#2rcj3

Gnębienie w szkole. Temat rzeka. Naczytałam się anonimowych historii, tych gnębionych i ich pretensji do rodziców, że nic nie zrobili. Natchnęło mnie, aby opisać moją historię, ale od strony rodzica.

Mój syn dyslektyk, mały geniusz z wysoką inteligencją, ale problemem z pisaniem i czytaniem. Od 11 roku życia zapisałam go na wszystkie możliwe zajęcia poprawiające jego dysfunkcje. Stosowne orzeczenie z poradni zaniosłam do szkoły, licząc na pomoc i wsparcie. Co otrzymałam? Przez dwa lata nauki młodego bywałam 2 razy w miesiącu w szkole, wzywała mnie wychowawczyni. Za każdym razem słyszałam, iż młody za mało pracuje, a ja za mało go "cisnę". Raz nawet wezwano mnie na spotkanie pedagog plus wychowawczyni, wręczono pismo, na którym oficjalnie napisano, iż zaniedbuję dziecko pedagogicznie i szkoła żąda ode mnie stosownej reakcji. Nie wspomnę już o tyradzie wychowawczyni, która stwierdziła, że nie radzę sobie, bo jestem młoda matką!
W międzyczasie z młodym zaczęło się coś dziać. Nie chciał chodzić do szkoły. Chodził z niechęcią, wracał zdenerwowany, a niekiedy z płaczem. Czuł się w klasie niechciany, nielubiany i nieakceptowany. Wychowawczyni potrafiła przy całej klasie stwierdzić, że jest leniem i nieukiem, a w jej ślad poszły dzieci. Był wyzywany, obrażany. Reagowałam, zgłaszałam problem. Wytuptałam ścieżkę od wychowawcy do pedagog, skończywszy na dyrekcji. Za każdym razem słysząc to samo: jest lubiany w klasie, odwraca pani uwagę od swojej nauki, szukając winy w innych, nie w sobie. Zaczęłam wątpić - jak i w siebie jako matkę, tak i niestety w młodego.

To wszystko trwało dwa lata. Wyprano mi mózg, czułam się bezsilna. Nasz los odmieniło jedno zdarzenie. Podczas apelu młody dostał od "kolegi" krzesłem w łeb. Wylądowaliśmy na SOR-ze. Przez te 6h czekania na badanie, w nas obojgu coś pękło. Podjęliśmy z młodym decyzję o zmianie szkoły. Byliśmy oboje wykończeni. Szukanie nowej szkoły wcale łatwe nie było. Byłam w pięciu, w każdej brak miejsc. W szóstej szkole po prostu się rozkleiłam i opisałam wszystko, prosząc o pomoc.

Dziś, po pół roku nauki w nowej szkole, mój młody wraca ze szkoły z uśmiechem. Ma średnią 4,0, co w poprzedniej szkole było wręcz nieosiągalne. Ma wspaniałą wychowawczynię, która ciągnie go w górę i którą on ubóstwia, pomimo iż uczy jego znienawidzonego przedmiotu: polskiego. Inni nauczyciele go wspierają, jak sprawdzian pisemnie mu nie pójdzie, poprawę robią ustną. Okazało się, że młody ma bardzo dużą wiedzę, nie umie jej tylko przełożyć na formę pisemną. W klasie jest lubiany i akceptowany. Czy zatem przez te dwa lata horroru młodego byłam złą matką, nieczułą na jego żalenie się? Przecież mówił mi, że jest źle. Skarżył się. Czy kiedyś opowie swoją wersję, w której jego zła matka kazała mu cierpieć dwa lata w klasie, w której go gnębiono?
majer Odpowiedz

Zapomniałaś wytuptać ścieżkę do kuratora.

Laurm

W sensie kuratorium?

Ookami Odpowiedz

Tyle że ty coś zrobiłaś, chodziłaś do nauczycieli, walczyłaś o swoje dziecko. Faktycznie mogłaś zmienić szkołę wcześniej, ale jednak to nie tak, że nie robiłaś całkiem nic. Kiedy mnie gnębiono w szkole, moja mama zawsze wierzyła że wina leży po dwóch stronach. W połączeniu z wychowawczynią która uważała że wszystko jest moją winą, bo jeśli większość konfliktów w klasie ma związek ze mną, to na pewno ja je zaczynam, dawało to ciekawy efekt. Przykładowo, dwie dziewczyny goniły mnie po szkole i wyzywały, nie dały się też zamknąć w kabinie w łazience. W pewnej chwili tak trzasnęły drzwiami, że szyba nie wytrzymała i poleciała na mnie, poharatała mi rękę. Czyja to była wina? Moja, na pewno je sprowokowałam do takiego zachowania.

Także no. Jasne, zawsze można zrobić więcej. Ale jak na moje to i tak bardzo się starałaś, nie uważałaś że to syn jest winny, widziałaś problem.

Serwatka31

Jezu, gdyby moje hipotetyczne dziecko to spotkało, to nie mówiąc już o zmianie szkoły, dostałoby paralizator razem z drugim śniadaniem i przykazanie by go użyć na agresorach "skoro to i tak jego wina".

naobcenamrzeczy Odpowiedz

Z jednej strony nie rozumiem dlaczego, kiedy wychowawcy i dyrekcja zaniedbywali Twoje dziecko i z Ciebie robili nieodpowiedzialną wariatkę, podjęcie decyzji o przeniesieniu zajęło Ci aż dwa lata...

