#3TeaE

Jestem ponad 3 lata w związku, który wszyscy uważają za wyjątkowo udany. I po części ja też tak uważam - poczucie bezpieczeństwa, spokój, wspólne zainteresowania, znajomi. Raj. Ale podskórnie czuję, że to nie to.
I pewnie wiele osób zarzuci mi, że się najzwyczajniej w świecie znudziłam i dałam przygnieść rutynie. Może, po części pewnie coś w tym jest. Jednak ja tę rutynę lubię i cenię. W ostatnim roku pojawiły się jednak dwa zgrzyty. Chociaż nadal uważam go za atrakcyjnego fizycznie, nie czuję pociągu. Może znudzenie, ale problem wiąże się też z nadmiernym upodobaniem do alkoholu. Partner ma ojca alkoholika, zawsze się bał, że pójdzie w jego ślady. A teraz, gdy widzę, że to zaczyna się dziać, odrzuca moją pomoc i zarzuca przesadę. Gdybym to jeszcze tylko ja widziała, że zaczął się zmieniać...
Nadal mi na nim zależy, ale nie wiem, czy poza tym, kiedykolwiek moje uczucia latały koło miłości. Mi zależy na wszystkich i wiele jestem w stanie poświęcić, aby bliskim osobom pomóc. Nawet kosztem samej siebie.
Destrukcyjna skłonność, nie polecam.

Wiem, że nasz związek nie potrwa długo. Kilka miesięcy, może rok. Spróbuję mu pomóc, nakierować go na terapię, odwyk, cokolwiek. Wszystko, aby nie stoczył się jak mój niedoszły, wiecznie podpity teść.
Ale trzymam się przy nim jeszcze z jednego powodu. Sama w tym momencie nie dałabym sobie rady. Za dużo wydatków, zdrowie także nie dopisuje. W dodatku mamy wspólne zwierzaki, których nie wyobrażam sobie mu zostawić, a starość jednego z nich zwiastuje rychły koniec.

Chociaż wiem, że dobrze robię, nie chcąc skazywać się na związek z przyzwyczajenia, boli mnie myśl, że moje rozstanie załamie tego przesadnego wrażliwca. Boję się także, że teściowa, kobieta wspaniała, o wiele lepiej spisująca się w roli matki niż moja własna, odrzuci mnie całkiem. Albo, co gorsza, będzie miała wyrzuty do swojego syna.
glebokiepragnienie Odpowiedz

Bije z tego wyznania jakiś... autentyzm? Współczuję, autorko.

Kris2020 Odpowiedz

Alkoholizm - uciekaj. Nie piszesz o dzieciach - jeśli nie macie to świetnie.

Ostrzenozeinozyczki Odpowiedz

A mnie przeraża w tym wyznaniu zupełnie co innego. Ty już podjęłaś decyzję o rozstaniu jednak tkwisz dalej w tym związku jedynie z powodów finansowych. Primo, nie jest z nim tak źle jeżeli więcej przynosi niż sprzeniewierza, secondo Ty nie pękasz psychicznie tylko planujesz na zimno kiedy będzie najbardziej opłacalny moment na odejście.
Jak zwykle zbyt mało szczegółów w wyznaniu, ale widzę, że jego początkujące picie jest raczej wymówką na zakończenie związku, który już raczej od dawna Cię męczył. A może on to wyczuwa i dlatego zaczyna się łamać ?
Za mało wiemy.

Archos

autorka zalatuje zaawansowaną sukowatością, to fakt
oczywiście będzie na setki komentarzy jaka to jest dzielna i biedna i w ogóle ale fakt pozostaje faktem

