#sqIkP
Pewna dziewczyna wyjechała za chlebem do UK. Po mniej więcej roku pojawia się ze znajomymi w barze, w którym akurat siedziałem. Usiedli obok mnie i usłyszałem, że rozmawiają swobodnie po polsku. Kelner podchodzi przyjąć zamówienie i wyobraźcie sobie, że większego absurdu nie słyszałem – dziewczyna składa zamówienie po angielsku... Jej ziomki wybałuszyły oczy ze zdziwienia, ja też w szoku i kelner, który chyba też ją kojarzy, też jest w szoku. Odchodzi od stolika i słyszę, jak dziewczyna wraca do rozmowy po polsku i tłumaczy swoim ziomkom, że już zapomniała, jak się zamawia po polsku.
#WTF
Niczym Dżoana Krupa. :D "Masz potenszjal"...
Moja koleżanka po przepracowaniu dwóch miesięcy w angielskiej restauracji wróciła na ślub naszej wspólnej znajomej,podczas toastu szampanem była wielce oburzona, ze w kieliszkach z szampanem nie było truskawek bo w Anglii jak pracowała to obowiazkowo do szampana były wrzucane truskawki. Ludzie sa jeb****i.
Och, ja pamiętam sytuację, po której miałam ogromną satysfakcję i banana na twarzy do końca dnia. Moja "znajoma" wróciła po 3ech latach z UK. Niestety zachowywała się podobnie do tej z Twojej opowieści. Siedzieliśmy w kilka osób w knajpie, a mnie już zaczęło nudzić to jej zmiękczanie R no i ciągłe "kurcze jak to jest po polsku?" Była z nami moja kuzynka, która wyjechała z rodzicami do UK jako malutkie dziecko, na tamten dzień, miała 28 lat. Po któryms kolejnym zdaniu po angielsku, wypowiedzianym przez koleżankę i jej skardze, że kurcze no jak to po waszemu? Kuzynka postanowiła pomóc i zasunęła idealną angielszczyzną, zadała jej ileś tam pytań, no odpowiedzi się nie doczekała, koleżanka spiekła buraka i stwierdziła, że musi lecieć, no to bye!
Wierzę, że ludziom odbija, bo sama miałam okazję takich ludzi spotkać. Chciałam jednak przy okazji twojego komentarza zauważyć, że nie zawsze sytuacja jest czarno-biała. Miałam okazję krótko pracować w trzech krajach i używać tam trzech języków. Podczas rozmowy z Polakami najtrudniej było mi się przestawić z języka, który znałam najmniej. Wciąż wchodziły mi do głowy wyuczone zwroty, podobno nawet przez sen gadałam w tym języku. Natomiast z tym językiem, który znam najlepiej nie robiłam nigdy pomyłek. Parę razy usłyszałam komentarz „oj już nie popisuj się, ledwie zaczęłaś się uczyć, a już zapominasz polskich słów”. Było mi głupio i przykro, ale naprawdę nie robiłam tego celowo. Mam swoją teorię, że przez to, że znałam ten język najmniej, a w pracy musiałam obsługiwać klienta po 10h dziennie, to bardzo mnie to stresowało. Stres i ciągłe powtarzanie tych samych zdań sprawił, że mój mózg uznał, że to coś ważnego i warto zapamiętać, stąd błędy i mielenie tego w nocy.
Z jednej strony to zabawne ale z drugiej smutne ze wielu ludziom potrafi tak odbic po krotkim czasie za granica...
Niedawno byłam u siostry w Anglii na kilka dni. Poszłam z córką na plac zabaw, dwie kobiety rozmawiały między sobą po polsku, kiedy usłyszały że ja mówię do małej po polsku, przeszły na angielski. Jeszcze lepiej: udawały że nie rozumieją dziewczynki z którą przyszły i która zapytała po polsku czy dostanie pić. Cebula totalna 😏😀
Idiotka po prostu. Nie lubie takich ludzi. To, że mógłbym złożyć zamówienie w 7 językach obcych nie sprawia, że to robię... Owszem jak jest za granicą to niech szpanuje swoim językiem. Anglik pewnie i tak wyśmiałby jej wiedzę... Po za tym komu zainponuje składanie zamówienia po angielku? To nie głęboki PRL ,gdzie mogłaby się chwalić jaka to ona jest światowa.
Tak, w dziesięciu złożysz. Założę się że znasz trzy języki - jeden swój i dwa w butach.
Dragomir, jestem w stanie złożyć zamówienie we wszystkich językach do których mam dostęp w translatorze google, w czym problem w dzisiejszych czasach? XD
W Czarnogórze z pomocą translatora dogadałem się po rusku (ha tfu), czesku, słowacku, turecku i francusku...skubańcy znali wiele języków, ale akurat polskiego czy angielskiego to nie :/ trzeba sobie umieć radzić ^^
Znajomy, ktory byl na wakacje w Anglii (2 miesiace) po powrocie zgrywal wielkiego obiezyswiata i co raz powtarzal "jak to sie u was mowilo..."
O tak, to częsty widok niestety, sama spotkałam już chyba z milion Polaków za granicą, którzy nie potrafią już mówić po polsku, najczęściej po miesiącu przebywania za granicą :)
Wiesz, tu też chodzi o otoczenie. Jak nie masz kontaktu z ojczystym językiem to on powoli zanika. No właśnie, powoli i tak naprawdę nie da się go całkowicie zapomnieć. Niestety czasem ludzie udają, że nie potrafią po polish, bo najczęściej nie chcą się do tego przyznać. A spotkałam takie osoby.
Mój wujek ponad 12-lat mieszka w Szwajcarii, pomimo że nie ma tam styczności z językiem to i tak nadal mówi po polsku, tylko z akcentem.
Moja siostra od 12 lat mieszka w Anglii, nigdy nie mówi "u nas w Anglii", jej dwoje dzieci mówi płynnie w dwóch jezykach przełaczając akcent - da się wychować dziecko tak, żeby znało swój język ojczysty. Dodam, że dzieci w wieku 14 i 4 lata.
Ja nie wiem, moi bratankowie urodzili się i żyją w anglii, chodzą tam do szkoły...I jakoś potrafią po Polsku mówić (czasem między sobą po angielsku mówią, ale jedynie jak się sami że sobą bawią)
I dogoniła ten chleb za którym pojechała do uk?
Mieszkam w UK 3 lata dalej normalnie uzywam ojczystego jezyka...jak to mozliwe?!
Może jesteś normalna? :o
Ja 15, i tak samo :o jak to możliwe?