Jestem biegłym rewidentem, audytorem, jak zwał tak zwał. I zrobiłem coś bardzo głupiego. Spotykam się i sypiam z klientką, czego nam nie wolno. Jak przyjdzie mi podpisać jej rozliczenie, będę musiał podpisać dokumenty potwierdzające iż nie mam bliskich relacji z klientką i nie mam jakichkolwiek interesów względem tego jak się biznes rozwija, rezultaty itp. Chodzi o to, żeby nie było ryzyka manipulacji czy oszustwa.
Klientka chodzi z myślą sprzedaży firmy i jeżeli zdąży przed rozliczeniem rocznym jakoś uda się to ukryć. Jeżeli nie, to albo będę musiał kłamać w papierach albo przyznać się szefowi do relacji, na co wiadomo nie wiem jak zareaguje. I chodzę cholera i czekam aż na coś się zdecydujemy. Na szczęście ona rozumie i na razie to ukrywamy. Ale kurde co za bałagan...
Dodaj anonimowe wyznanie
"nie wiem jak zareaguje" - sprawdź w umowie o pracę, to będziesz wiedział.
Albo w kodeksie karnym/postępowania cywilnego.
Albo w książce kucharskiej, albo w rozkładzie jazdy pociągów, ewentualnie w programie telewizyjnym...
Czy możecie mi - wy biegli w prawach wszelakich - wyjaśnić, co wspólnego ma kodeks karny albo kodeks postępowania cywilnego z tym wyznaniem??
Raczej jakiś kodeks etyki biegłego rewidenta czy coś takiego by sie przydał. Wydaje mi się ze Polska Izba Biegłych Rewidentów coś takiego wydała
Kaloryfer - to się nazywa konflikt interesów i jest dość mocno obwarowane przepisami, z dość poważnymi konsekwencjami (o ile firma jest porządna i zależy jej na opinii).
@Albercik, to pokaż mi te "przepisy" w kodeksie karnym albo w kodeksie postępowania cywilnego.
Wymień się klientami z osobą na tym samym stanowisku.
To by było teraz chyba najbardziej optymalne, o ile jest w ogóle możliwe. I autor miałby swoją kobietę, a ona jego, i zachowałby pracę. Chyba że kiedyś przypadkiem wyszłaby informacja, że sypiali ze sobą nawet wtedy, gdy było to zakazane 😓 Zastanawiam się co w tej chwili kieruje autorem. Jakieś poważne uczucie czy jednak zwykła chuć. Bo jeśli przede wszystkim to drugie, to słabo, że własne popędy stawia wyżej nad pracę, zasady i zaufanie, jakim darzy go szef i współpracownicy.
Wiesz, że takie sprawy często wychodzą na jaw i wtedy będziesz mieć przechlapane. Zawsze ktoś może węszyć, albo przez przypadek/nieostrożność wydacie się.
Twoja klientka zapewne ma konkurencję, którym jej upadek byłby na rękę, ew. faceta który raczej nie puści płazem zdrady, zresztą zawsze znajdzie się "życzliwa" osoba, która z chęcią was wtopi, ot tak z czystej wredoty.
Człowiek pakuje się w największe problemy, gdy zamiast głową myśli tym co ma między nogami.
Ja mam między nogami zapuszczonego zimowego boberka.
Ale nigdy nie myślałam boberkiem 🙂
Trochę Ci współczuję, jeśli Ty tak masz...
*prostackie
Po co się przyznawać. Ty weź rozkmil czy ktoś z waszego otoczenia może coś wiedzieć i was wykryć. Mieszkalam w małej miejscowości gdzie każdy o wszystkich coś wiedział w każdym bądź razie w firmie. Ale w następnej nikt nic nie wiedział. Praca to praca. Zachowuj się profesjonalnie w robocie i tyle. Nie okazuje nic i tyle. A jakby co to kłam. Słowo przeciwko słowu. Musieliby was wykryć by coś udowodnić.
Tak, zachęcaj do oszustwa, Karina, bardzo moralnie 👍
Jeżeli rok obrotowy masz zwykły, to szanse na sprzedaż firmy do rozliczenia rocznego są prawie żadne. Zbieranie ofert, DD, negocjacje...
Kombinuj dalej, zawsze jest jakieś rozwiązanie.
Idz do szefa i pogadaj.