#vj1qC

Ta historia zdarzyła mi się w czasie pobytu w Hiszpanii.
Nie jest to dla mnie obcy kraj, język również jest mi bliski, choć może nie znam go perfekt. Byłem wysłany przez firmę na miesięczne szkolenie w okolicach Bilbao. Rejon ciekawy, komunikacja miejska pod nosem, więc korzystałem z niej, jak chciałem coś zwiedzić w wolnym czasie. Kupiłem sobie coś w rodzaju karty miejskiej, załadowałem i jeździłem zadowolony zazwyczaj autobusami. Oczywiście terminal był w każdym autobusie, więc wchodząc ją odbijałem, a wychodząc również, co wiązało się z odjęciem odpowiedniej kwoty w zależności od długości przejazdu.
Pewnego razu postanowiłem pojechać pociągiem, karta obowiązuje ta sama, więc czekam, aż podjedzie szynobusik, wchodzę do wagonu i moment zdziwienia... Gdzie jest terminal? Nie ma, nikt z wchodzących też karty nie odbija. Wtedy przypomniałem sobie, że na stacji stało jakieś pudełeczko i kątem oka widziałem, jak ktoś zbliża kartę do niego, ale jakoś to zignorowałem. Krótko mówiąc, jechałem na gapę... Ale co tam, przecież to tylko kilka przystanków, a zaoszczędzę kilka euro.
No i po chwili zjawili się ONI, kontrolerzy... W myślach widziałem już rozmowę z nimi, co tu powiedzieć, jak się tłumaczyć, 50 euro mandatu co najmniej... Uciec bez sensu, a do stacji jeszcze i tak kawałek. Już się nawet pogodziłem ze stratą kasy, gdy nagle powstało zamieszanie. Otóż jakaś Cyganka jechała bez biletu, więc oczywiście cała uwaga była skupiona na niej, bo stawiała się i krzyczała. Pociąg wjechał na stację, tam zatrzymał się i weszli mundurowi. Ja tymczasem po cichu wyszedłem, znalazłem terminal, odbiłem kartę i wszedłem ponownie do innego wagonu. Już spokojny jechałem dalej i czekałem na kanara tylko po to, żeby mnie zignorował i poszedł dalej... Kocham ten kraj :)
karlitoska Odpowiedz

W razie czego, nie trzeba jeździć do Hiszpanii żeby przeżyć taką adrenalinę - w Polsce też można uciekać przed kanarem.

Koniowaty Odpowiedz

W okolicach Bilbao byś się nie dogadał w żadnym indoeuropejskim języku.

upadlygzyms

No nie, zdarzają się Baskowie mówiący również po hiszpańsku. A jak dokładniej poszukać to nawet po angielsku.
Istnieje teoria, że Baskowie to ostatnia grupa pierwotnych mieszkańców Europy kontynentalnej. Cała reszta to najeźcy z południa a przede wszystkim wschodu. Tak jak Lechici przykładowo.

Caldas

Lechici Hiszpanii raczej nie najechali.

upadlygzyms

Nee, Lechici to była 10 albo 12 fala. Odpuścili sobie dalszą ekspansję będąc w szeroko rozumianych okolicach Wisły / Warty.

marsupial

@Koniowaty a te informacje to skąd masz dokładnie? Oczywiście że w Bilbao dogada się po hiszpańsku. Hiszpański, zarówno jaki i baskijski, są tam uczone w szkołach. Na dobrą sprawę prędzej właśnie dogada się po hiszpańsku niż po baskijsku, bo praktycznie każdy zna hiszpański, a nie każdy baskijski. Ja miesiąc temu byłam w Kraju Basków, między innymi właśnie w Bilbao, i z każdą osobą bez problemu porozumiewałam się po hiszpańsku. Rozmawiałam z rodowitym Baskiem, który sam mówił że pomimo że się tam urodził, to baskijskiego nie zna. Miał go w szkole, ale poza szkołą nigdy go nie używał i zapomniał. Co z resztą uniemożliwiło mu pracę dla rządu, bo tego typu posady wymagają posługiwania się językiem baskijskim i hiszpańskim. Ogólnie język baskijski jest językiem zagrożonym, właśnie przez to że populacja ludzi posługujących się nim spada. Rząd próbuje tą sytuację resuscytować, co myślę że jest dla nich ważne biorąc pod uwagę fakt że dla Basków autonomia jest piorytetowa.

Dodaj anonimowe wyznanie