#3FgLd

Opiszę wam pracę w sprzedaży, dlaczego ludzie dają się dymać na własne życzenie i dlaczego nigdy tam nie wrócę...

Stażu jako "konsultant-sprzedawca" mam ok 3 lata. Pierwsze 2 były do zniesienia, firma przestrzegała podstawowych zasad. Niestety z powodu likwidacji punktu musiałam przenieść się do pewnego sklepu sportowego.
Zapowiadało się nieźle: umowa o pracę na pełen etat, tryb pracy 12h/jeden lub dwa dni wolnego, zniżki dla pracownika, duże premie, wszystko do dogadania! No nie bardzo...

6 miesięcy wystarczyło, żebym dorobiła się żylaków, nerwicy i niechęci do pracy w takich miejscach.
- praca 3 dni po 12 godzin, dzień wolnego, 2 dni po 12h - norma w tym miejscu, sugestie do kierownika kończyły się pretensjami: ale przecież tu masz AŻ 3 DNI WOLNEGO, KTOŚ TU MUSI PRACOWAĆ.
- Urlop musiał być z 2-miesięcznym wyprzedzeniem, a i tak nie było pewne, czy go dostaniesz. Nawet UnŻ to był duży problem - pogrzeb? Mama w szpitalu? KTOŚ TU MUSI ROBIĆ.
- W tamtym miejscu się nie chorowało, nie chodziło na L4 - później cala ekipa była zarażona... Jak już nie wytrzymałam i poszłam z temperaturą ponad 39 - pretensje, bo kierownik musi zmieniać grafik.
- Dostawy w sklepie sportowym są ogromne - 40 kartonów i 3 osoby na sklep 700 m2. Dostawa MA BY C GOTOWA, oprócz tego sklep ma być posprzątany, trzeba pilnować, czy nie kradną, stać na kasie i obsługiwać zgodnie ze standardem - bo tajemniczy klient patrzy. I patrzą kamery - czy czasem nie siądziesz, czy się nie zaśmiejesz.
- Przerwa w pracy na 12h trwała 15 minut. Ani sekundy dłużej, rozliczanie z każdego "siku". Nie możesz nigdzie usiąść, nawet jak robi ci się słabo, bo nie jadłaś od 8h (przerwa była czasami po 8h dopiero), miałaś na to 15 minut - ponoć jest to zgodne z kodeksem pracy.
- Nakaz przychodzenia 40 min do godziny szybciej do pracy, nie uwzględniając tego w grafiku (idziesz za free), bo trzeba posprzątać sklep... Ponoć, wg kierownika, to też było legalne.
- 40 kartonów musiała przerzucić dziewczyna o wzroście 157 cm... Osoba funkcyjna (facet większy i silniejszy) siedziała w biurze.
- Pan z punktu powyżej bezczelnie mnie obrażał/ uwziął się na mnie. Tylko dlatego, że jestem kobietą i tylko pracownikiem.

Nie jestem cichą i zamknięta osobą, w końcu zaczęłam mu się stawiać i zgłaszać sprawę do kierownika... który obciął mi premie za konflikty w pracy.
Zniżki - tylko w jeden wyznaczony dzień tygodnia, jak jest kierownik... który akurat w te dni był tylko raz w miesiącu przez godzinę... Tyle ze zniżek.

Napiszę wam też o pewnej "ambitnej", która zgadzała się na wszystkie punkty powyżej i dawała zgodę na takie traktowanie... Wtedy kierownik jawnie mógł powiedzieć, że przecież ona przychodzi i mam brać z niej przykład. Właśnie tak ludzie dają się dymać za wypłatę lekko ponad 2 tys.
Już tam nie pracuję, bo nie dawałam sobą pomiatać. W końcu odeszłam. Obóz pracy... Nigdy więcej.
airborn Odpowiedz

Nie wiem, gdzie teraz pracujesz, ale w jednym masz rację: to jest dymanie i dałaś się dymać. I to, kur$&wa długo. Ja wytrzymałam w takim miejscu 2 tygodnie, potem się zwolniłam, mówiąc kierownikowi co myślę. Przeżyłam do 1go i teraz stosuję zasadę: oszczędzić, żeby później nie mieć noża na gardle i nie dawać się dymać w dup&sko.
Tak nie jest wszędzie, tak nie ma prawa być.

