#tq2Fn
Problemy zaczęły się pojawiać, gdy syn dorastał. Przez niepełnosprawność potrzebował masę czasu na przyswajanie informacji, a i tak nie zawsze to działało. Wytłumaczenie mu czegokolwiek graniczyło z cudem, mimo usilnych starań moich i męża. Już wtedy po raz pierwszy pojawiały mi się myśli, aby odejść, zniknąć, odciąć się od tego wszystkiego. Mąż dolewał oliwy do ognia, gdy przyłapywałam go na zdradach i tylko obserwowałam, jak zwiększa jego grono "koleżanek". Miałam dość zarówno syna, jak i męża. W pewnym momencie coś we mnie pękło, gdy zobaczyłam jak mój 5-letni syn znów dla zabawy dusi naszego kota, mimo że od lat był uczony, że tego nie wolno robić. Po prostu się spakowałam, włożyłam kota do transportera i usiadłam w salonie czekając, aż mąż wróci z pracy. Gdy wrócił, pachnąc kolejnym, jeszcze mi nieznanymi damskimi perfumami, powiedziałam mu, że muszę pilnie wyjechać do rodziny i wrócę jutro. Nie wzbudziło to w nim podejrzeń, nawet fakt, że zabieram też kota potraktował obojętnie. W sumie ciężko się dziwić, skoro SMS-y z nową koleżanką tak go absorbowały, że świat wokół dla niego nie istniał.
Po prostu wyszłam. I faktycznie pojechałam do rodziny. A na myśli mam siostrę, zagranicą. Wsiadając do samolotu czułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie, wiedziałam, że nie zamierzam więcej wracać do męża i dziecka. Siostra zrozumiała sytuację, pomogła mi. Na pewien czas nawet pozwoliła się zatrzymać u niej, zanim usamodzielnię się w nowym kraju. Ale do Polski i tak musiałam wrócić na chwilę. Na rozprawę rozwodową chociażby. Zrzekłam się też praw do dziecka i jedyne co robię, to płacę alimenty. Czy żałuję? Absolutnie nie. Mija drugi rok, a ja jestem w końcu szczęśliwa. Nie tęsknię za synem, nigdy go nie kochałam. Do męża czuję jedynie żal. Teraz jest mi znacznie lepiej.
Bardzo współczuje Tobie, ale także dziecku. A Twój były to skończony palant.
W sumie to nie wiem co napisać. Poruszyło mnie to wyznanie. Z jednej strony jest mi ciebie szkoda, a z drugiej staram się sobie wyobrazić co czuje dziecko porzucone z dnia na dzień. Nie wiem w jakim stopniu jest upośledzone, czy ma świadomość tego co sie dzieje wokół niego. Nie miałaś żadnego oparcia w mężu, więc dziecko siłą rzeczy było cały czas pod twoją opieką, a nagle jej zabrakło. Dobrze, że zrzekłaś sie praw do niego. Znam matki po badaniach psychologicznych gdzie stwierdzone zostało, że mówiąc prosto nie są stworzone do uczuć wyższych. Mam nadzieję, że młody ma zapewnioną dobra opiekę.
Sama niedługo zakładam rodzinę, i nic nie smuci mnie bardziej jak czytanie takich wyznań jak to. Jak dwoje ludzi którzy się kochają mogą się tak od siebie oddalić ? Jak można tak notorycznie zdradzać swoją żonę? Ja nie wyobrażam sobie zdradzić i być zdradzona, ale jestem w stanie zrozumieć że któreś z małżonków raz zdradzi- no czasem może małżonkowie się pokłócą , oddalą- powodów do zdrady może być mnóstwo. Ale nie potrafię zrozumieć tego że małżonkowie mieszkają pod jednym dachem i taki mąż chodzi na baby, nie kryje się że zdradami i jest w stanie patrzeć w oczy żonie. Jak bardzo trzeba nie mieć do 2giej osoby szacunku żeby tak robić?
