#rs3cZ
Do szkoły dojeżdżam pociągiem, akurat tego dnia jechałam z koleżanką. Przypadły nam chyba najgorsze z możliwych miejsc - te umieszczone dokładnie naprzeciw łazienki. No, ale cóż, przed nami 40 min drogi, nie ma co wybrzydzać.
Do łazienki wszedł na około 8-letni chłopiec. Niby nic takiego, ale siedział tam chyba z 20 minut. Powiedziałam o tym znajomej, ta zaczęła pukać - zero odzewu. Akurat przechodził konduktor, sprawdzając bilety, poinformowałyśmy go o sytuacji. Koleś również zaczął pukać, nic. W końcu otwiera drzwi. Oczom konduktora, moim i znajomej, oraz dwóch innych pasażerów ukazuje się leżący na cholernie brudnej, pociągowej podłodze, nagi, onanizujący się dzieciak. Widok, niezbyt ciekawy, raczej nie polecam. Chłopak wstaje, ucieka w kąt łazienki i zaczyna przepraszać. Konduktor zamyka drzwi, podsumowując sytuacje słowami: "Widzą panie, jakie rzeczy się się tu dzieją" i jak gdyby nigdy nic idzie dalej sprawdzać bilety.
No cóż, przynajmniej nauczyłam się, żeby nie siadać naprzeciwko łazienki w pociągach.
Twoja krępująca sytuacja? Pomyśl sobie co ten mały musiał czuć, że konduktor i współpasażerowie przyłapali go jak się brandzlował...
A co musiała czuć podłoga? Wszyscy się patrzą, a ona taka brudna... To dopiero wstyd.
I widzisz, tak się kończy zbytnia natarczywość. To jest jakaś społeczna przypadłość. Założyłaś że coś mu się stało, zamiast dać spokój, bo jest w toalecie. Uszczęśliwianie na siłę i brak wyobraźni to nasza tradycja narodowa. Przecież jak otworzyliscie drzwi przy kilku osobach, to gdyby siedział na kiblu, też byłby zawstydzony. Najlepiej by było gdyby leżał ubrany i nieprzytomny na tej podłodze. Tylko w tym przypadku twoja wizja by się sprawdziła.
Jaka natarczywość? Przecież gdyby się odezwał po ich pukaniu, to nikt by nie próbował otwierać drzwi.
Bez przesady. Moim zdaniem bardzo dobrze zareagowała. Najpierw zapukała. Gdyby gościu miał trochę oleju w głowie to by się odezwał, że zajęte czy cokolwiek.
Dobrze, że zareagowała, ale nie wiem po co 5 osób tam poszło. Jakby zemdlał na toalecie, to też słabo. Wystarczyłby konduktor
Nikt tam nie poszedł, tylko siedziały akurat naprzeciwko drzwi.
A pomodliłaś się za niego? Powinnaś przed nim klęknąć i odmówić pacierz. Nie starałaś się go nawrócić i wytłumaczyć że masturbscja to grzech, więc jesteś wspolwinna jego późniejszej masturbacju również. Tylko bóg może cię osadzić, ale lepiej opowiedz ta historie na spowiedzi. Ksiądz chciałby tych mądrości wysłuchać, żeby później Cie rozgrzeszyć.