#5Y39F

Zacznę od tego, że pochodzę z normalnej, dobrej rodziny. Nigdy niczego nam nie brakowało, ale bogaci to my nie byliśmy. Historia będzie o marzeniach, pieniądzach i "przyjaciołach".

Po skończeniu technikum informatycznego, pracowałem w kilku firmach w swoim zawodzie za śmieszne pieniądze. Ot, nasza polska szara rzeczywistość pracy u prywaciarza. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale ja akurat pracowałem u takich wyzyskiwaczy. I wtedy zrodziło się marzenie. Otóż moim marzeniem było założenie własnej firmy, gdzie pracownicy bez chwili namysłu będą mogli powiedzieć "Mój szef jest naprawdę w porządku". I mowa tu i o wynagrodzeniu jak i atmosferze. Miałem wtedy grono "przyjaciół", którzy narzekali razem ze mną na niskie zarobki i swoich szefów. Dodam dla jasności, że jestem samoukiem i odwalałem robotę często za profesjonalistów (konfiguracja domen, macierzy dyskowych itp), którzy dostawali za tę samą pracę czterokrotność mojej najniższej krajowej. Jako, że nie byłem rozrzutny, to często i gęsto zdarzało się, że postawiłem "przyjaciołom" piwo lub dwa. Jak któremuś się nie powodziło, to robiłem więcej obiadu i go zapraszałem. I takim sposobem przyszyłem sobie metkę świnki skarbonki.

Nastał wielki dla mnie moment. Zdecydowałem, że w tym roku otworzę firmę. Nie powiem, na początku nie było kolorowo. Praca na etacie plus własna firma, głównie serwis sprzętu. Bywały miesiące dobre gdzie zarobiłem 1000 zł (tak, dla mnie to był dobry wynik na początku), a bywały miesiące gdzie telefon i skrzynka pocztowa biły gołym echem. Po ok. pół roku dostałem pierwsze zlecenie na małą sieć w biurze. Klient był zadowolony, co zaowocowało poleceniem mnie jego znajomym. Zaczęły spływać zlecenia, czasem mniejsze, czasem trochę większe. I tu się zaczęło. "Przyjaciele" jak zauważyli, że zaczęło mi się dobrze powodzić, zaczęli próbować mnie doić jak krowę. Tu postaw flaszkę, tu "pożycz" na doładowanie i uwaga, "zapłacisz za mnie czynsz?" Chwila... pracujesz tak? To co ty ku*wa z pieniędzmi robisz? Powiedziałem co myślę na temat i podziękowałem za znajomość. Oczywiście zaczęły się teksty typu: "Hajs ci zawrócił w głowie", "Kiedyś byłeś inny" itd. Nie moi drodzy. Ja jestem cały czas taki sam i co więcej, potrafię rozróżnić wyzysk od prawdziwej potrzeby pomocy. To wam zachłanność i lenistwo oczy gó*nem zalepiły. Z tych wszystkich ludzi zostało dosłownie dwóch, z czego jednego przyuczam do pracy w mojej firmie.

No właśnie... Praca w mojej firmie. Otóż już nie pracuję na etacie. Biznes po dość długim i burzliwym czasie nawet dobrze się rozwija, a z moimi pracownikami/kumplami wychodzimy co piątek na piwko. Ot, tak dla rozluźnienia. Wydaje mi się, że jestem dobrym pracodawcą.
anka89100 Odpowiedz

Moja mama prowadziła parking strzeżony i sąsiedzi chcieli, żeby płaciła im 3000 zł miesięcznie za jeżdżenie aut obok ich domu.
Kiedy mieliśmy gospodarstwo, to handlowaliśmy warzywami, owocami itp. a sąsiedzi zazdrościli, że mamy pieniądze. Ale nie widzieli, że trzeba we wszystko włożyć masę pracy. Pilnować, obchakać, zebrać, wstać z samego rana, żeby pojechać na pole, zebrać te plony.
Ludzie zawsze chcą, jeśli widzą, że ktoś ma, bo nie chce im się robić.

CarolinaReaper Odpowiedz

Życzę Ci powodzenia :)
Swoją drogą jakim trzeba być człowiekiem, żeby od drugiego wymagać opłacenia czynszu. Cóż, mam nadzieję, że opędzisz się od reszty toksykow.

Bebej Odpowiedz

Aż łezkę ze wzruszenia uroniłem. Harlekin się kłania.

Dodaj anonimowe wyznanie