Remont w mieszkaniu, ugotowałem leczo dla braci. Mieszkam sam, jak już bracia wyszli, to jeszcze sobie nałożyłem... i nagle nie mogę oddychać, coś mi stanęło w gardle. Kawałek liścia laurowego. Zrobiłem się czerwony, nie mogę oddychać, padam na kolana, wkładam palce do gardła, żeby zwymiotować, udało się. Cały spocony kładę się na tę brudną od remontu podłogę. Na szczęście za parę dni będą nowe panele.
Trauma na całe życie. Teraz liście wyławiam z sosów po ugotowaniu, a wszelkie połamane wyrzucam.
Pozdrawiam znajomych, jeśli kiedyś to wygooglają.
Dodaj anonimowe wyznanie
w sumie ja mialem zly nawyk nie gryzienia, tylko połykania większych kawałków, nie było to mądre:D podziwiam CIę za zimną krew:)
Ja wszelkie przyprawy typu liść laurowy, ziele angielskie itp. wrzucam do zaparzacza na herbatę (typu szczypce) i w ten sposób gotuję. Na koniec wyciągam zaparzacz z garnka i żadne śmieci mi w daniu nie pływają
A skąd by mielinwiedziec że to Ty, skoro to anonimowe?