Świetnie Cię rozumiem. Czytając takie wyznania mam podobne myśli.
i obyś nigdy nie musiała zrozumieć i poznać tej strony życia.
Niestety znam wiele osób którzy np. Było że sobą 10 lat, a rok później slubie się rozwiedli, albo rozstali się zaraz przed ślubem.
Moi rodzice rozwiedli się po ponad 20 latach, i na chwilę obecną nie mogą na siebie patrzeć.
I właśnie dlatego to takie historie mnie tak smucą- ślubując komuś miłość i wierność raczej nikt nie zakłada że za 3 lata będzie się rozwodził i znienawidzi kogoś, za kim jescze niedawno wskoczyłby w ogień. I tak, mam nadzieję że mnie to nie spotka (o czym pewnie marzy każda kobieta).
Nie mogę się nadziwić podwójnym standardom na Anonimowych. Jak pojawia się wyznanie kobiety, która dokonała aborcji to sypią się komentarze typu "skoro zdecydowałaś się na seks to weź teraz odpowiedzialność", "lepiej urodzić i oddać(!)" albo klasyczne "zabiłaś dziecko, morderczyni". W tym wyznaniu Autorka urodziła i oddała, a mimo to zarzuca się jej brak odpowiedzialności, ucieczkę od konsekwencji, nazywa się ją złym człowiekiem, bo porzuciła bezbronne dziecko. Żeby było śmieszniej - jedna i druga forma komentarzy pada od tych samych osób. Kuriozum. Niech mi ktoś wyjaśni skąd się bierze to zjawisko.
Myślę, że to raczej kwestia rozegrania tego wszystkiego przez autorkę. To ona głównie opiekowała się tym dzieckiem, porzucenie go z dnia na dzień przez najbliższą mu osobą mogło strasznie zniszczyć mu psychikę. Autorka mogła zachować się zupełnie inaczej - mogła znaleźć jakąś pomoc, jakiś ośrodek dla dziecka i psychologa dla siebie. Psycholog nie pomógłby jej pokochać dziecka, ale myślę, że z jego pomocą poukładałaby sobie sprawy w głowie. Mogłaby rozwieźć się z mężem, a dziecko odwiedzać czasem, by nie doznało szoku porzucone z dnia na dzień.
Jakby Ciebie zostawił facet bez powodu z dnia na dzień to byłabyś w szoku i ciężko byłoby Ci sobie z tym poradzić, a co dopiero chore dziecko kiedy zostawia go matka?
Autorka miała prawo do szczęścia, ale skoro sprowadziła na świat dziecko powinna też zadbać o jego szczęście (i zdrowie psychiczne). To dałoby się zrobić równolegle, ale autorka nie chciała. To jest mój jedyny "zarzut" wobec niej.
@gorzkakawa jesteś trollem czy upośledzona? Mówisz, że skoro Autorka urodziła, powinna wziąć odpowiedzialność. I wzięła. Pięć lat samotnej opieki nad dzieckiem gdy jej mąż korzystał z uciech fizycznych. Pięć lat wyjętych z życia, pełnych obowiązków, bez oparcia w drugiej osobie. Ludzie często nie potrafią poradzić sobie z tym że zostali zdradzeni. Autorka pięć lat żyła w beznadziejnej relacji dla dobra dziecka. I ty (specjalnie z małej litery) mówisz że jej zabrakło odpowiedzialności za swoją decyzję? Gorzkakawa, mam nadzieję że nie jesteś z nikim w związku. Bo na miejscu twojego partnera byłbym przerażony tym jakie poglądy głosisz.
Ciekawe, że przyczepiacie się, że autorka jest nieodpowiedzialna, bo zostawiła dziecko. A o ojcu ani słowa? Po pierwsze nie zostawiła dziecka samego tylko właśnie z ojcem. A po drugie to może gdyby on był kochający i też przykładał się do opieki nad dzieckiem to autorka by się nie załamała i została? Jednak we dwoje łatwiej... A tak autorka zrobiła to co on: odeszła. Tylko on pod kątem zaangażowania i obecności psychicznej odszedł pierwszy.
