#5MNnX
Przez to wszystko babcia boi się wyjeżdżać gdzieś na dłuższy czas. Pod jej nieobecność wujek może sprzedać dobytek biednej emerytki i kupić sobie za zyskane pieniądze alkohol. W takiej sytuacji babcia sama zostawia mu dla spokoju trochę złotych.
Pewnie, tak samo jak mnie, denerwuje was bierna postawa mojej babci. Uwierzcie, nic nie pomaga. Rozmowy z całą rodziną na ten temat, wizyty u psychologa, wzywanie policji, organizowanie odwyku... Nic. Według babci wszyscy uczepili się jej biednego synka, jakby sami byli święci. Ona widzi problem, jest zastraszana, ale woli nic nie robić, byleby tylko nie irytować synusia (wspomnę jeszcze, że to mała wioska, gdzie każdy każdego zna i „wstyd przed sąsiadami policję wzywać”). Sam zainteresowany jest już tak mocno uzależniony, że nie potrafi z tym walczyć. Żeby wujek się zmienił, najpierw musi zmienić się babcia, ale na nią nie ma rady.
Czasem myślę, co by było, gdyby ona zmarła. Wujek chyba stałby się bezdomny i zachlał się na śmierć jeszcze przed czterdziestką. Rodzeństwo pewnie chciałoby mu pomóc, ale wiem, że nadal by pił. Wiem, że to okrutne, ale czasem myślę, że lepiej by było dla wszystkich, żeby wujek zmarł. Nie życzę mu śmierci, ale takie życie to nie życie. On sam cierpi i zaraża cierpieniem wszystkich bliskich. Niestety na tę chwilę nie widzę innego sposobu na zakończenie tej historii.
Mój brat też jest taki. Ale już były narkotyki, ma problemy psychiczne. Rodzice się nim zajmują, jakby był malutkim dzieckiem. Już był moment, że myślałam, że przekonam ich do zostawienia go samego, do wyprowadzki - ale nie. Oni synka nie zostawią, bo on sobie bez nich nie poradzi.
A niech sobie nie radzi.
Jest inne rozwiązanie - renta alkoholowa i pokój w DPSie. Jak babcia nie będzie w stanie się nim opiekować to go przyjmą. Alkoholików przyjmują i później personel ma potężny problem.
Przez ostatnie 2 lata byłam w sytuacji podobnej do twojej babci, na szczęście już się właściwie wygrzebałyśmy z tego bagna. Wiem, że u niej to jest problem bardziej długodystansowy, więc trochę głupio mi komentować, ale niech tam. Powiem wam - nie macie pojęcia jakie to jest koszmarne uczucie, że ktoś jest dla ciebie ważny (w końcu to jej syn), ty widzisz wszystko, co się z nim dzieje i wiesz, że to jest złe, wiesz, że to niszczy ciebie, tą osobę i wszystkich wokół, ale wiesz dobrze, że bez ciebie ta osoba absolutnie sobie nie poradzi i nie możesz tego tak po prostu zostawić (bo sumienie ci nie pozwoli, chociaż cholernie byś chciał), a próba naprawy sytuacji tylko wszystko pogarsza (bo podejrzewam, że tak jak ja twoja babcia próbowała walczyć z tym prywatnie, ale w końcu się poddała bo widziała przeciwny efekt). Ja na szczęście miałam jeszcze resztkę nadziei, że to piekło się skończy (i rzeczywiście po dwóch latach się skończyło), ale jeśli mogę służyć jakąś szczątkową radą, to JEŚLI babcia nie chce pomocy czy rady, to nie narzucajcie się z nią. To tylko jest obracanie ostrza w ranie, bo samemu cię ta sytuacja boli, a osoby mniej zorientowane w temacie zachowują się, jakby wiedziały o co chodzi i to jeszcze wszystko pogarsza. Najlepsze życzenia dla babci i dużo siły. Potrzebuje jej.
Moi teściowie mają ten sam problem . I też uważam że ich synuś powinien się wyprowadzić i zobaczyć co to znaczy życie bez mamusi i tatusia , bo tu zawsze jest zaplecze i piję ile się da mimo młodego wieku . Tak to jest jak się niańczy całe życie dorosłego faceta , wtedy on wie że może robić co chce a rodzina go nie porzuci . Odwyk . Przeważnie osoba która gada że się zabije to robi to aby wzbudzić w mamie poczucie winy i aby dalej była przy nim . Współczuję całej rodzinie
Podobny problem ma teściowa brata ze swoim synem, tyle że tamten ma problemy z narkotykami. I jakiekolwiek argumenty do kobiety nie docierają, ona nie widzi problemu, wg. jej syn ma PTSD, bo był na wojnie (misji w Iraku, nawet bazy nie opuścił), a to że ćpa i zaczął ćpać jeszcze przed wojskiem do niej nie dociera.
Idźcie do gminy i złóżcie wniosek o leczenie. Nie Babcia, tylko Ty (jeśli masz 18 lat) lub Twoi rodzice. Najpierw wujek, później Wy, zostaniecie wezwani na rozmowę. Jeśli się nie stawi, sprawa trafi do sądu. Po rozmowie wujek zostanie skierowany na badania psychiatryczne i najprawdopodobniej sądownie, bo wątpię, żeby poszedł z własnej woli, na leczenie. Trzymam kciuki
Co najmniej jedno z nich musi umrzeć, innej opcji nie ma.
To przykre ale masz rację we wszystkim