#5SkTW
Przez lata powtarzano mi, że moje życie będzie uzależnione od farmakologii, a ja, nie mając wiedzy, ufałem autorytetom. Nie widziałem wtedy innej drogi. Wydawało się, że skoro jestem „chory”, to muszę leczyć się zgodnie z ich wytycznymi. Ale czy leczenie to tylko kolejne recepty? Czy nie chodzi o to, by naprawdę zrozumieć człowieka, jego cierpienie i to, co je wywołało? Dziś wiem, że byłem tylko numerem w systemie – jednym z wielu, dla którego rozwiązaniem były leki, bo to łatwiejsze niż próba zrozumienia przyczyn moich problemów.
Największym paradoksem jest to, że aby się uratować, musiałem odrzucić „pomoc” i zaufać samemu sobie. Musiałem spojrzeć na swoje życie z dystansu, analizować to, co się ze mną działo, i zrozumieć, że wszystkie moje problemy miały jedną wspólną przyczynę: uzależnienie od substancji, które rzekomo miały mi pomagać. Moja „choroba” nie była żadną chorobą – była skutkiem ubocznym leków, które miały mi przynieść ulgę.
To bolesna lekcja o granicach medycyny, ale też o sile człowieka. Nauczyłem się, że trzeba walczyć o siebie, nawet gdy wszyscy wokół mówią, że się mylisz. Trzeba ufać swojej intuicji, swojemu ciału i umysłowi, bo one często wiedzą lepiej niż zewnętrzne autorytety. Nauczyłem się też, że lekarz to tylko człowiek – nie wszechwiedzący, nieomylny, a czasem nawet nieświadomy konsekwencji swoich działań.
Najbardziej przeraża mnie myśl, ilu ludzi wciąż tkwi w tym samym błędnym kole, co ja kiedyś. Ilu jest takich, którzy wierzą, że są „chorzy”, bo ktoś im to powiedział, a tak naprawdę cierpią z powodu nieodpowiedniego leczenia? Ilu ludzi jest uwięzionych w systemie, który zamiast leczyć, tylko ich niszczy? Chciałbym, żeby moja historia była dla nich nadzieją – dowodem na to, że można się wyrwać, że można żyć bez chemii i odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Moja podróż nie była łatwa, ale nauczyła mnie jednego – nigdy nie można przestać walczyć o siebie. Nawet jeśli wszyscy wokół wmawiają ci, że nie masz racji, musisz mieć odwagę, by zadać pytanie: „A co, jeśli to ja mam rację?”