Przeczytałam przed chwilą wyznanie o tym, że chłopak nigdy nie wypowiedział imienia swojej dziewczyny, bo jak się okazało, miał problemy z wypowiadaniem słowa z "r". Ja też nigdy nie wypowiedziałam imienia swojego męża. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu wstydzę się! Jesteśmy razem od 15 lat, a ja nie umiem umiem zwrócić się do niego po imieniu. Jeszcze w towarzystwie potrafię powiedzieć "Marek wczoraj kupił nowy telefon". Chociaż i to zajęło mi sporo lat. Zawsze zwracam się do niego bezosobowo albo wołam "kochanie", "żabko"... Mimo iż nie mam przed nim żadnych oporów w łóżku, nie mam problemu puścić przy nim bąka, to wstydzę się zawołać go po imieniu.
Może mało anonimowe wyznanie, ale tak mi się przypomniało i postanowiłam się podzielić.
Dodaj anonimowe wyznanie
Też tak kiedyś miałam, gdy byłam z moim byłym mężem. Nie mam pojęcia z czego to się wzięło, ale przez kilka pierwszych lat związku, nigdy nie mówiłam do niego po imieniu.
O cholera, mam to samo :D jestem w 3 poważnym związku i nie mogę się przełamać z tym imieniem. Jedynie do byłych potrafię już mówić po imieniu ;-)
To zastanawiające, że ktoś może mieć wadę wymowy i do tego robić błędy ortograficzne pisząc.
Ja z moim też tak mamy. Nie wynika to ze wstydu, ale po prostu dziwnie się czuję mówiąc do niego po imieniu, tak jakoś obco, jak do nieznajomego. Ogólnie mówimy do siebie w stylu "misiek", a przy ludziach po imieniu.
Mam to samo ;) i jak widać nie tylko ja :D
Też się dziwnie z tym czuje, mówiąc po imieniu. Zwykle kochanie, kotku czy skarbie
ej, kurde, ja też tak mam. o co w tym chodzi?? do wszystkich innych mówię normalnie...
Mam tak samo. Też tego nie rozumiem, ale jakoś dziwnie mi mówić do swojego faceta po imieniu... już mi łatwiej nazwiskiem rzucić niż imieniem, nie mam pojęcia dlaczego