#21Hbw

Znacie te drobne, urocze różnice w związku, które po latach nazywane są „motywem”?

Jestem z moim mężem od 12 lat i mamy troje dzieci. On zarabia, a ja siedzę w domu, co zostało podjęte jako decyzja 9 lat temu, ponieważ Średni jest przewlekle chory i wymaga stałej opieki. Nie ciągniemy z MOPS-ów. Mąż zarabia, a ja dorabiam pierdołami. Trzy lata temu sprzedaliśmy mieszkanie po mojej babci i kupiliśmy mały domek na przedmieściach. Dwa lata temu kupiliśmy też działkę oddaloną o 60 km od miejsca zamieszkania, taką całoroczną z domem (domeczkiem o powierzchni 35 m² na dole i 20 m² na górze) ogrzewanym kominkiem, kuchnią węglową, wędzarnią i ogrodem. Jednak coś zaczyna się psuć. Mąż ma taką specyfikę pracy, że albo jest nieobecny przez 2-3 tygodnie, albo jest cały czas. Chciał mieć psy, więc mamy psa rasowego kundelka do pół łydki oraz pitbulla. Tłumaczyłam, że o psy trzeba dbać, szkolić, lecz skoro mało jest go w domu, to w praktyce psy będą należeć do mnie, a czy na to jest gotowy? Tak, jest. Psy są z nami od roku, ale mają go w d****, a na moje komendy reagują. „No ale czemu tak? Pewnie nastawiłaś je przeciwko mnie” – tłumaczenie, że to ja je szkolę i daję im smaczki lub chwalę za prawidłową reakcję na komendę, a także mówiłam mu, że tak może być, zostało tylko skwitowane „no to szambo wy*ebało”.
Kiedyś potrafiłam robić z nim wszystko, współpracowaliśmy bardzo dobrze, ale od dwóch lat... Tłumaczę coś Średniemu, wkracza Mąż, by opowiedzieć mi o czymś i przerywa nam w połowie zdania. Mówię: „Kotek, nie teraz, omawiamy ważną rzecz”. Wtedy odchodzi obrażony. Może poświęcam mu zbyt mało uwagi, kiedy jest obecny, ale czasami rzeczy zasłyszane na YouTubie są mniej ważne niż wytłumaczenie 6-lat­kowi, dlaczego nie wolno dusić młodszego brata.
Myślałam o przepracowaniu, o depresji, o ADHD. Umówiłam go do psychologa i psychiatry obok miejsca, gdzie i tak musi się „meldować” co dzień. Był zachwycony, ale nie poszedł. Coraz częściej reaguje agresywnie na moje „proszę, nie krzycz na cały dom, że wróciłeś, jeśli jest trzecia rano”. Na jego prośbę od roku chodzę na terapię, ale od tego czasu jest tylko coraz gorzej.

Zaczęłam wymagać. Wymagać nierzucania opakowań po hummusie na podłogę, tylko wyrzucania ich do śmieci. Przeciwstawiam się stwierdzeniu, że skoro nie pracuję, to nie mam prawa głosu. Terapia to nie tania przyjemność, więc zredukowałam wizyty do dwóch razy w miesiącu, ale mąż powiedział, że nie da mi więcej pieniędzy na terapię. Mam wrażenie, że dwa lata temu wsadził sobie głowę w tyłek i nie chce jej stamtąd wyjąć, bo tam jest ciepło.

Wiem, że zmienił środowisko. Wiem, że jego nowi koledzy są z tych „babę to trzeba krótko trzymać”. Ale na litość... on ma swój rozum, gdzie go zgubił? Nie wiem, co zjebałam. Nie wiem, czy wymagałam za dużo, czy za mało. Przez chwilę doprowadził do tego, że uwierzyłam w to, że mam urojenia. Jest coraz gorzej, a ja tracę siły.
Snusmumriken Odpowiedz

"Nie wiem co zjebałam" Podpowiadam: "On zarabia , ja siedzę w domu" I tak od 9 lat. Człowiek jak się przyzwyczai do władzy nad drugim człowiekiem to prędzej czy później to wykorzysta. Taka natura. A nowi koledzy twojego męża swoje też dołożyli.

Hvafaen

Bzdura. Jeżeli w zagrodzie nie ma świni to stamtąd nie wyjdzie. On był nienormalny już wcześniej, tylko teraz to się zaostrzyło. I co twoim zdaniem miała zrobić? Oddać niepełnosprawne dziecko do adopcji? W dodatku osoba pracująca wcale nie ma władzy nad drugim człowiekiem.

Hvafaen

Hahaha tak nagle patrzę na nazwe😂

ohlala

@Hvafaen

Wiesz, że istnieją inne rozwiązania, a nie tylko oddanie dziecka do adopcji? Gdyby pracowała, to możliwe, że byłoby ich na nie stać.
A ludzie się zmieniają, czasami na lepsze, czasami na gorsze. I nie jesteś w stanie przewidzieć, czy ten "cudowny partner", który zarabiał na wszystko przez kilka lat, w końcu się nie zmieni, nie pozna nowych ludzi, nie będzie mieć kryzysu wieku średniego. Nikt, nigdy nie da ci takiej gwarancji i dlatego brak własnych zarobków stanowi ogromne ryzyko.

