#5afHO
Jestem w związku ponad 5 lat. Mamy ślub, kredyt na dom, generalnie jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Tylko mojemu kochanemu raz na 2-3 miesiące odbija. Zamyka się w sobie, śpi na kanapie w salonie i generalnie do mnie nie odzywa. I to tak trwa 3-6 tygodni. Próbowałam go tłumaczyć (sobie), że trudne dzieciństwo, a tu kłopoty w pracy itd, ale po takim czasie widzę, że to po prostu jego „norma”. Ja tak nie mogę - w jednym miesiącu śniadanka, spacery, długie rozmowy, filmy, świetny seks i generalnie miłość jak z filmu - a w kolejnym miesiącu nic. Ale takie dosłowne, wielkie NIC, jakbym mieszkała ze współlokatorem socjopatą.
Mi od razu skojarzyło się to z chad. Zbyt długie są okresy aktywizacji i alienacji, do tego są to stany cykliczne.
Co to Chad?
Państwo w Afryce.
@SzaraDama Choroba Afektywna Dwubiegunowa :)
@SzaraDrama nowe określenie na macho.
Jest nienormalny. W zdrowych związkach nikomu tak nie odjebie
Zastanów się czasami zanim coś napiszesz, co?
Pewnie normalna jesteś ty i wszystkie osoby, które dały plusa. Facet prawdopodobnie jest chory, ale najlepiej powiedzieć że nienormalny, oby ciebie kiedyś ktoś tak nie zdiagnozował jak będziesz potrzebować pomocy.
Niezywa, tyle co przeczytałam wyznanie, pdo którym napisałaś autorce, że jest głupią blondynką. Teraz masz problem, że ktoś równie szybko i łatwo kogoś ocenił. To się nazywa hipokryzja.
Łał nie ma to jak porównywać dwa komentarze po dwoma różnymi wyznaniami. Tutaj mamy osobę chorą, a tam osobę która się po puszcza. Nie spodobał ci się komentarz trzeba było odpowiedzieć tam, a nie tu. Poza tym komentarz to zwykle oceninie wyznania czy kogoś zachowania. Napisałam, że jest chory - też ocena.
Odpisuję tutaj, bo tutaj popisałaś się hipokryzją.
Nie ma znaczenia, co oceniasz i kogo, w obu przypadkach jest to bezmyślne rzucanie diagnozami. A jeśli autorka tamtego wyznania również jest zaburzona i dlatego postępuje tak, a nie inaczej?
Kiedy zrozumiecie, że pochopne ocenianie czegokolwiek, tylko na podstawie jednego wyznania, jest po prostu złe i płytkie?
Przestańmy osobami Z problemami psychicznymi nazywać nie normalnymi. Tak to nie jest normalne, jak każda inna choroba np. Nowotwór, ale to ma na tyle negatywny wydźwięk, że powoduje w społeczeństwie krzywe spojrzenia, a w chorych poczucie winy.
Jak ktoś cierpi na astmę, też mu powiesz, że jest nie normalny? Albo jak dostanie zawału? "halo, pogotowie? Mam tu nienormalnego Pana, podejrzewam zawał".
Już wiedziałam, że mi zaczniesz zarzucać hipokryzję. Nawet jeśli, co z tego, każdy czasem nim jest. Puszczalstwo to choroba, zgodzę się z tobą.
Nawet jak jest chory, to jest nienormalny, bo choroba nie jest stanem normalnym dla organizmu
Ktoś odpierdziela akcje, które ranią głęboko drugą osobę? Nie mówmy mu że to nienormalne, bo może go to zranić. Kuuuuwa, jak nazwiesz gówno perfumami to i tak będzie tak samo yebać. To wasze delikutaśne podejście jest beznadziejne, a w większej skali po prostu szkodliwe społecznie, bo daje idiotom informację zwrotną, że ich zachowanie jest normalne. To się nazywa pozytywne wzmocnienie negatywnego zachowania.
@Dragomir Czyli rozumiem, że jesteś po psychologi lub znasz z 100 osób w depresji i wiesz co im najbardzoej pomoże. Tak, nie jest to normalne, ale nie musimy tak nazywać osób. Tobie też mogłabym teraz powiedzieć, że jesteś je*niętym zje*em, ale czy to coś zmieni na plus? Nie, to po co być niemiłym i używać ostrych słów?
To twoje podejście jest szkodliwe społecznie, bo ludzie zamiast szukać pomocy zamykają to w sobie żyjąc nieszczęśliwie. W chorobie próbując udawać zdrowych, bo taki "spec" pozwala ludziom wyzywać innych.
Ciągle pytam, czy jak ktoś ci powie, ze ma cukrzycę, to nazwiesz go nienormalnym? Powiesz "mam nienormalnego znajomego"?
