#yJmJA
Albo też: Każdy mierzy się ze swoimi problemami.
Tych powiedzeń jest wiele, ale sprowadza się to do jednego: nie ma człowieka bez problemów. I to jest fakt, każdy ma swoje problemy, z którymi musi sobie radzić, czy to samodzielnie, czy z pomocą. Niejednokrotnie nie docenia się tego, co się posiada, a skupia się tylko na problemach lub brakach. Mam szczęście mieszkać 10 minut na piechotę od pracy? Co z tego, skoro mam małe mieszkanie. Mam szczęście mieć własny samochód? Co z tego, skoro rodzina w innym kraju. Zawsze jest „co z tego”, bo nasz mózg jest tak stworzony, by skupiać się na negatywach. Wynika to z instynktu przetrwania, negatywne myśli są wywlekane i analizowane znacznie bardziej niż pozytywne, by ich unikać w przyszłości. Niewdzięczne, ale „it is, what it is”. Dobra, ale do brzegu.
Też nie jestem wyjątkiem. I pewnie dużo osób mi zarzuci przechwalanie się, ale ja mówię o faktach: zarabiam więcej niż 98% osób w kraju (zgodnie z raportem wynagrodzenia.pl), mam ogromne grono przyjaciół, którzy skoczyliby za mną w ogień, kochającą, zdrową i pełną rodzinę bez ogromnych (lub, co gorsza, prawnych) konfliktów. Mam własne auto, pracę zdalną, masę umiejętności. Uczę się wielu języków, co więcej: wiem, jak się skutecznie uczyć, a także mam tę rzadka zdolność przekazywania całej mojej wiedzy w asyście anielskiej cierpliwości. Jestem elastyczny i adaptacyjny, mam rozległą wiedzę o bardzo wielu (acz nie wszystkich) tematach i potrafię się włączyć w niemalże każdą dyskusję. W razie potrzeby jestem gotowy pomóc bezinteresownie, nawet jeśli wiąże się to z podróżą do innego województwa na jeden dzień.
Ja jestem absolutnie świadomy tego, jak wiele szczęścia mam.
I na co mi to, skoro w tym wszystkim od lat brakuje mi jednego, ostatniego puzzla tej układanki: związku? To nie jest tak, że ja związku nie chcę lub nie szukam. Miałem okazję być w dwóch związkach, oba okazały się toksyczne. Kilka razy od związku dzielił mnie jeden krok, ale życie uznawało, że jednak nie. W żadnym wypadku to nie była moja inicjatywa ani wina, po prostu „tak się stało”.
I uprzedzę komentarze „po prostu kogoś poznaj”. Dostaję ataku paniki, kiedy muszę rozpocząć rozmowę z obcą osobą, oblewają mnie zimne poty i uginają się pode mną nogi. I to dotyczy zarówno osoby w parku, jak i ekspedienta w sklepie. Aplikacje randkowe? Świetnie, dzięki nim mam kolejne trzy przyjaciółki. Pudło.
Ja wiem, że mam określone wymagania co do związku (pieniądze nimi nie są!) i one od razu wykluczają 80% społeczeństwa, ale nie chcę się męczyć tylko po to, żeby ten związek był. Tylko że potem dowiaduję się, że osoby mające mniej do zaoferowania sobą są w szczęśliwym i zdrowym związku i płakać mi się chce z tego powodu. A ja chcę się jedynie móc czasem przytulić i wypłakać.
"osoby mające mniej do zaoferowania sobą są w szczęśliwym i zdrowym związku"
Nie jesteś w stanie prawidłowo ocenić "oferowanej wartości" danego człowieka. Przede wszystkim dlatego, że ogromna część spraw "związkowych" dokonuje się (czy też spełnia się) w intymności zacisza domowego, do którego nie masz dostępu.
Ocena "oferowanej wartości osobnika" poprzez ogólnie dostępne / zauważalne cechy jest zwyczajnie niepełna i pozorna.
Może się zdarzyć, że mężczyzna nie zarabia tyle co Ty, ale jest świetnym partnerem w życiu codziennym - czego nie masz możliwości ocenić z daleka, bo nie masz wglądu w dziesiątki, setki szczegółów ich wspólnego wędrowania.
Zastanawia mnie też poziom Twoich wymagań - i zapytam, czy jesteś pewny, że istnieje kobieta, która je spełni?
Czy przypadkiem nie jest tak, że ustawiłeś ten poziom wysoko tylko po to, aby mieć wytłumaczenie (przed sobą, przed innymi), dlaczego ciągle pozostajesz sam.
Żeby nie było. Absolutnie nie mam nic do ludzi, decydujących się na życie singla.
Osobiście bardzo sobie cenię samotność - no ale ja mam już dorosłe dzieci, więc moja sytuacja jest zupełnie inna.