JiminChimChim Odpowiedz

O rany. Słyszałam, że w niektórych sklepach tak bywa, ale szczerze się nie spotkałam.
Pracuję w sklepie już 2 lata (duża marka odzieżowa) i nigdy nie zdarzyło mi się cokolwiek z wyznania. Fakt, urlopy podajemy już na poczatku roku, ale tylko jeśli chodzi o ten długi, 10dniowy. UŻ biorę, kiedy potrzebuję, tak samo l4. Jednak może wynika to z tego, jaką ilość kasy robimy, przez co jest nas więcej na zmianie. W ciągu dnia to minimum 8 osób, jeśli jest dostawa, albo przecena, to więcej.
Wypłaty na czas, kasować możemy się u kierownika zmiany, a jest ich w ciągu dnia dwóch.
Generalnie chyba wszystko zależy od polityki firmy. Jesteśmy często sprawdzani na kamerach, więc gdy wchodzimy do pracy jako pracownik, musimy od razu się odbić. Dostawy i różne rzeczy mają swój deadline, z którego potem rozliczają kierownika. Jeśli ekipa nie wyrabia, to kierownik leci im pomóc.
Wiadomo, jest ciężko i kokosów się nie zarobi, ale traktowanie pracownika jest na poziomie. Tym ludzkim.

Bangtan1998

Wiem, że nie w temacie ale fajny nick :3

Kurkuma Odpowiedz

Czy na 12 godzin czyli więcej niż 8 to już nie należą się 2 przerwy po 15 min ?

Feniks06

Nie. Nie należą się.

akinum

@Feniks06 A po ośmiu godzinach pracy nie należy się pół godziny przerwy? Pamiętam, że na studiach kolega specjalnie pracował 8 godzin i 15 minut, żeby mieć przerwę 30 minut...

Feniks06

Akinum kodeks pracy nie robi różnicy. Mówi tylko o 15 minutach. Jak jest więcej to jest to dobra wola pracodawcy.

Feniks06

Ja prdl... nie mam pojęcia kto wciska te minusy ale mam takie luźne przemyślenie...

Albo to są ludzie, którym się wydaje tylko, że coś wiedzą na temat Kodeksu Pracy, obowiązkach i prawach pracowniczych albo opcja druga jest taka, że wierzą, że jak wcisną minus to rzeczywistość się zakrzywi i na 12h pracy przerwy się wydłużą :D

Oficer Odpowiedz

No tak bo w kazdej innej pracy jest kolorowo, ale żeby przychodzić godzine wczesniej i nie mieć za to płacone to trzeba być frajerem żeby się na coś takiego godzić albo pracować charytatywnie^^ typowy polski obóz pracy gdzie ludzie boją się o stanowisko, gdyby każdy się doskonalił, szkolił i zwiekszał wiedzę w tym co robi to nikt by go nie dynał na nieznajomość przepisów oraz nie bał by sie jebnąć kwitem z rezygnacją

diq1

Nie szlalalabym tak.
Oczywiście, historia opisana w wyznaniu jest karygodna, ale biorąc pod uwagę, ile razy już obsługiwała mnie Ukrainka, która ni poimaju ZUPEŁNIE po polsku i trzeba było jej na migi pokazywać, to po takiej rezygnacji w niektórych miejscach niestety rzeczywiście ciężko mogło by być o inną pracę...

Memiczna

To fakt, że ludzie z Urainy psują rynek, bo są w stanie pracować za mniejsze pieniądze niż Polacy, ale z Polakami było to samo jak pojechali zarabiać na Zachodzie.

