Ostatnio, gdy w końcu spadł śnieg, prowadziłam rano samochód. W jakiejś wiosce zauważyłam pana odśnieżającego chodnik, cały ten śnieg rzucał na odśnieżoną już drogę, gdzie robiła się niebezpieczna ślizgawka. Zdenerwował mnie swoim zachowaniem, ale spieszyłam się na egzamin i nie wiedziałam, czy może nie robi dobrze.
Pojechałam dalej, gdzie minęłam się z pługiem śnieżnym.
Dawno nic mnie tak nie ucieszyło, jak wyobrażenie sobie tego pana po tym, jak śnieg wrócił na chodnik.
Chyba mam coś z Grażyny.
Dodaj anonimowe wyznanie
No to gdzie w takim razie ma wywalać snieg?
Do sąsiada na ogród. Przecież od tego się ma sąsiada, nie?
no raczej nie na drogę.
Chyba chodzi o to, że odkładanie w okolice krawężnika (trochę na ulicy, trochę na chodniku, albo na ulicy blisko chodnika) byłoby ok, a on walił po prostu na środek ulicy.
Do Januszowej zamrażarki xD
do wanny!
Nie wywalać. Zjeść
A ja tam jestem za użyciem miotaczy ognia...