#z6lOV

Idealny incydent na poniedziałkowy początek dnia.

Wstałam rano o 5, dzień jak co dzień, zastanawiając się nad sensem istnienia nad kubkiem kawy. Moja szkoła znajduje się ok. 1h drogi od dziury nędzy i rozpaczy, w której mieszkam, toteż dość wcześnie muszę wyjść na autobus. Przystanek znajduje się tuż za zakrętem ulicy, na której stoi mój dom. Mimo to zawsze jestem tam kilka minut przed jego planowanym odjazdem, za to kierowca zawsze jest na kilka minut po tymże odjeździe. Stwierdziłam więc, że wyjdę dziś trochę później. Bo i tak zdążę.

Stałam już w ganku wiążąc szalik i zakładając rękawiczki, gdy nagle usłyszałam coś jakby wielką kupę złomu toczącą się przez moją ulicę. Rozpoznam ten dźwięk zawsze i wszędzie. Zerkam na zegarek - godzina 6:24. Minuta do odjazdu autobusu. "W dupę" myślę sobie i wybiegam z domu, bo na kartkówkę z "Pana Tadeusza" nie mogę się spóźnić. Nie gaszę światła, nie zamykam drzwi, wybiegam zza zakrętu i widzę to klekocące pudło na podjeździe, które za chwilę odjedzie beze mnie. Znacznie przyspieszam i oto widzę na swojej drodze niemałą przeszkodę: cholerny krzaczek imitujący żywopłot, który wójt kazał zasadzić przed zatoczką dla autobusów, no bo dlaczego nie? Słyszę, jak kierowca powoli zdejmuje nogę ze sprzęgła, więc postanawiam nie okrążać krzaków, a przeskoczyć je majestatycznie jak ten mustang, cobym zyskała cenne sekundy.

Więc skaczę. Rozkładam ręce jak ptak, przysięgam, że prawie bym odleciała. Już byłam po drugiej stronie, widziałam w oknie autobusu ludzi, którzy z zachwytem obserwowali mój popis. No i co? No i taki ch*j, bo noga mi się zaczepiła o ten durny krzak, parabola lotu uległa zniszczeniu, a ja wylądowałam twarzą na betonie, gubiąc przy okazji wszystko co miałam w kieszeniach kurtki i patrząc, jak autobus odjeżdża beze mnie.

Wtem zjawił się nade mną przystojny młodzieniec. Podał mi mój potłuczony telefon, klapkę i baterię, po czym pomagając mi wstać, skwitował:
- Ale pierdolłaś.

I poszedł. Nie, nie jesteśmy parą.
DzieciakSlytherinu Odpowiedz

I believe I can... Pfffjebut!

Robroyek

Komentarz rozwalił wszystko :,-)

Nu88 Odpowiedz

I wróciłaś, żeby zgasić światła i zamknąć dom.

AnonimowyAnonim647 Odpowiedz

Przyjemnie sie czytało ;)

amoremio Odpowiedz

A Pan Tadeusz zaliczony?

kotekmietek Odpowiedz

Świetnie piszesz :)

Hannibal Odpowiedz

Wyznanie mi się bardzo podoba, wyglada jak jedna z przygód Lesia z książek Chmielewskiej :D

Chinchill Odpowiedz

Niesamowite jak potrafisz budować napięcie:) Byłabyś dobrą pisarką thrillerów ;)

xXlostXx Odpowiedz

Wybacz, ale zaczęłam się śmiać xd

AryaStaark Odpowiedz

Fajnie napisane :D

Reader Odpowiedz

.parabola.nielotu.

Zobacz więcej komentarzy (16)
Dodaj anonimowe wyznanie