Rozumiem potrzebę samotności, skupieniu się na sobie ale na jakiś zdrowych zasadach. Gdy potrzebujemy chwili samotności, to mówimy o tym sobie i akceptujemy to.
Na jakiCHś zdrowych zasadach.
Troche przydlugie te jego chwile samotnosci. Ja tez czasem potrzebuje kilku dni dla siebie, ale mamy to z dziewczyna rozplanowane. Ona sobie jedzie np na weekend do rodzicow, czy przyjaciolki, a ja mam 2-3 dni dla siebie.
przemijajace stany depresyjne/dystymiczne?
dwubiegunowka?
ciezko diagnozowac po takim wycinku, ale moze warto pogadac z mezem?
tez sobie robie czasem reset czy dzien trolla, ale nie trwa to kilku tygodni...
chyba ze jest jakims introwertykiem i w ten sposob baterie laduje ( tu bezdomna moglaby pomoc to wytlumaczyc)
Tak sobie właśnie pomyślałam, że to może być coś z introwersją, sama mam tak, że czasem po prostu muszę się odciąć od ludzi na jakiś czas, pobyć sama ze sobą i w tym czasie nie lubię nawet odbierać telefonów, czy odpisywać na wiadomości.
Z tym, że ja w każdym moim związku rozmawiałam o tym z partnerami, mówiłam im, że tak mam, stralam się, by to zrozumieli. Autorka nie ma pojęcia o co chodzi, więc domyślam się, że jej mąż nic jej nie mówi.
No i też nie jestem egoistką, będąc w związku stralam się to jakoś ograniczać i na przykład mieć tylko jeden taki dzień dla siebie w tygodniu, a nie kilka tygodni z rzędu. Wydaje mi się, że to już coś więcej niż zwykły introwertyzm, ale chyba najlepiej żeby autorka po prostu porozmiawała z mężem szczerze i zapytała, dlaczego tak się zachowuje.
Dla wszystkich którzy zarzucają że „z babą nie wytrzyma” - ja jestem introwertykiem, wiec sama potrzebuje przestrzeni. Dzień, dwa, czy pięć to dla mnie nie problem. Przy czy mam pracę w której dużo podróżuje, wiec zwykle i tak nie ma mnie w domu. Więc nie sądzę żeby to była moja „wina”, że mu spokoju nie daję. Często nawet oglądamy filmy w różnych pokojach po pracy.
Rozmawiałam z nim. Wielokrotnie. Ja mam wrażenie ze on tego nie widzi, o drodzy anonimowi - ktoś podpowiedział żeby prowadzić dziennik - i tak zrobię! To bardzo dobra rada!
On się tłumaczy że w pokoju za gorąco/zmieniliśmy płyn do prania/nie ma zasłon/ potrzebuje świeżego powietrza - za każdym razem powód spania gdzie indziej jest inny. Tak samo tłumaczy całą resztę.
Pogadaliśmy. Idziemy na terapię razem. On ma tez swoją terapie, ale mam wrażenie (?), ze jeśli nie widzi zupełnie „reguły” ani problemu, to po prostu nie będzie nad tym pracował. A ja, o ile mogę przeżyć wiele bo wiem jakie ciężkie miał dzieciństwo, tak żyć na stałe nie dam rady.
Ślub, kredyt na dom, szczęście jest oczywiste, duh....
Dla każdego szczęście oznacza coś innego, ale dla większości właśnie to.
Oczywiście Twoja definicja szczęścia jest obiektywnie lepsza i prawdziwsza?
Czasem trafi się w spadku i jest bez kredytu.
Czy Ty w ogóle wiesz czym jest socjopatia, czy tak tylko sobie rzuciłaś, bo znasz jeden rodzaj zaburzenia? Nawet nie próbuj go pseudo-diagnozować, bo nie masz do tego niezbędnej wiedzy, tylko porozmawiaj z nim szczerze (gdy będzie miał dobry humor) i namów na kilka wizyt u specjalisty, aby sprawdzić w czym leży problem.
Może potrzebuje czasem odrobiny samotności i czasu dla siebie? Miewam też takie okresy w roku, że nie mam ochoty z nikim rozmawiać, bo jestem przebodźcowany ludźmi. Normalnie chętnie porozmawiam, podyskutuję, spędzę czas z innymi, ale mnie to męczy i przy zbyt dużym natężeniu ludzi czy bodźów po prostu zamykam się na kilka tygodni w pokoju, marząc o wywaleniu telefonu na śmietnik. Nie mam pojęcia, jak to działa w przypadku mieszkania z partnerem i czy inni mają podobne wrażenia. Z wyznania wynika, że on tak spędza połowę czasu.
Z moich dość zachowawczych obliczeń wynika, że ok. 1/3 czasu on ma taki odpał. To chyba nie jest od czasu do czasu, a raczej kawał waszego życia...