Jak dla nie ma powodów, aby cie nienawidzić. Ludzie z natury działają tak, że najpierw muszą zaspokoić swoje potrzeby, aby móc zaspakajać potrzeby innych.
Być może szale przeważyło to, że dziecko w trakcie porodu stało się niepełnosprawne. Wcześniej autorka zakładała, że da rade. Być może to wina niepełnosprawności dziecka. Poza tym jak dla mnie nie da się przewidzieć takich rzeczy, skąd miała wiedzieć, że jednak nie da rady? I nie bawi się życiem dziecka. W sumie nic z nim nie robi, skoro zrzekła się praw.
@Etanolansodu są też takie sytuacje gdzie kobieta bardzo mocno chce dziecka, stara się o nie i jest ucieszona faktem ciąży, ale po porodzie coś w niej pęka i nic do dziecka nie czuje. Wtedy też się bawi jego życiem?
Etanolansodu w takim razie w ogóle się nie rozmnazajmy, najlepiej będzie xd
Dokładnie, nie rozmnażajmy się. Wtedy Etanolan powinna być spokojniejsza. Bo ogólnie nigdy nie wiemy co nas spotka, jak sie zachowany w nowej sytuacji czy co jak na nas wpłynie. Równie dobrze autorka mogła pokochać dziecko po porodzie, co się chyba nawet często zdarza.
Etanolansodu przecież już pisałam wyżej. Możemy się rozmnazac wiedząc że chcemy dzieci na milion procent i będziemy je kochać a po porodzie nie czuć do dziecka nic. Depresja poporodowa. Tak to się nazywa.
Poza tym nigdy nie mamy pewności że będziemy kochać swoje dzieci.
Proponuje nie dyskutować z Etanolan. To dziecko a dzieci i ryby głosu nie mają. Kłócąc się z nią, dowartościowujecie ją, dajecie jej atencję, której pożąda.
Teraz "ZABAWIŁAŚ SIĘ ŻYCIEM DZIECKA", a jakby usunęła od razu to by było "ZABIŁAŚ BEZBRONNEGO CZŁOWIEKA". O, a jakby oddała, bo niepełnosprawny, to "WYRODNA MATKA, WYRZUCA DZIECKO, BO NIEPEŁNOSPRAWNE".
Żeby było zabawnie, najczęściej wszystkie trzy hasełka padają od tych samych osób, w zależności od sytuacji. Ot, są tacy, co się zawsze przypieprzą.
Docha, uwierz, że takich dzieci jest mnóstwo. Miałem ostatnimi czasy sporo doczynienia z nastolatkami w wieku 15-18 lat. Niestety, nikt im nie odetnie internetu, i jesteśmy zmuszeni czytać ich mądrości. Bo przecież świat jest czarnobialy.
eeee
zdajesz sobie sprawę że tak samo mogą się bronić gwałciciele i mordercy ?
"Musiałem się zaspokoić" "Ona (moja żona którą zatłukłem młotkiem) przeszkadzała mi się rozwijać" itp. itd.
Ale jest jedna sprawa - skoro sobie kobiety wywalczyły już tyle praw dla Matki-Polki to niech zdadzą sobie sprawę że z prawami przychodzą też obowiązki. I taka Matka ma też OBOWIĄZEK zajęcia się dzieckiem. Skoro ma prawo decydować o jego życiu - co same sobie wywalczyłyście.
Tak drogie panie. Macie nie tylko prawa ale i obowiązki. Jak każdy na tym świecie. Zaskoczenie co nie ?
Dziękuję za to wyznanie. Może w końcu ludzie uwierzą, że hasło "urodzisz to pokochasz" to g... prawda. Cieszę się, że jesteś teraz szczęśliwa, że odważyłaś się powiedzieć "nie" życiu, które nie było dla Ciebie dobre :) życzę powodzenia tam dalej, teraz będzie już tylko lepiej! :)
Prawdopodobnie opieka medyczna w szpitalu zawaliła sprawę i spowodowała uszczerbek na funkcjonalności dziecka, ale co ich to obchodzi. I doskonale rozumiem autorkę wyznania. Niech jej się wiedzie i koszmary jej nie dręczą. Dziecka jakoś mi nie żal - gdyby było gatunku psiego/kociego nikt nie rozpaczałby nad koniecznością jego "uśpienia".