Hvafaen

Pracować tylko by móc płacić komuś za opiekę na twoim dzieckiem? Nie wiem czy wiesz, ale większość matek woli być przy dziecku. Dlatego trzeba odkładać pieniądze by mieć na swoim koncie oszczędnościowym. Jedna z rzeczy, które pokazują, że ten facet jest normalny, to, że jeżeli on zarabia, a ty zajmujesz domem, to on ustawia by pieniądze automatycznie się wysyłały także na twoje konto. Jeżeli ma coś przeciwko temu znaczy, że nie chce byś miała własną stabilność finansową.

Postac Odpowiedz

Porozmawiaj poważnie z mężem. Ale tak usiądźcie i porozmawiajcie. Powiedz mu, że nie dajesz rady i chcesz wyjść do ludzi, do pracy. I co teraz - znajdźcie rozwiązanie, żeby on też był w domu.

Też jestem w domu z dziećmi. Ciągle, weekendy również. Mąż nie wie o dzieciach nic. Co jedzą, co lubią robić, w co je ubrać... Jego nie słuchają, do niego nie biegną się tulić. Nie zauważają jak wyjdzie. Jak ja pójdę siku to mam płaczka pod łazienką (dzieci małe, starsze zaczyna przedszkole we wrześniu). A mąż niedawno zaczął wtrącać się w prawie każdą moją rozmowę ze starszym. Ono ma milion pytań. Ja tłumaczę, mąż mi opowiada ciekawostki. Ciągle do mnie mówi, prawie jak trzylatek. Już dziecko częściej poczeka aż skończę. Jestem przebodźcowana, a mąż sam z dziećmi nigdzie nie wyjdzie, nie zostanie - bo płaczą. I ciągle słyszę "mama", ciągle ogarniam dom, ciągle robię wszystko z maluchami. On sobie weekendy zajął "dla nas". Zajął je sam, bez mojej wiedzy, jak już byłam w drugiej ciąży (drugi miesiąc). Sam chciał dzieci z tak małą różnicą wieku, a ich wychowanie w najmłodszych latach zostawił mi. I ciągle słyszę o dodatkowych zajęciach. Ostatnio stwierdził, żebyśmy wzięli działkę i zrobię sobie ogródek... Żebyśmy mieli swoje warzywa. Na pytanie, jak on sobie to wyobraża, to było tylko "poradzimy sobie". No nie my sobie radzimy. Ja sobię radzę. Dokłada mi zajęć, wymaga jako od matki i żony, a jak chciałam pojechać chociaż na 2 dni gdzieś, odpocząć, to odmówił. Teraz już znów nie mamy jak, bo on urlop chomikuje nie wiadomo na co.

Postac

Nie mogę pojechać sama. Jedyne wolne męża do końca czerwca mamy już zaplanowane i jest to wyjazd do teściowej. Nie chcę stawiać go przed koniecznością brania urlopu na żądanie. W dodatku szkoda mi dzieci, które na pewno będą płakać. Wolałabym, żeby najpierw zabierał je sam na salę zabaw czy dłuższy spacer, żeby się przyzwyczaiły do zabawy tylko z tatą. Co dziwne - z tatą płaczą za mną. Z babciami w ogóle.

U mnie dzieci są uparte na mnie. Ale nie dziwię się, skoro mąż spędza z nimi zdecydowanie mniej czasu.

Na działkę się nie zgodziłam. Póki to jest "poradzimy sobie", to nie będę sobie radzić. Dzieci są malutkie, to co on chciał nie miało nawet porządnego ogrodzenia. Ciągle musiałabym je mieć na oku, a jednocześnie pracować w ogrodzie. Na razie podziękuję, dzieci za małe.
Na ogród jeżdżę z dziećmi do rodziny czy znajomych. Za dużo robić nie muszę, tylko np przygotować przekąski jak jadę.

Postac

Do teściowej muszę pojechać. Niecały rok temu przeprowadziła się w piękne miejsce, jedziemy do niej na kilka dni. Jeszcze nie byliśmy, zawsze to ona przyjeżdża do swojego dawnego domu, jakoś raz na miesiąc, i nas odwiedza.

Mąż mówi, że wszystko robi dla nas. Że jego samorozwój w weekendy przełoży się na wyższe zarobki, "dla nas". Ale my teraz żyjemy z połowy jego pensji, reszta idzie na oszczędności, bez sprecyzowanego celu. Wolałabym, żeby był z nami, zwłaszcza teraz, jak dzieci są takie malutkie. We wrześniu idą do placówek i ja mam szukać pracy: zapewnił, że wtedy każdy weekend będzie miał wolny i przejmie część domowych zadań. Zobaczymy jak nam to wyjdzie, bo przy dużej ilości chorób ja i tak zostanę w domu. Ale chociaż trochę będę sama. Kiedyś nie doceniałam samotności.

