#p6Rv1
No właśnie taką sytuację miałem ja, dorosły. Pojechałem z wtedy dziewczyną i jej matką na zakupy (zakupy były dla nich, ja nic nie kupowałem), w sumie wszystko wydawało się OK, do momentu kiedy w magiczny sposób sobie przypomniały o czekoladzie. Kolejka się skracała, wyłożyłem wszystko z wózka na taśmę i bardzo fajna kasjerka zaczęła kasować. Wszystkiego się zebrało na ponad 600 pln, a ich nadal nie widać. No cóż, żeby nie denerwować wszystkich zapłaciłem i ruszyłem w stronę auta, gdzie "mamusia z córeczką" już czekały na mnie. Myślały, że jestem już przy aucie i przyszły z zakupami, których de facto nie miały. W tym momencie wyczułem, że coś jest nie tak. Zakupy wrzuciłem do bagażnika i dałem paragon, żeby oddały mi hajs, bo nie lubię nikogo sponsorować, szczególnie takimi kwotami. Tu moja cała logika poszła się jebać...
Obie do mnie wyskoczyły z gębą, jak mi nie wstyd prosić o zwrot pieniędzy, przecież nocuję, jem i myję się u niej - całe 2 razy w ciągu roku, a żarcie było paskudne. W kulturalny sposób kazałem im się uciszyć, ale w tym momencie z gęby niedoszłej teściowej padły słowa "zamknij ryj, gówniarzu, to jest twój zasrany obowiązek, żeby nas utrzymywać" (nas czyt. teściowa, 2 nierobów 25 i 30 lat, puszczalska 17 i moja "luba"; ojciec i mąż tej ekipy odszedł widząc co się dzieje).
Kazałem wypier... z mojego auta, zatrzasnąłem bagażnik, a dwie damy czekał spacer 15 km do domu.
Wróciłem do sklepu oddać kilka rzeczy (ubrania i jakieś kosmetyki). Miła pani ekspedientka zabrała towar, a na pokwitowaniu zostawiła swój numer telefonu.
PS Tak, jesteśmy parą i mamy dziecko w drodze
PPS Była próbowała mnie przeprosić za wszytko, ale niestety już miałem ciekawsze perspektywy na życie niż utrzymywanie całkowicie obcych mi ludzi.
Satysfakcja po przeczytaniu wyznania :)
Oooo taaaak!!!!
Zdecydowanie.
Aż trudno uwierzyć, że tacy ludzie wogóle istnieją :o
Sa jeszcze gorsi. Wyobrazasz sobie sytuacje, ze mieszkasz u kogos, ten ktos placi za zakupy, placi za mieszkanie i wszystkie rachunki, zyjesz w pelno na jego koszt i jeszcze chcesz go kasowac za robienie obiadow? :)
Aż trudno uwierzyć, że ludzie nie wiedzą, iż „w ogóle” piszemy oddzielnie.
Jakby nie to, ze sama znam takich pasozytujacych tesciow to bym nie uwierzyla. Ale ciesze sie Autorze, ze nie dales sie wrobic i szybko to uciales, bo ten wydatek bylby pewnie jednym z mniejszych w Twoim zyciu :)
Przypomniało mi się, jak zerwałam z chłopakiem, a on mi powiedział, że mam mu oddać misia, którego mi dał na urodziny i kasę za paliwo za te wszystkie razy gdy do mnie przyjeżdżał xD nachodził mnie długi czas i męczył o te pieniądze, nawet sobie policzył ile mniej więcej wyszło. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
Kurczę dawno nie czułem tak ogromnej satysfakcji po przeczytaniu wyznania :D Leci do ulubionych :)
Podobnie jak poprzedni komentujący po przeczytaniu wyznania czuję niewypowiedzianą satysfakcję...
zwłaszcza, że moja przyszła teściowa (u której nawet nic do jedzenia nie tknę - zbyt tłusta kuchnia, wiecznie bolał mnie brzuch po jej „obiadkach”) próbowała uskuteczniać podobne praktyki wraz z emocjonalnym szantażem. Wszystko zostało przeze mnie natychmiast ukrócone.
Kiedys dawna znajoma, niedoszła kosmetyczka poprosiła mnie czy moze poćwiczyć robienie paznokci na mnie. Zgodziłam sie, a ta oczekiwała ode mnie zakup całej palety lakierów.
U mnie rozmowa z byłym o zwrocie 1400 zł, pożyczonych przez niego "na wieczne nieoddanie", zakończyła się interwencją kilku kolegów z kijami bejsbolowymi... I to święte oburzenie "powinnaś być wdzięczna, że tyle dla ciebie poświęciłem, studia rzuciłem (przez chlanie zawalił semestr, a później już mu się nie chciało), co ty sobie wyobrażasz?!" Rozwalił mi system... Ale kasę oddał ;)
Nie przesadziłaś z tymi bejsbolami?
Nie, nie przesadziła - z debilami trzeba krótko :)
Nata, nie, nie sądzę żebym przesadziła. W tamtym okresie mojego życia te 1400 zł to było 6 tygodni mojej naprawdę ciężkiej pracy w szwalni obuwia... po 10 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu. Pożyczyłam chłopakowi kasę odkładaną na samochód, żeby mógł opłacić studia. A on ją perfidnie przechlał. Po rozstaniu zażądałam zwrotu kasy. Nic nie pomagało, żadne prośby. Dopiero widok kilku napakowanych kolesi, wysypujących się z kijami do bejsbola z aut pod jego domem, dał mu do myślenia. Jeden z kolegów podszedł i bardzo grzecznie poprosił, żeby były oddał pieniążki, albo weźmie w zastaw telewizor... Pomogło? Pomogło. A kolegom postawiłam w barze po dużym zimnym piwie.
A to sobie wymyśliły. Ciekawe ilu jeleni tak zrobiły w konia.
A później 4 pancernych przyjechało rudym 102, a tuż za nimi biegł szarik. Po zwróceniu towaru oddali dwie salwy na wiwat i odjechali w stronę zachodzacego słońca.