Ty tak serio? Ja zauważyłam, że w dzisiejszych czasach wiecej empatii jest do zwierząt niż dzieci. Choćby ostatnia sprawa z psem który prawie zagryzł dzieci. Nikt nie współczuł 8 miesięcznej dziewczynce tyko psu. I nie wnikam już, że spora w tym wina rodziców dzieci, ale całkowity brak empatii względem dziecka było widać w komentarzach.
W tej sytuacji pies akurat rzucił sie na matkę ktora trzymała na rękach 8 miesięcznego dzieciaka na rękach. Dziewczynka o ile z tego wyjdzie bedzie oszpecona. W moim mieście ktoś przed chwilą dodał ogłoszenie, że ktoś porzucił psa, milion komentarzy co by zrobili z tym kimś, co za bestia. Przed chwilą czytam o kobiecie która urodziła do wiadra i zabiła noworodka, gdzieś tam go zakopali i tam komentarze że biedna, że szkoda, że aborcja nielegalna, że pewnie trudna sytuacja. Żeby nie było, nie wartościuję życia żadnej istoty. Mam empatię i do zwierząt i do dzieci. Ale chce tylko pokazać, ze gówno prawda, że ludzie nie interesują sie zwierzętami. I sama po sobie pokazujesz to o czym mówię, żal ci zwierzęcia a nie myślisz o dziecku tylko z góry zakładasz, ze dzieciak coś mu zrobił co w tym przypadku jest nieprawdą.
@outoftheworld ciekawe czy byś tak mędrkowała jakby Tobie ktoś w czasie choroby powiedział, że masz zdychać, bo jakbyś była psem, to nikt by Cię nie ratował. Po to rozwijamy się jako społeczeństwo, aby pomagać chorym ludziom. Jasne, że jeśli wiadomo, że człowiek urodzi się chory to lepiej podjąć decyzję o aborcji, ale jeśli jest to kwestia wypadku, to trzeba korzystać z tego co mamy. Mamy rozwiniętą medycynę, mamy rodziny oparte na związkach emocjonalnych, a nie instynktownym rozmnażaniu się w nieskończoność. Myślałam, że ludzie są na wyższym poziomie rozwoju niż zwierzęta - Ty chyba niekoniecznie jesteś.
Masz prawo być szczęśliwa. Szkoda mi Twojego syna, ale nie można zmusić do miłości
Powiem tak - wieszanie psów na autorce idiotyzm, w końcu dziecko ma ojca. Nie zostawiła dziecka samego, tylko pod jego opieką.
„Ale ten ojciec się nim nie zainteresuje, będzie myślał tylko o nowych dziewczynach” - dlaczego odpowiedzialność autorki za dziecko ma być większa niż mężczyzny? On sie mniej interesował dzieckiem, wiec cała odpowiedzialność na nią? On mógł zrezygnować z obowiązków, a jej nie wolno? Sama sobie dziecka nie zrobiła, do tego trzeba dwojga.
Do tych co uważają, że to obowiązek matki się poświecić i zostać z dzieckiem nawet jak go nie kocha: „Dzieci pozbawione miłości macierzyńskiej są niezdolne do nawiązania satysfakcjonujących relacji emocjonalnych w dorosłym życiu, chyba że to uczucie otrzymają od kogoś innego.” - J. Bowlby, psycholog, naukowiec, ceniony na całym świecie eksperymentator pracujący nad problemem więzi emocjonalnych. Czyli ogólnie rzecz biorąc autorytet w tej dziedzinie. Zdrowiej dziecku wyjdzie brak kontaktu z niekochającą matką i być może otrzymanie jej od ojca/którejś z jego partnerek, niż przebywanie z matką, która nic do niego nie czuje