#2EWfL
Po obiedzie postanowiliśmy pójść do osiedlowej knajpy na deser. Wraz z bratem wyszliśmy na klatkę schodową i tu wpadłem na "genialny" pomysł. Postanowiłem zjechać na poręczy. Był jednak mały problem. Poręcz ta była okrągła, a przerwa miedzy piętrami i schodami ogromna. Jak się możecie domyślić poleciałem w dół. Tak 3 piętra. Jedyne co słyszałem, to brata lecącego za mną i krzyczącego ku***r. Nie wierzcie co mówią, życie wcale nie przelatuje przed oczami. Po przeleceniu 3 pięter wylądowałem na betonie. O dziwo nie odniosłem na tamten moment żadnych obrażeń.
Wróciłem się z powrotem do mieszkania. A mój kochany ojciec (tak, nie mam z nim dobrych relacji) tylko się ze mnie śmiał. Brat kazał mu się zamknąć i zawiózł mnie do szpitala, tam powiedzieli, że to cud że żyję.
Szczęśliwie skończyło się na siniakach i zdartej na szyi skórze. A moje relacje z bratem są lepsze niż kiedykolwiek.
Szczęście w nieszczęściu..
aż mnie ciary przeszły..
To jest chyba braterska więź.
Co za ojciec...
Od kilku min staram sie rozszyfrowac to slowko z wyznania "ku***r" cos mi nie idzie ;)
Ja to samo.
Jak dla mnie to "kurr" i dokończyć sobie trzeba samemu :)
Fajny tatuś........
Właśnie w takich sytuacjach okazuje się komu tak naprawdę na nas zależy...
Życie to nie bajka....
Wyobraziłam sobie upadek z tych spiralnych schodów, które można spotkać czasem w zabytkowych kamienicach...
Niedawno w moim mieście był incydent, a mianowicie pewien 19 letni chłopak skoczył z bloku. Warto nadmienić, że był on 12 piętrowy. I tak, skoczył z tego 12 piętra. Jest w szpitalu w stanie krytycznym, ale przeżył.