GoMiNam Odpowiedz

Zadziwię Cię - nie tylko w sklepach tak jest.
W skarbówce jest podobnie - przychodź na 6 rano, a wychodź o 21. Nie odchodź od biurka, nie jedz, nie pij, nie chodź do łazienki. Jak już musisz wstać, to tylko, aby skserować / zeskanować dokumenty albo zanieść do podpisu do kierownika, albo odebrać korespondencję z innego działu. Przeziębienie? Pogrzeby? Wypadek na trasie z domu do pracy? Masz być, chociażbyś miał się czołgać, nawet jeśli Ci nogi oderwało.
Urlop? No i co z tego, że urlop Ci przysługuje? Nie i koniec. Najlepiej, to jeszcze w weekend siedź w pracy, w ogóle z tej pracy nie wychodź. Przekichane najbardziej mają kobiety, które nie mają męża (ewentualnie narzeczonego) i dzieci. Im nie przysługuje nigdy wcześniejsze wyjście. W sumie matki samotnie wychowujące też nie, bo potrafią od dziewczyn, które mogłyby być ich córkami usłyszeć "My wychodzimy, Ty zajmuj się resztą, bo Ty nie masz żadnych obowiązków w domu" (a kobieta pracuje powyżej 15 lat w tym miejscu, a dziewczyny może mają staż około 5 lat).
No i mężczyzna w dziale nie ruszy się po odbiór ciężkich akt (+20 segregatorów) do innego działu, nawet jak kierownik wydaje jemu polecenie i potrafi powiedzieć do koleżanki w ciąży: "Ty idź, bo Ty nic nie robisz, a ja muszę wyjść". I owszem wychodzi. Na pogaduchy. Do innego działu i wraca po upływie trzech godzin.

A mobbing w skarbówce też spory, ale ze skarbówką nie wygrasz i nie ma co robić pozwów, bo oni mają świetnych prawników. Pracownik, który wytoczy proces skarbówce może liczyć się ze stratą wszystkiego: domu, rodziny, znajomych (wszyscy się od niego odwrócą, nie będzie miał wsparcia). Zostanie z niczym. I jedynie może pod mostem mieszkać.

GoMiNam

@wergil, ale to on dostał polecenie służbowe od przełożonego, a nie. I dlaczego ja mam zamiast niego iść w tej sytuacji? I dlaczego wydaje polecenia koleżance, po której widać, że jest w ciąży, aby ona przyniosła te dwadzieścia segregatorów?
Chodziło mi o taką sytuację.
Nie raz z koleżankami szłyśmy, bo panowie "nie byli w stanie". Łącznie z głównym dyrektorem wszyscy w osłupieniu z pytaniem: "Dlaczego nie panowie przyszli, a Wy?". My tylko się uśmiechałyśmy, brałyśmy po pięć segregatorów i szłyśmy. A reszta kobiet z innych działów się śmiały, że my takie posłuszne wobec tych panów, a panowie z innych działów potrafili nam zamknąć drzwi przed nosem z tekstem "Poradzicie sobie z otworzeniem, prawda?" - a brakowało dwa metry, abyśmy przeszły przez te głupie drzwi. Nie byli w stanie nam ich nawet przytrzymać.

GoMiNam

@wergil, mogę iść, jasne, korona mi z głowy nie spadnie.
Ale dlaczego ja mam iść, czy koleżanka, skoro polecenie służbowe od kierownika było do niego, a on wręcz nakazuje iść koleżance w ciąży?
Dział, gdzie panowie (w liczbie dwóch) nie są w stanie iść, chociaż kierownik im wydawał polecenie. Dlaczego? Bo im się nie chce. Myśmy wszystko dźwigały. Jak trzeba było przesunąć biurka / szafę - oni, księżniczki, nie ruszą się i nie pomogą, same to robimy. Dział jest pośmiewiskiem całego urzędu, bo panowie sobie służące wychowali i pewnie jeszcze im kawę robimy, herbatę, przynosimy drugie śniadanie, obiad, masujemy i huk wie co jeszcze - taka krąży o nas opinia. Gdzie panowie z innych działów "biorą" przykład z tych dwóch i właśnie tylko nam potrafią zamknąć drzwi przed nosem z komentarzem "Poradzisz sobie z otworzeniem, prawda?", a mam w rękach 4 segregatory i jeszcze pomiędzy nimi poupychane pomniejsze teczki. Gdzie panie z ich działu - we wszystkim im pomogą i nie muszą im nawet mówić - mają zasadę - "Mężczyźni chodzą po ciężkie akta".