Whereru

Bo liczyła na to, ze uda jej sie dogadac

KryzysTworczy

zmiana szkoły to też jest stres dla dziecka, a autorka nie zdawała sobie sprawy ze skali problemu...

SzamponBrzoskwiniowy Odpowiedz

W domu miałam wychowanie "najpierw walcz sama, potem szukaj pomocy". No i to robiłam i gdy chłopak z naszej klasy po raz enty tego dnia mnie wyzywał i popychał to też go popchnęłam (czwarta klasa podstawówki, to było na moje możliwości). Dostałam uwagę, opieprz od rodziców i moje "przyjaciółki' cały dzień za mną chodziły i mnie wyzywałby bo "Szampon! Ty mogłaś mu głowę rozwalić! Psychopatką jesteś, mogłaś go zabić! On teraz siedzi, krwawi i płacze!". A chłopak radośnie gnębił przed nauczycielami inne dziecko i zero reakcji. A szkoły zmienić nie mogłam bo to była jedyna w promieniu 20 km, a dojazdu u nas (dalej) nie ma.

bazienka Odpowiedz

o kuatoze zapomnialas- ja bym napisala skage teaz tak czy inaczej, z kopia obdukcji lekaskiej jak pzyklad, na co pozwalano w tej szkole
mam nadzieje, ze zalozylas odzicom bachoa spawe o odszkodowanie?

Luna2 Odpowiedz

Moim zdaniem zrobiłaś bardzo dużo i dobrze, że zmieniłaś swojemu dziecku szkołę. W moim przypadku to jednak ja nie umiałam się postawić. A atakowali mnie bo byłam cicha i miła. Rozmowa z nimi na spokojnie - nic, Psycholog - nic, nauczyciele - też nic. Dyrekcja też. Kiedy czułam się bezsilna oraz czułam, że wyczerpałam wszystkie możliwości to stwierdziłam, że muszę zrobić to czego nie chciałam. Kiedy zaatakowali mnie znowu czyli zaczęły szarpać bo nie powiedziałam im " Witam cię moja pani" to przywaliłam z pieści w twarz. I koniec był taki: zachowanie dopuszczające, musiałam moja oprawczynię przepraszać, ale wtedy się na szczęście odwaliła ode mnie :D

C30C39 Odpowiedz

Przepraszam, że Cię rozczarowywuje, w końcu dla matki jej dziecko jest najmądrzejsze, 4.0 to nie żaden geniusz. Ludzie nawet z dysklesją, dysgrafią czy dysortografią potrafią mieć średnią powyżej 5.0 przez cały cykl nauczania, wybierając przy tym renomowane szkoły. Twój syn jest przeciętny. Nie pisze tego żeby Cię ośmieszać, czy wbić Ci szpilke, ale po prostu lepiej, żebyś sobie z tego zdała sprawę, bo prawda bywa okrutna i możesz się potem bardzo rozczarować. Nie znaczy to, że jest głupi, nigdy nie zostanie doktorem, prawnikiem, czy kimkolwiek innym(o ile zdrowie mi pozwoli). Nie, po prostu będzie musiał włożyć w to sporo pracy, a jak to nazwałaś "geniusz" radziłby sobie nawet przy bardzo małych nakładach pracy.

KoszmarekOpalek Odpowiedz

Młody geniusz i ledwo 4,0? Ja wiem że oceny są mało w życiu warte, ale bycie geniuszem jednak wiąże się (chyba) z większymi zdolnościami nauki tak prostych rzeczy jak w szkole?

Szymon1999

@KoszmarekOpalek Też się dziwię. Pamiętam że u mnie dyslektycy mieli średnią nawet 4,9 mimo że poziom był dosyć wysoki, do szostki z przedmiotu trzeba było miec średnią 5,85 podczas gdy w szkole gdzie uczy moja mama wystarczało 5,30, nie można było poprawiać sprawdzianów itp.

C30C39

Dokładnie, też o tym wspomniałem. Każda matka jest przeświadczona o wyjątkowości swojego dziecka. Ale rzeczywistość często bywa rozczarowująca.

Heppy

Zależy czy komus się chce. Ja w podstawówce miałam 3 z matematyki, a na studiach mam 5. Bo mi się akurat spodobała. Po prostu nauczyciele byli tak beznadziejni w swoim fachu, że nie potrafili przekazać banalnych rzeczy.

Fina Odpowiedz

Jeśli ma problem z czytaniem to jako dysgrafik polecam czytnik. Dzięki temu mogę dostosować czcionkę, wielkość liter interlinie książki, do takich ustawień, dzięki którym czytam bez problemu. (W moim przypadku „drobna” zmiana z ariala na times new roman powoduje, że książka staje się nieczytelna, czas czytania wydłuża się o polowę)
Nie wierz też, że czytaniem poprawi pisownię (jeśli syn ma również dysortografię), do studiów czytałam po 600-700 stron tygodniowo (pod warunkiem, że wydawca wstrzelił się w moją czcionkę) i niestety nic to nie pomogło. Do dzisiaj używam google’a jako słownika:(

Rirel Odpowiedz

Ucze dzieciaki zabaw kuglarskich. Pomagają w harmonizacji półkól mózgowych. Bardzo wskazane przy m.in. dysleksji.
Gdybyscie cos takiego znalezli w okolicy, polecam ☺

Zobacz więcej komentarzy (9)
Dodaj anonimowe wyznanie