#MYVt6

Lata temu w podstawówce miałem nauczycielkę, której jedną z metod pedagogicznych było szarpanie za włosy. Zemsty (spontanicznej) dokonałem w trakcie cyklicznej wizytacji kontrolnej pani z Kuratorium Oświaty. 
Pani nauczycielka oczywiście obłudnie milusia, grzeczna, do rany przyłóż, bo w ostatniej ławce siedzi pani kontrolerka. W połowie lekcji jakiś mój kolega zaczął dokazywać, a nauczycielka wtedy oczywiście grzeczniutko-milutko zwraca mu uwagę. Wtedy odzywam się ja: A dlaczego nie poszarpie go pani za włosy, tak jak zwykle to pani z nami robi?
Kontrolerka robi wielkie oczy, nauczycielka czerwona na obliczu jak flaga ZSRR, klasa ryczy ze śmiechu.

Po tej wizytacji już nigdy nie było przemocy ze strony tej nauczycielki w klasie. Babka nie śmiała też uskuteczniać wobec mnie żadnej zemsty. Po tej całej akcji nieco przytyłem, bo klasa jeszcze chyba z tydzień kupowała mi, jako bohaterowi, przysmaki w szkolnym sklepiku.
Dodaj anonimowe wyznanie