżu czy czegokolwiek innego. Nic z tego - puściłam bąka. Już wtedy czułam, już wiedziałam, że to nie był zwykły pierd. Po prostu zesrałam się ze strachu w majtki.
Moim mordercą okazał się chłopak, który słysząc lamentowanie przez telefon postawił wsiąść w samochód i przyjechać. Zobaczył auto rodziców na podjeździe, więc nie chciał wchodzić przez drzwi frontowe i wszystkich budzić, tylko wejść dyskretnie - przez drzwi do salonu, w którym spałam ja.
Można powiedzieć, że śmiechom nie było końca (przynajmniej jeżeli chodzi o pozostałą trójkę). Wciąż nie mogę zrozumieć, czemu po prostu nie zadzwonił przez telefon...
Ja też chcę takiego chłopaka..
A ja chcę dziewczynę. Tak ogólnie :D
Ja też chcę chłopaka, tak ogólnie
Ja tez chce jakiegoś fajnego chlopaka
Ja rowniez prosze o jednego
Też nie pogardzę
Chętnie bym przygarnął do siebie dziewczynę :D
Ja chcę chłopaka, ewentualnie przyjmę kolejnego kota :D
zmawiam chłopaka, fajnego, mógłby tak przypadkiem umieć gotować ;D
Obdarzę Was wszystkich moją miłością! Nie potrzebne Wam drugie połówki :D
No moze dla mnie też by sie znalazl jakiś chlopak.....
Nie jesteś sama, mój kot też się boi burzy.
A i tak w ramach pocieszenia, mordercy rzadko kiedy pukają do balkonu :)
W horrorach tak xDDD
Chyba pierwsza osoba która nie nazywa swojego strachu fobią.
@Mleczyk Ale masz tę całkowitą świadomość, że słowo "fobia" po łacinie oznacza "strach"? Dlatego np. arachnofobia to lęk przed pająkami.
@halinka90 Przepraszam pomyliłam się, chodziło mi o słowo "phobia".
halinka90, bardziej chodziło mi o to ze autorka nie napisała "na sam ich widok mam drgawki, nie mogę wypowiedzieć słowa ani się ruszyc (itp)"
Czyli nawet jeśli ktoś tak ma to nie może tak napisać...
@Mleczyk Wszystko ok, zrozumiałam o co Ci chodzi, ale jakby nie spojrzeć zapis i znaczenie w przypadku Twojej wypowiedzi nie pokrywają się.
Ja zawsze myślałam że strach to po prostu strach uzasadniony, a fobia to coś irracjonalnego, nieuzasadnionego. Np. trypofobia, abcellofobia, dutchfobia
Masz kochanego faceta, jechal w niepogode specjalnie w nocy do ciebie. Doceniaj go.
Kto normalny rozmawia przez telefon w burzę?
Nie rozumiem za co te minusy?
Mi zawsze powtarzali, że w burzę najgłupszą rzecz jaką można zrobić to dzwonić
Tak, jak się jest na zewnątrz bo komórka "przyciąga" pioruny. Ale nie sądze, żeby piorun był na tyle mądry, żeby wskoczyć przez ściane/zamknięte okno/drzwi do mieszkania i zabić autorkę
HenrykGarncarz Gdy moja mama było młoda, piorun uderzył w słup elektryczny, znajdujący się niedaleko jej domu. Piorun "powędrował" z jednego gniazdka do drugiego.
Ale to był telefon stacjonarny, na kabel. Przez taki telefon nie można rozmawiać w trakcie burzy, ale przez komórkę można rozmawiać i jest to bezpieczne.
Tak jak napisała ofiaralosu - pewnie poszło po kablu. Ale umówmy się, ile osób obecnie używa telefonów stacjonarnych z kablem? Pewnie tylko pokolenie babć. Myśle ze autorka używała komórki
Pierdyknąć w dom albo blok też może
Zostań bohaterem w swoim domu!
powiedz leroy merlin
Fuj ja bym zerwała jakby mu się zesral