#obpiZ
Anię poznałem w gimnazjum, była wesołą, miłą blondynką, od razu zaczęliśmy się dobrze dogadywać. Zaczęliśmy się spotykać, przerodziło się to w prawdziwą przyjaźń. Spędzaliśmy ze sobą wiele czasu, rozmawialiśmy przez telefon, jeździliśmy razem na obozy, trwało to dobre 4 lata, aż w końcu Ania została moją dziewczyną. Byłem najszczęśliwszą osobą na świecie. Miałem prawdziwy skarb, była ona mądra, kochana i bardzo pomocna. Zdarzały się kłótnie, ale jak w każdym związku, potrafiliśmy dojść do wspólnego porozumienia. Przyszła 3 liceum, przygotowania do matury, uczyliśmy się do niej razem, widywaliśmy się codziennie. Pamiętam, jak leżałem z Anią, oglądaliśmy sukienki na studniówkę, bardzo spodobała się jej taka różowa z falbaniastymi rękawami. Mam tę sukienkę cały czas w głowie, nie mogę zapomnieć jej wyglądu.
Pamiętam też, że Ania zaczęła się zachowywać inaczej niż zwykle, nie uśmiechała się już tak często, czasem leżała zamyślona, była senna, zaczęliśmy się więcej kłócić, stała się bardzo nerwowa. Nie zwracałem na to zbytnio uwagi, gdyż jak zawsze po lekkich spięciach wszystko wracało do normy.
Martwiłem się o nią, ale kiedy widziałem na jej buzi wesoły uśmiech od razu zapominałem, że cokolwiek mnie niepokoiło.
Tego dnia widziałem Anię w szkole, rozmawialiśmy o kupnie tej pięknej sukienki, mieliśmy później się spotkać u mnie i złożyć zamówienie.
Była uśmiechnięta, bardzo cieszyła się, że na studniówkę pójdziemy razem. Kochałem ten uśmiech, szczery i piękny.
Tego dnia wieczorem Ania popełniła samobójstwo. Nikt nie wie dlaczego, nie zostawiła żadnego listu. Nie potrafię wybaczyć sobie tego, że widziałem, że coś jest nie tak i nic nie zrobiłem. Nie umiem bez niej żyć, nie mogę zapomnieć tej pieprzonej sukienki, nie mogę się pogodzić z tym, że nie zobaczę już jej uśmiechu, nie usłyszę jej głosu, nie dotknę jej włosów.
Przepraszam Cię, Aniu, że nie dostałaś ode mnie pomocy. Przepraszam, że cierpiałaś i umarłaś w tym cierpieniu. Kocham Cię.
Nie ignorujcie nigdy nagłej zmiany zachowania innych osób.
A teraz wyobraźcie sobie, że nie są to pojedyncze przypadki.
Często ci, którzy dziwaczeją nagle, zachowują się irracjonalnie, prowokują kłótnie itp., to tak naprawdę osoby, które proszą o pomoc. Doskonale jestem w stanie zrozumieć te zabiegi - nitk nie chce, by ta pomoc była wymuszona, ona powinna być dana takiej osobie bez jej prośby. To nie jest generalnie łatwe, by powiedzieć komuś: „potrzebuję twojej pomocy, nie radzę sobie”. Zdecydowanie lepiej człowiek się czuje, gdy inny zauważa, że cos jest nie tak i działa sam z siebie.
@Pusia bzdury!
Czytać moją wypowiedź niżej.
Naprawdę strasznie Ci współczuję. Przeraziło mnie to wyznanie ☹
Nic tak dawno mnie nie dotknęło... trzymaj się, walcz o siebie, nie poddawaj się.
jeju, ale mi się smutno zrobilo. nie zalamuj sie, dasz rade.
Nie obwiniaj się, bo to do niczego Cię nie zaprowadzi. Obwinianie się o czyjąś śmierć prowadzi tylko do problemów z samym sobą. Wiem co mówię, do tej pory obwiniam się za śmierć mojego narzeczonego, choć zgiął w wypadku w górach, gdzie pojechał z przyjacielem. Niby nie moja wina, noc nie mogłam zrobić a jednak obwiniam się nadal, ale po cichu, żeby nikt nie wiedział. I mimo że minęło prawie 5 lat, ja od ponad 2 lat jestem w kolejnym związku nie potrafię się od tego uwolnić.
W tym momencie możesz się dobijać albo możesz wyciągnąć z tego lekcję i już nigdy nie popełnić takiego błędu. Taka dobra rada, nie skończ tak jak ja. Wspominaj ją za życia a nie jej śmierć, nie niszcz siebie.
Rilke to chyba jest tak, ze po prostu do teraz nie pogodziłaś się z jego śmiercią? Nigdy nie wyszłaś z żałoby po narzeczonym i nadal Cię to jakby "zatruwa". Poczucie winy, to straszna rzecz, bo winy akurat nie powinnaś szukać w sobie, ale być może tak nasz umysł radzi sobie ze śmiercią kogoś bardzo bliskiego. Trzymam kciuki byś odzyskała jednak radość życia i zostawiła przeszłość za sobą, bo nic już nie zmienisz, a wieczne obwinianie się do niczego nie prowadzi.
