#ud2qW

Pracowałam kiedyś jako manager w firmie, która miała kilka lokalizacji. Większość moich współpracowników była płci męskiej. Większość z nich to panowie, z którymi można było konie kraść i iść na koniec świata. Miałam naprawdę zgrany zespół. Czasem odwiedzał nas kierownik regionalny, z nim również mieliśmy dobre relacje. Traktowałam go tak samo jak pozostałych kolegów. Nie wyróżniałam go i nie dałam mu odczuć, że mi się podoba, wręcz przeciwnie, nie był w moim typie. Po prostu odpowiadało mi towarzystwo zdominowane przez płeć przeciwną, ale miałam również dwie koleżanki. 
Dostaliśmy zaproszenie na imprezę firmową, która odbyła się w mieście kierownika regionalnego. Przysłał mi wiadomość w stylu „skoro przyjedziesz, to oczywiście, że będę”. Potraktowałam to jako komplement. Zorganizowaliśmy busika i pojechaliśmy. Niestety ja następnego dnia musiałam od siódmej rano być już w pracy. Z wyżej wspomnianym kolegą wypiliśmy po drinku razem, przyznaję, miło się rozmawiało... ale zupełnie tak samo miło jak z innymi kolegami. Wybiła północ i zbieraliśmy się do naszego miasta, gdy kolega kierownik regionalny wybełkotał do mnie: „Tooooo nie jedziesz do mnie?”. Nawet gdybym chciała, gdyby była taka możliwość, gdyby dał mi znać, że czegoś oczekuje ode mnie... to nie mogłam. 
Obraził się zarówno na mnie, jak i na moich współpracowników i usilnie starał się utrudniać nam pracę.
karolyfel Odpowiedz

Pomyśl, jaką szczęściarą jesteś: koleś ze swoim "charakterem" zdemaskował się długo przed tym, zanim mogło się wydarzyć coś niezręcznego.

Dodaj anonimowe wyznanie