#xI0DM
Z Pawłem znamy się od wielu, wielu lat (licząc praktycznie w dziesiątkach). Coś zawsze między nami było, szczeniackie zauroczenia, różne śmieszne historie. Słowem - mamy przeszłość. Od lat jesteśmy we w miarę regularnym kontakcie.
Po tym krótkim słowie wstępu: Paweł odezwał się do mnie na wiosnę i wtedy zaczęliśmy dosyć często pisać, o wszystkim. Pod koniec lata okazało się, że rozstał się ze swoją wieloletnią partnerką. Cały czas traktowałam tę relację jako kumpelską, bo nawet nie dopuszczałam myśli, że po tylu latach nadal może być coś na rzeczy. Dopóki nie napisał do mnie zaraz po tym, jak go rzuciła, dopóki nie zaczął mi pisać, że jest pewna dziewczyna, o której myśli od lat i zawsze czegoś z nią chciał, ale jakoś nigdy do końca się nie udało, dopóki nie zaczął mówić, że w jednej kwestii pozostanie tajemniczy. Cały czas to traktowałam z dystansem. Aż nie zaprosił mnie na kolację. Nie chciał powiedzieć, gdzie idziemy. Wtedy zaczęłam trochę się zastanawiać... No przyznacie, wyglądało to podejrzanie.
W końcu nadszedł ten wieczór. Faktycznie, fancy restauracja, zarezerwowany stolik - myślę sobie najs. Zamówiliśmy driny, no i skoro mnie zaprosił, to nie wezmę drogiego jedzenia, bo to tak głupio trochę. Wieczór płynie, wspominamy stare czasy, aż tu nagle typ zaczyna mi wylewnie opowiadać o znajomej, która mu się podoba. Tak, znałam ją - i tak, to był najtrudniejszy do zachowania poker face w moim życiu. W mojej głowie rozgrywał się właśnie festiwal śmiechu i żenady. Łzawe historie o tym, że ta laska poczuła się jak nagroda pocieszenia po byłej płynęły do końca wieczora.
Finał tej historii jest najpiękniejszy: koleś zapłacił za nas, owszem - żeby wyjść na gentlemana. Gdy kelnerka odeszła, szeptem dodał "podliczę cię i wyślę ci numer mojego konta". Ani się zbyt nie najadłam, ani się nie bawiłam szampańsko, a mój portfel zubożał o stówkę. Tyle dobrze, że chociaż mnie odprowadził na przystanek.
Morał z tego taki płynie:
Kiedy myślisz o lasce jak o ziomalu,
to nie zamawiaj stolika w super lokalu,
idźcie na kebsa albo do maka,
gdzie każdy sam zapłaci za swego kurczaka.
Morałów nie lubię, ale taki rymowany nawet ujdzie. 😂
Rymowanych jeszcze bardziej nie lubię
Komentarz Kasztana w mojej głowie wybrzmiał głosem Smerfa Marudy 😂
No fakt, żaden z moich ziomali na kebsa czy maka mnie nie zaprasza, ale gdybyśmy poszli do fancy restaurant a nie na kawę i ciacho czy browar, to też bym tak pomyślała. A zakończenie jest ... Co za gamoń 🤦
Mnie jeszcze jedno w tym razi. Facet zaprasza dziewczynę do nietaniej restauracji, bo ma do niej jakąś sprawę, a na końcu szepcze, że prześle jej rachunek. Prawdziwy gentleman...
Po czymś takim bym mu nic nie przesłała. Albo się płaci za kogoś rachunek albo się go dzieli na dwie osoby, płacenie na pokaz żeby kelnerka widziała jaki z niego gentleman a później oczekiwanie, że mu dziewczyna odda za siebie jest zwyczajnie głupie. Poza tym na miejscu dziewczyny potraktowałabym to jako zapłatę za sesję słuchania jego gorzkich żali.
Koleś burak na maksa. To, że Cię zaprosił do fancy restauracji i zarezerwował stolik spoko. Że Ci to dało do myślenia - no to już Twoje myślenie odegrało rolę. Akurat jeśli chodzi o kontekst no mogło. Ale że kolo na koniec zapłacił i orzekł, że się z Tobą rozliczy to jest burak.
Gdybyście razem wybrali fancy knajpę to moglibyście każdy płacić za siebie, ale jak koleś Cię zaprosił do drogiej knajpy i na koniec rzuca, że się rozliczycie to żenada. I żeby nie było jestem zwolenniczką płacenia za siebie. Ale tylko burak z brakiem wyobraźni zaprasza do drogiej knajpy kogoś dla kogo jest ona za droga i na koniec żąda o rozliczaniu rachunku.
Mi się wydaje że celowo bawił twoimi uczuciami bo nie chcę mi się wierzyć że dorosły facet tak by postępował...
@Cook bawił się*
Gość chyba nie wyrósł z piaskownicy. I nie chodzi mi o dyskusje o znajomej, która mu się podoba.
Naucz się nie mieć oczekiwań i nie budować wizji świata w głowie to będzie Ci łatwiej w życiu
Ty sobie zrobiłaś niepotrzebnie nadzieję, ale to on był ciemny?
Nie rozumiem faceta, który zaprasza (nie proponuje, ale zaprasza) na kolację, za którą nie ma zamiaru zapłacić w całości. Chyba lepiej dla Ciebie, że jest kumplem (może jest jeszcze). Rozumiem feministki, ale gdy kobieta przed zamówieniem nie zaznacza, że płaci za siebie, to rachunek reguluje zapraszający.
Ale fancy to że co? Bo ja taki nieobyty w wielkim świecie. Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko ;)
I zapomnieć wszystko...
Nie wzięłaś drogiego jedzenia, nie najadłaś się, a w portfelu stówa mniej. No to niezła restauracja.
Tym bardziej źle to świadczy o kolesiu, że zabiera kumpele do takiego miejsca i jeszcze każe jej płacić.