Nigdy tu nie pisze ale często czytam te wyznania i pierwszy raz się popłakałam.. Nie dlatego, ze jest to takie smutne i tak strasznie mi ciebie szkoda. Dlatego, ze znam ten ból żyje z nim już 11 lat i naprawdę chłopaku wiem co czujesz. Nie będzie łatwo, ból nie minie zawsze będzie w Twojej głowie i nawet po latach będzie potrafił Cię zaboleć gorzej niż w dniu kiedy usłyszałeś słowa „nie żyje, popelnila samobójstwo”. Wiem to przerażajace ale dasz radę, dasz radę mieć inne życie i przejść przez to wszystko, dasz radę wspomnieć Ja i się uśmiechnąć. I zawsze będziesz wiedział, ze najgorsze już w życiu przeszedłeś i możesz wszystko. Pewnego dnia będziesz silniejszy niż Ci się wydaje teraz. Wszystko przyjdzie z czasem i nie obwiniaj się bo chociaż nie wiem co byś robił ona i tak by odeszła...
Popłakałam się
Podobna mi się twoje podejście. Rozumiesz że cierpiała. Bo jak spotykam się czasem z komentarzami "egoista" jak ktoś popełnił samobójstwo to mnie zalewa krew...
Rozumiem powagę sytuacji i ogólnie jest mi przykro
Ale nie mogę pozbyć się wrażenia że było to samolubne
Ania raniąc siebe bardzo zraniła innych zamiast poszukać rozwiązania czy pomocny
Odebrała sobie, innym i życiu szansę na poprawę
Samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem
Czekam na -
Dla Ciebie nie jest.
Dla samobójcy jest.
Gdy jesteś chory (masz depresję), takie rzeczy postrzegasz w inny sposób. Odbierając sobie życie uwalniasz wszystkich wkoło od ciężaru, którym wydaje Ci się, że dla nich jesteś. Nie myślisz wtedy racjonalnie, bardzo często to jest impuls. Często nie dajesz sobie pomóc. Albo ukrywasz w sobie to tak dobrze, że wszystkim wydaje się że pomoc nie jest Ci potrzebna.
Samobójstwo to nie jest tchórzostwo i egoizm - wyobraź sobie jak silnym trzeba być, żeby zwalczyć w sobie najsilniejszy instynkt - instynkt przetrwania. Wszystko to w imię uwolnienia innych od siebie.
To jak samobójstwo postrzega potem Twoja rodzina i przyjaciele to zupełnie osobna sprawa. To jest okropne... To towarzyszące Ci codziennie uczucie, że zawaliłeś. Że nie zrobiłeś wystarczająco dużo, żeby pomóc ukochanej osobie. Ze nie zauważyłeś czegoś co zauważyć powinieneś. Że
nie podkładowa wszystkich klocków
w jedną całość. To nie jest coś nad czym przechodzisz od tak do życia codziennego. Zasypiasz myśląc o tym. Budzisz się myśląc o tym. Cały czas towarzyszy Ci uczucie beznadziei.
Depresja to podstępna k*rwa... Wszystkim chorym życzę siły do walki z nią!! Nie odbierajcie siebie ludziom, którzy Was kochają.
Starbucks +
Zabawne jak myszona mówi za wszystkich samobójców tak jakby dokładnie wiedziała jak to jest (dziwne skoro jednak tu jest i.dodaje komentarze) i myśli, że ma rację. I jako osoba po 2 próbach samobójczych udaremnionych w dość głupi sposób chce ci tylko powiedzieć, że się mylisz. Bo twierdzenie, że każdy zabija się żeby uwolnić innych od siebie lub, że żaden samobójca przed śmiercią nie myśli o swoich bliskich jest debilne. Nie byłaś w ciele każdego, nie wiesz tego więc nie głoś swoich chorych tez tylko dlatego, że ci się wydaje jakby były prawdą
prawdą.Nawet jeśli miałaś depresję, to nie każdy będzie przechodził ją tak samo jak ty. Więc skończ pierdzielić farmazony bo denerwują mnie ludzie, który wypowiadają się w imię wszystkich w danej lub podobnej sytuacji. Chyba że jesteś w stanie skontaktować się z każdym samobójcą który istniał i wszyscy powiedzieli ci to samo, w co, no wybacz, ale jednak śmiem wątpić.
Poziomkowa, masz w jakiejś części rację - nie siedzę w głowach innych. Co nie znaczy, że w jakimś stopniu nie mam racji w tym co pisze. Sama mówisz, że każdy przechodzi depresję w inny sposób i każdy popełnia samobójstwo z innego powodu. Święta prawda. Jednocześnie jedziesz po mnie, bo Ty miałaś depresję, a ja pewnie nie (chociaż mnie nie znasz), więc to na pewno Ty masz rację. Trochę hipokryzją mi zalatuje.
Jakiś czas temu najbliższa mi na świecie osoba popełniła samobójstwo. Z krótkiej notatki, która po sobie zostawiła, wynikało, że robi to żeby oszczędzić nam trosk z powodu jej choroby. Po tym fakcie dużo czytałam i udzielałam sie na różnych forach, szukając odpowiedzi: dlaczego. I większość osób podejmujących próby samobójcze, z którymi udało mi się porozmawiać, mówiła, że samobójstwo miało być dla nich nie tylko przerwaniem cierpień, ale też uwolnienia innych od problemu jakim dla nich są.
Pozdrawiam
rzadko płacze od jakiś historii, ale tym razem naprawde nie potrafie wytrzymac :(