Hej, też jestem singlem, tylko w wersji kobiecej. I też byłabym naprawdę superfajna, gdyby nie te elementy, które sprawiają, że nie jestem superfajna. I też byłabym świetna w związku l, gdyby nie to, co sprawia, że świetna w związku nie bywam. Witaj w klubie 🙂
Bardzo mi się podoba Twój opis - pełen świadomości Siebie, a jednocześnie lekko filuterny i uśmiechnięty. Na pewno kiedyś tak poukładasz te wszystkie puzzle, że będziesz mogła powiedzieć "Jestem superfajna i świetna w związku" (a towarzyszące Ci osoby to bez wahania potwierdzą) ☀️
Dziękuję, Frog 💖 Czas pokaże... 🥲
To mój mózg i mojego męża chyba są jakoś inaczej stworzone, bo my jesteśmy naprawdę wdzięczni za nasze życie. Mimo, że ostatnio spotkała nas naprawdę wielka tragedia i dużo przeszliśmy, staramy się pozbierać i znowu patrzeć z optymizmem. A nie mamy wcale wielkiego domu, najnowszego suva, nie umiemy wielu języków, ale dużo doceniamy co mamy i ile możemy spędzić razem czasu. Nie
"jesteśmy naprawdę wdzięczni za nasze życie"
Kiedyś trochę śmieszył mnie nagłaśniany trend "zawsze bądź wdzięczny". Ale gdy pewnego pięknego poranka przywrócono mi krążenie (a przecież mogło nie wrócić), dotarło do mnie, co tak naprawdę znaczy "być wdzięcznym". Dotarło, zostało, i jest mi z tym dobrze.
"staramy się pozbierać i znowu patrzeć z optymizmem"
To też pragnę podkreślić, wyciągnąć z Twojego komentarza.
Optymizm daje moc, a pesymizm - dosłownie zżera nas i naszą energię.
Pozdrawiam optymistycznie 🤗
Frog czasem głupie trendy nie są, aż tak głupie jak by się wydawało. W krajach zachodnich ludzie masowo przeszli przez kryzys wiary (jak dla mnie pozytywna rzecz), ale nie mają alternatywy. Takie techniki mindfulnessi świetnie zastępują modlitwę. A co do optymizmu to czasem jest to kwestia wyboru, albo ja to nazywam higienizacji swoich myśli. Ręce się myje, a rzadziej się mówi o tym by głowę też oczyszczać. Oczywiście nie da się wgl nie martwić, to to by prowadziło do problemów, braku przewidywania ich, ale nadmierne zamartwianie się jest zwyczajnie niezdrowe.
Do jasnej anielki. Facet, doskonale wiesz, z czym masz problem. Doskonale. Ataki paniki przy rozpoczynaniu rozmów z obcymi osobami? Jak chcesz znaleźć związek w ten sposób? Masz w gruncie rzeczy dwa realne wyjścia. Albo sam sobie z tym poradzisz ćwicząc DO SKUTKU rozmowy. Albo poszukaj pomocy u terapeuty, który pomoże ci z tymi lękami społecznymi. Trzecie wyjście to marnowanie czasu i liczenie na cud. Oczywiście nikt ci nie zagwarantuje związku, ale w tym momencie nie zrobiłeś wszystkiego, co mogłeś, by ten związek znaleźć. Z całego serca życzę ci powodzenia. Zabieraj się do roboty!
Stary, idź na terapię. Raz z tymi lękami. Dwa- skoro dwa na dwa Twoje związki okazały się toksyczne, to może masz tendencje do wybierania partnerek z jakąś cechą która potem przejawia się toksycznością(tak jak kobiety twierdzące "łobuz kocha najbardziej).
Kurcze też mam trochę podobne odczucia, mam takie wnioski że to częściowo przez życie online. Też pracuję zdalnie i nie chcę z tego rezygnować, wiele lat poświęciłam żeby mieć tego typu styl pracy, ale co zauważam? że omija mnie "prawdziwe życie", czyli to które mimochodem toczy się gdy jednak spędzasz ten czas między ludźmi na co dzień, a nie zza biurka komputera w domu. Nie mówię, żeby poznać bliską osobę w pracy bo to też różnie bywa, ale jednak większe wystawienie się na takie bodźce jest. Druga sprawa, że jak się było młodszym (czy też jak mi się wydaje w czasach bez Internetu), to życie zmuszało nas do poznawania grup osób, domówki, sąsiedzi, spotkania, i zawsze się kogoś poznawało. Teraz ludzie siedzą w domach więcej, a jeśli by się chciało kogoś poznać to trzebaby szukać na jakichś zajęciach tematycznych, kiedy masz szansę poznać się w miarę naturalnych warunkach, powoli oswajając się. Trzeba stwarzać okazje żeby być z ludźmi więcej a ... Pracując zdalnie sama się borykam z tym problemem więc łącze się w bólu :p
Nie wiem czy Twoje wymagania są realistyczne ale zwykle gdy ktoś jest ambitny, rozwija się to też szuka podobnych sobie, stąd pewnie ta frustracja. Mam wrażenie że kiedyś serio było prościej, a ludzie bardziej nieśmiali czy introwertyczni też mieli czas żeby się rozkręcić. Ja sobie nie do końca wyobrażam iść z kimś z nastawieniem na randkę, gdy tej osoby nawet trochę nie znam. A im się jest starszym tym tych okazji jest mniej.
Rozumiem, w 100 %, taka sama sytuacja, zależy mi żeby mój przyszły mąż był wierzący, i wszystkie inne aspekty życia są super, ale nie mam go z kim dzielić.
Czytałam, że aby być naprawdę szczęśliwym, trzeba się spełniać w każdym aspekcie życia. Gdy jeden leży, nieważne, jak cudowne są inne - szczęście jest nieosiągalne.
Możesz albo zmienić swoje nastawienie, albo postarać się poprawić ten jeden aspekt. Ale z tymi związkami jest trudno, bo nie na wszystko masz wpływ.
Szczęście to nie jest stan ciągły, bo masz dużo czynników, które na nie wpływają. Można bywać mniej lub bardziej szczęśliwym w zależności od sytuacji i tego co się dzieje w życiu, ale to tak nie działa, że 25 października 2024 zostajesz człowiekiem naprawdę szczęśliwym i to trwa do końca życia.