#3jNQd

To było ładnych kilka lat temu. Okres letni - zdaje się lipiec. Mieszkałam jeszcze z rodzicami, małoletnim wówczas synkiem, babcią i młodszym bratem.
Byłam w teatrze z koleżanką, wróciłam do domu około 22. Ja, moja babcia i mój syn spaliśmy w jednym pokoju.

Gdy już się umyłam, usiadłam jeszcze w kuchni, bo było dosyć gorąco i chciało mi się pić. Wtedy przyszedł mój brat i zaczęliśmy gadać. Brat strasznie się napalił na wyjazd do Australii, ponoć jakiś kolega tam pojechał, tam miało być super, kasa, chałupa, no cud, miód i orzeszki. Ja trochę sceptycznie nastawiona do pomysłu wspomniałam o oglądanym niedawno filmie przyrodniczym ze zwierzętami Australii - w tym o pająkach, wężach i skorpionach. Oczywiście usłyszałam od brata, że jestem przewrażliwiona. Chwilę jeszcze pogadaliśmy, brat poszedł się myć, a ja spać.

Nie pościeliłam łóżka wcześniej - może dobrze.... Żeby nie obudzić babci i syna, zapaliłam światło w przedpokoju i otworzyłam drzwi. W takim przytłumionym świetle wszelkie przedmioty rzucają duże cienie, ale mimo wszystko nie aż takie. Nachyliłam się nad łóżkiem i w tym momencie kątem oka zobaczyłam coś na ścianie. Odwróciłam głowę i w tym momencie dojrzałam TO. Był naprawdę OGROMNY.
Wyskoczyłam z pokoju sina ze strachu, zaczęłam walić w drzwi łazienki i krzyczeć do brata - J., masz Australię!

Brat wyszedł z łazienki i oczywiście znając moje histeryczne podejście do tematu, wziął kapeć i zamierzał zgładzić w jego mniemaniu małego pajączka. Jednak gdy zobaczył TO, sam mało nie zemdlał. Jakimś cudem złapał TO do słoja. Nie wiem, jak to zrobił, bo ja uciekłam do kuchni i tam siedziałam w zamknięciu, trzęsąc się jak osika. Cóż... to jeszcze nie były czasy eko-patroli, zatem wykończył potwora. Jak - nie pytałam, wiem, że stwór był świętej pamięci, bo został tylko kawałek nóżki, a wodę w kiblu brat spuszczał chyba ze 200 razy.

TO okazało się tarantulą europejską, która zwiała z hodowli synowi sąsiadów mieszkających DWA piętra niżej i wlazła do nas przez otwarte z racji pory roku okna.
Przez kilka tygodni miałam traumę i budziłam się krzycząc w środku nocy, a co by było, gdybym obudziła się z TYM na sobie...
Syn sąsiadów dostał od mojego brata baty za nieupilnowanie zwierzątek.
Po latach mój dzielny brat przyznał się, że sam mało nie dostał zawału. Temat Australii upadł bezpowrotnie.
MoonLady Odpowiedz

Fuuj, gdyby na mnie trafiło, pewnie bym cały blok na nogi postawiła..

PurpleLila

To mój największy strach... że komuś spierdzieli jakaś gadzina a ja będę sama w domu, bez męża

pacynkazeszmatek Odpowiedz

Od samego czytania słabo mi i dostałam gesiej skórki 😵
Na drugi dzień zrobiłbym generalne porządki i wypryskala chałupe jakimś środkiem owadobójczym czy innym specyfikiem

SrogaZima Odpowiedz

Wiara programom przyrodniczym jest nieco przesadzona. Gdyby się na nich opierać to Europa też przecież jest bardzo groźnym kontynentem - mamy niedźwiedzie, wilki, żmije, bezdomne psy, dziką zwierzynę roznoszącą wściekliznę. Każdy Australijczyk Ci powie, że owszem, jest u nich masa jadowitego dziadostwa, ale jeśli mieszkasz w dużej aglomeracji to mało prawdopodobne, że na coś takiego trafisz.

