Pierwsze miłe słowa od mamy dobiegły do mnie przed trzydziestką, po grubej awanturze i gorzkich żalach, m.in. że nigdy nie powiedziała nic dobrego na mój temat. Zdanie brzmiało mniej więcej tak: „Masz ładną ścierkę do naczyń”.
Ostatnio chcąc dodać mi otuchy, na koniec rozmowy telefonicznej (mieszkamy w innych krajach) rzuciła: „I pamiętaj, nie jesteś żadnym dzieckiem szatana”.
Kocham ją za to, że przynajmniej próbuje :)
Dodaj anonimowe wyznanie
Moi rodzice też byli i nadal są chłodni uczuciowo. Jesteśmy z siostrą już dorosłe, ale nie pamiętam, żeby rodzice okazywali nam uczucia, kiedy byłyśmy dziećmi i nastolatkami. Jak się należał opier*dol albo szlaban to tak, ale jakieś przytulenie czy dobre słowo to nie
Wychowanie mojej matki sprawiło, że nie jestem w stanie powiedzieć do niej "kocham cię". Ona zawsze omijała te słowa, max to zdarza jej się powiedzieć "kochane dziecko", ale wprost nie potrafi. Ja bym o to nie walczyła. Też pochwal jej ścierkę. Jak osioł głaz w Shreku