Tak, tkwię w tym związku, bo mimo wszystko mamy jeszcze parę wspólnych zobowiązań. Nie lubię niedokończonych spraw, a wiem, że po jakże radosnej wieści, że odchodzę, będzie utrudniać mi wszystko. A ja unikam wolę iść drogą na okrętkę, jeśli to chociaż trochę w dalszej perspektywie dalsze życie ułatwi.
Jeśli chodzi o zarzuty, że jestem z nim dla jego kasy... Cóż. To ja niby jestem z nim dla hajsu? Kiedy to ja dźwigam większą część naszych finansów, kupione sprzęty kupiłam za SWOJE pieniądze, ja SAMA robię zakupy na co dzień, a jedyne, czego od niego finansowo wymagam to wyłożenie połowy kwoty za mieszkanie? Kiedy ja odkładam każą pozostałą z wypłaty złotówkę, on wypłukuje się niemal doszczętnie. Ale nie jest małym dzieckiem, które mogę wiecznie prowadzić za rękę.
Tak więc spoko. Oceniaj śmiało, tylko zwróć uwagę na nowe dane.

Czy jestem zimną suką? Jasne. Jestem osobą miłą, ale nigdy sama nie twierdziłam, że dobrą. Emocjonalnie oziębłą, a jednak zawsze staram się pomagać bliskim i na swój sposób być oparciem.

Ostrzenozeinozyczki

Nie wiem czy jesteś dobra czy zła i prawdę mówiąc mało mnie to obchodzi poza tym nie jestem od tego by to osądzać. Ja też pomimo cynicznego podejścia do życia i wrodzonej mizantropii, staram się pomagać innym ludziom jak tylko mogę. Wśród znajomych mam opinię tego który pokrzyczy, ponarzeka ale i tak poda komuś rękę czy wybaczy. Chociaż sam przed sobą dobrze wiem ile krzywdy wyrządziłem paru osobom i też mam swoje grzechy o których nie wszyscy muszą wiedzieć. Każdy człowiek ma dwa oblicza. Yin i Yang.
A wracając do tematu to po prostu słabe jeżeli jesteś taka obrotna przy tym mentalnym dziecku ale i tak przyznajesz, że nie poradzisz sobie całkowicie bez niego. Zresztą strasznie ostro i jednostronnie zostało to opisane z Twojej perspektywy. Nie potrafisz odejść ponieważ sama siebie nie utrzymasz. Boisz się o solowe opłaty oraz opinię u innych. Trochę charakteru dziewczyno. To tylko moja skromna opinia :D w końcu od tego jest sekcja komentarzy.

CzarnyOpal

Owszem, winą autorki jest że nie kocha swojego chłopaka, lecz mimo to zaczęła związek i go kontynuuje. Lecz tym skrzywdziła i chłopaka i siebie. Gdyby była sama może poznałaby prawdziwą miłość, albo przynajmniej nie inwestowała pieniędzy i czasu w obecny związek. Ale i tak chłopak jest na wygranej pozycji. Płaci tylko pół czynszu, a całą resztę utrzymania ma za darmo. Nie zdziwiła bym się gdyby też nie był taki święty i wziął ją na litość, jaki on biedny, nieszczęśliwe dzieciństwo, itp. Zwłaszcza że po rozstaniu autorka spodziewa się problemów. A nie jest w stanie się sama utrzymać, bo za dużo wydaje na darmozjada. Wydaje mi się autorko, że myslisz, że jako osoba kończąca związek będziesz musiała się wyprowadzić z waszego mieszkania i możliwe że nawet zostawić mu cześć albo wszystkie twoje sprzęty. I wiadomo, kaucja na nowe mieszkanie tania nie jest. Do tego albo nie masz swojej rodziny, albo w niej żadnego oparcia, skoro też się obawiasz, że będziesz tą złą. W sumie to tylko moje przypuszczenia, ale chciałam ci powiedzieć że cię rozumiem. Uważaj tylko żeby nie zajść w ciążę i zacznij od niego póki co wymagać dokładanie się też do innych wydatków. Będziesz mogła więcej zaoszczędzić i szybciej to rozwiązać.

Olorin

Tu nie chodzi o to, kto dźwiga większą część finansów. Jesteś z nim, mimo że go nie kochasz, głównie dlatego, że masz w tym korzyść. Nieważne czy dużą czy małą.