I nie, nie ma żadnego wózka, więc muszę sobie radzić sama, jak mam przenieść 20 segregatorów. Za jednym razem, aby uniknąć i tak pogardliwych spojrzeń oraz prześmiewczych komentarzy, że panowie z działu mają służące. I nic nie pomaga, bo oni nawet nie kwapią się, żeby iść i pomóc. Powiedzieli wprost "Same sobie noście, skoro chciałyście". Same chciałyśmy akta? Ciekawe. A oni z tych akt nie korzystają?

Niezapowiedziana05

@GoMiNam to im tego nie noście. Każe Wam ktoś? Nie. Facet dostał polecenie i tego nie zrobił więc On będzie miał przechlapane, nie Wy

GoMiNam

@Niezapowiedziana05, w skarbówce nie jest to takie łatwe. Ktoś odebrać musi. I jeśli kolega nie pójdzie odebrać tego w określonym czasie (do końca dnia to jest limit, chyba, że coś się pojawiło dopiero przysłowiowo za pięć czwarta, to cały kolejny dzień w zasadzie jest na odbiór, ale im szybciej tym lepiej), to cały dzień będzie się tłumaczył na dywaniku u głównego.
Raz tak zrobiłyśmy - no nie było siły, abyśmy my przedźwigały szafkę wyjątkowo. Koledzy dostali polecenie, nie poszli. Ja już byłam skłonna biegać po innych działach i prosić innych kolegów, ale zostałam powstrzymana.
Na następny dzień cały dział w trybie natychmiastowym do Pana Naczelnika. Panom się upiekło, bo akurat sobie wolne wzięli, ale my dostałyśmy reprymendę i przez trzy kwartały nie widziałyśmy premii. Wszystkie. Na czele z kierownikiem działu. Za tamtą sytuację.
Dlatego też obecnie: wolę się zabić na samochodach i nieść dwadzieścia segregatorów niż się tłumaczyć szefostwu, dlaczego nie zostało to odebrane.

Malokreatywna Odpowiedz

Jakbym czytała o sieciowce w której ja pracowałam. Nie wszystkie punkty się zgadzają, aż tak źle u mnie nie było, ale fakt praca po 12h 15 minut przerwy to sa żarty... Oczywiście kierownik święta krowa. Gdy był u nas tajemniczy klient i mieliśmy 40% to była pretensja do mnie, dlaczego tak mało i dlaczego się nie przyłożyłam. Miałam duże szczęście że po niemałym pół roku znalazlam inna pracę w której bardziej szanują pracownika.

Feniks06

A ile wydaje Ci się że powinnas mieć przerwy? Kodeks pracy widziałaś? A jeśli mieliście tajemniczego klienta i ty go obsługiwałas to do kogo miały być pretensje?

tortczekoladowy Odpowiedz

Większość firm zatrzymała się na etapie komunistycznej Polski i nie zależy im na pracowniku. Są firmy, które wprowadzają lean w strukturze organizacyjnej, ale to jest nadal zbyt mały procent, żeby pracownicy mieli pojęcie, że coś takiego w ogóle istnieje. Dopóki świadomość będzie zbyt niska, dopóty pracownicy będą wykorzystywani.

majer

Raczej większość firm jest na etapie wczesnego, drapieżnego kapitalizmu. Zarobić tu i teraz, gdzie koszty najłatwiej zawsze ciąć na pracowniku.

tortczekoladowy

Tak, dużo lepiej to usytuowałeś w czasie.

ZapachZimy Odpowiedz

Można by jeszcze zarobić na dyktatorach (odszkodowanie), ale kwestia czy chcesz się ciągać po sądach.

KolekcjonerkaDusz Odpowiedz

Dawałaś sobą pomiatać przez pół roku. 😉

Mioo

A nauczyciele mają tyle wolnego i ciągle im źle.Przydało by im się zatrudnić a takiej sieciówce to by przestali ciagle jęczeć

Rettete Odpowiedz

Ooo tak, sklep sportowy na M, którego nazwe malo kto potrafi powiedziec dobrze 🙈 Tez tam pracowałam i nie polecam nikomu, ciągłe nabijanie współczynnika, robienie za sprzątaczke, ochroniarza, sprzedawce i kasjera, a jak przychodzi co do czego, to oszukują na wypłacie i twierdzą, ze ich wina.

Zobacz więcej komentarzy (12)
Dodaj anonimowe wyznanie