Marian6660 Odpowiedz

Szacunek dla brata, że w ogóle odważył się to łapać.
Znając siebie zatłukłbym TO łopatą przy okazji wybijając dziurę w ścianie :)

LiscPaproci Odpowiedz

Jak to kiedyś napisali ,,Jak widzisz pająka, to jeszcze pół biedy. Gorzej gdy ten pająk znika''

Olusza

Albo ucieknie pod lodówkę, gdy właśnie miałeś robić kolacje ...

IrisvonEverec

@LiscPaproci: Dlatego też ZAWSZE pilnuję delikwenta, żeby nie zwiał. Chyba, że nie mam nic pod ręką, żeby go unieszkodliwić i nikogo w pobliżu, kto mógłby mnie uratować. Raz kątnik mi uciekł, kiedy poszłam po but, żeby go ukatrupić. Wierz mi, lub nie: szukałam go sama godzinę, a potem jeszcze z mężem (wrócił z pracy) prawie 30 minut. Już się na mnie wściekał, ale wiedział też dobrze, że nie zasnę wiedząc, że potwór mi się po domu pałęta. W końcu go dopadliśmy, ale instynkt łowcy pracował u mnie ponad normę... 😁

Olusza

IrisvonEverec, ja chyba do 3 w nocy siedziałam przed lodówką zapłakana, głodna i z pełnym pęcherzem (nie odważyłam się odejść) i czekałam aż wyjdzie. Tylko to nie był jakiś tam kątnik, tylko obrzydliwe, czarne, owłosione bydle w wielkości dłoni (bez palców), które wylazło z lasu xd.

Remka Odpowiedz

ja rozumiem chęć budowania napięcia, ale aż tak trudno użyć słowa pająk chociaż za drugim razem?

PlastelinowyKubeczek

Domyślam się, że zwykłe określenie "pająk" nie pasowało do takiego bydlaka

Signe90210 Odpowiedz

Fatalnie sie to czyta.

ProstowOczy Odpowiedz

a mógł jechać, miał już doświadczenie w zabijaniu tego typu zwierzątek :) a na poważnie to współczuję, nie chciałabym czegoś takiego zobaczyć u siebie w domu

NoszeKalosze Odpowiedz

Od ponad 30 lat w Australii nie zmarł żaden człowiem w skutek ugryzienia pająka:) Ba, w ciągu ostatnich 9 lat śmierć przez jakąkolwiek dziką zwierzynę (węże, osy, krokodyle itp. itd.) poniosło mniej niż 100 osob. Już większe prawdopodobieństwo jest, że umrzesz w wyniku uderzenia pioruna lub przez spadający przedmiot niż dzikie zwierzę Cię zabije 😛 W Australii zatem należy się bać tylko i wyłącznie słońca, bo o udar albo raka skóry akurat łatwo 😁

IrisvonEverec Odpowiedz

Diabelsko boję się pająków, jednak mam w sobie coś z łowcy i rycerza, poniekąd... W życiu nie wyszłabym z pokoju, w którym siedzi takie bydle i śpią dwie bliskie osoby. Albo bym ich obudziła, wyprowadziła, zamknęła pokój i czekała na ratunek (nie zważając na ich niezadowolenie), albo stała przy dziecku i obserwowała skurczybyka w poczekaniu na ratunek, ewentualnie w szale MOŻE odważyłabym się go zabić, gdybym miała, w pewnym sensie, bronić rodziny i pod ręką sensownej wielkości broń. Bez względu na scenariusz choćbym nie wiem jak cholernie ufała "mordercy" pająka musiałabym widzieć, jak ginie, albo zobaczyć truchło, bo tak (najpewniej nieświadomie) nauczył mnie tata... Obserwowanie tych paskudników też mi zaszczepił, bo często musiał przyjść sprawdzić z czym ma doczynienia, a potem dopiero dobierał odpowiednią broń na delikwenta, a ja miałam pilnować w tym czasie czy i gdzie pająk poszedł.
Ale każdy jest inny, reagujemy inaczej. Współczuję i w pełni rozumiem.

Zobacz więcej komentarzy (11)
Dodaj anonimowe wyznanie