Postac

Pielęgnacja ogrodu w jego mniemaniu to ja rano z dziećmi zajmuję się warzywami, a on z kolegą po południu kosi trawę i np robi jakieś ogrodzenie... Jak mu wtedy mówię, że nie chcę być ciągle sama z dziećmi, to jest takie "no tak... Możecie z nami jechać ".

Moim zdaniem mąż próbuje zrobić zbyt wiele rzeczy na raz. Jak już jest w domu i dzieci nie śpią, to się z nimi bawi. Przewija młodsze, podciera starsze, próbuje ubrać na spacer. Ale już nawet w tych czynnościach pielęgnacyjnych jest opór dzieci i krzyk "mama". Tylko bawić się z nim mogą, ale też przybiegając co chwilę do mnie. Żeby sprawdzić, czy nie znikłam?

Kiedyś było inaczej. Jeszcze w drugiej ciąży wychodziłam sama 2 razy w tygodniu, na 2-3 godziny. On na prawie całą sobotę albo niedzielę. To nam pasowało. A później zmieniało się powoli, ale ciągle na moją niekorzyść. Wierzę, że wrócimy do takiego stanu, który będzie odpowiadał nam obojgu.

Postac

Wiem co jest do zrobienia w ogrodzie, bo mieszkałam na wsi. Mama nie pracowała zawodowo, ale codziennie spędzała czas wśród swoich roślin. Zresztą przy ostatnio popularnych upałach to koszenie trawy odbywało się raz na 2-3 tygodnie; a warzywa trzeba było podlewać codziennie. Dlatego, że wiem, nie zgodziłam się na dodatkowe obowiązki teraz. Warzywa mogę kupić na targu i też będą "swojskie". Albo dostać od mamy trochę.
A kobiety dają się wmanewrować w takie zadania pewnie przez instynkt macierzyński. Jeszcze z samym chłopem można odpuścić. Ale dzieciom przecież trzeba ugotować, wyprać, podłogę umyć, żeby śmieci nie zjadły (moje mlodsze jeszcze zjada)... I tak w kółko.

Czasami wychodzę. Ale czasami, bo zwykle jest dużo do zrobienia w domu. Chociażby w spokoju ugotować... Lubię gotować. Ale dzieci lubią "pomagać"...

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Ja nie znam tych drobnych różnic, nazywanych motywem. Myślałam, że motyw jest w książce albo filmie. Albo motyw zbrodni, nie tylko w dziełach. :) A mąż nie jest za dobry. Jesteś człowiekiem i nie zasłużyłaś na takie traktowanie. To już lepiej iść do pracy i odejść od kogoś, kto Cię nie szanuje. Da się znaleźć pracę, nawet bez wykształcenia i doświadczenia zawodowego. Najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, do którego może dojrzewasz.

Postac

Szczerze mówiąc nie wiem, jak znaleźć pracę mając cały czas jedno dziecko przy sobie. A dwójkę popołudniami. W dodatku jedno przedszkolne, to pewnie z raz w miesiącu chore.
Bez pomocy, bez wsparcia, całkowicie samodzielnie.

Vito857 Odpowiedz

To na pewno mąż, a nie czwarty dzieciak?

CentralnyMan Odpowiedz

Ty nic, to on zachowuje się beznadziejnie

Hvafaen Odpowiedz

Jakbyś miała jeszcze jedno dziecko, a nie męża. On jest upośledzony.

Hvafaen

Nie będę tutaj pisać o takich rzeczach, bo ludzie są chorzy i później będę czytała, że dragomir zastanawia się nad seksualnością mojego dziecka, ktoś inny czy moje dziecko ma dobrze, czy nie itd. Takie rzeczy lepiej trzymać dla siebie w takim środowisku.
I w sumie zastanawia mnie jak twój brak empatii wobec „Ukrów” zamieniasz na „maluszek”nagle. Moje dziecko będzie Ukraińcem/nką tak jak i ja (w połowie Polakiem/Polką+….). Wychowam je zgodnie z moimi kulturami, więc tak jak nienawidzisz Ukrów tak samo powinnaś nienawidzieć mnie i mojego dziecka.

PeggyBrown2022

A może dziecko nie istnieje?

Hvafaen

Czyli Polaków dobrze rozumiem?
Oczywiście, że nie zapomnę sobie, że raz nazywasz moje dziecko i połowe rodziny zasranym dziadowstwem, a raz „jak tam maluszek?”. Skoro tak ci Ukraińcy koło dupy latają to po co o tych Ukraińców pytasz?
Peggy, dla was może nie istnieć. Najlepiej, żebyście tak właśnie myśleli❤️

ilikemylife Odpowiedz

On faktycznie jest upośledzony. Dorosły facet a je hummus.

Hvafaen

Co? Hahaha

Baskiwitanianin Odpowiedz

Wygląda to na wyczerpanie dotychczasowego układu, życzę rozwiązania waszych problemów, choć może to wymagać jakiejś pomocy z zewnątrz.

Piszę ,,waszych", bo choć wydają się wychodzić ze strony męża, to jest on przecież osobną jednostką która zapewne ma jakieś lepsze lub gorsze powody dla zachowania.

Dodaj anonimowe wyznanie