CzarnyOpal

To też uważam za nie w porządku, bycie z kimś pomimo braku miłości. Oczywiście, autorka zaczęła i kontynuowała ten związek ze względu na pewne korzyścią, ale nierozsądne jest poświęcanie się i utrzymywanie kogoś, kogo się nawet nie kocha. Ale trudno jest tak z dnia na dzień skończyć związek, w który się tyle ( zwłaszcza finansowo) zainwestowało. Niestety czasem trzeba rzeczywiście przemyśleć i zaplanować z wyprzedzeniem jak i kiedy zerwać. Ale jednak roczne planowanie jest już przesadą.

Puciok2 Odpowiedz

Świetne wyznanie, podobała mi się zwłaszcza ta część o raju. Myśmy kiedyś byli wycieczce szkolnej w jaskini raj, tam były takie stalaktyty i stalaktyty, fajnie tam było, lubie jaskinie, fajne są.

MagicPower

Nudne to się robi 😌

Wolfdzban

Jak dla mnie w dalszym ciągu jest to miła odmiana w przeciwieństwie do komentarzy które próbują dać autorom wyznań rady często sprzeczne ze sobą xD

Corazwiecejpustki

A stalaktyty i stalaktyty fajne sa. Choc stalagmity jeszcze lepsze.

Esza Odpowiedz

To jest naprawdę dobrze napisane. Masz świetny styl.

Dispater Odpowiedz

Nie dbaj o przesadnego wrażliwca. Też myślałam, że mój były sobie nie poradzi. Poradził, inny człowiek. Wystarczyło, że przestał mieć kogoś, kto w jego mniemaniu będzie zawsze i zawsze wybaczy, zawsze pomoże, zawsze uratuje. W pół roku znalazł sobie "dupę" (cytuje jego słowa), chyba jest szczęśliwy. A ja zmarnowałam 6 lat życia i do dziś nie potrafię się otrząsnąć, a kiedy na horyzoncie pojawia się wizja związku panikuje i uciekam. Byłam trochę jak łóżko. Miłe, wygodne, można przy tym wypocząć. Ale nie zmieni się w Twoim życiu wiele, jeśli wymienisz łóżko.

Sneha1 Odpowiedz

Po co się męczysz? 3 czy 4 lata związku, to nie jest jakoś wybitnie długo. Skoro związek Cię męczy, nie czujesz potrzeby bliskości, a na dodatek doszedł problem z alkoholem... To skończ to. Zwierzęta możesz zabrać ze sobą. Walczylas i walczysz o ten związek, ale nie da się ponoć komuś, kto tej pomocy nie chce. A może taka przerwa wyjdzie wam na dobre? Może Twój chłopak się otrząśnie, dostrzeże problem, a w Tobie obudzą się uczucia do niego?

bazienka Odpowiedz

Ciesze sie, z epotrafisz zaopiekowac sie przede wszystkim soba i dostrzegasz koniecznosc odejscia od staczajacego sie partnera (alkoholizm to rownia pochyla). Podziwiam sklonnosc do pomocy, najlepiej w tej pierwszej fazie, sama pewnie tez bym tak zrobila, staalabym sie pomoc ze wszystkich sil, ale juz nie czulabym sie bezpiecznei z takim facetem. Od alkoholika czy jakiegokolwiek innego nalogowca sie ucieka, jesli on nie daje sobie pomoc i nie ma sie co smucic martyrologiczna postawa ewetnaulnej tesciowej, ty nie musisz sie poswiecac. Moze z innym czlowiekiem bedzie bardziej bezpiecznie.
Szczescia :).

Kris2020 Odpowiedz

Niestety. Są nikłe szanse na

MalaCzerwonaKropka Odpowiedz

Trochę to rozumiem, takie próbowanie ratowania na siłę tego, co już wygasło, bo przecież mi zależy, mam chęć pomocy i boję się, co się stanie z tą osobą, kiedy odejdę. To się nazywa wskrzeszanie trupa. Też tak robiłam, tylko ja nie miałam odwagi spojrzeć prawdzie w oczy, że już nic z tego nie będzie, wmawiałam sobie, że jeszcze tylko jedna ostatnia szansa, a nuż się ułoży?

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie