#BdxSe
Otóż wszyscy pracownicy podzielili się na grupy i zaczęli ze sobą wojować, na całym spejsie (czyli powierzchni, na której żyją sobie korpoludki) panował chaos. Spejs wschodni ostentacyjnie odwracał się plecami do spejsu Zachodniego, a spejs Południowy zabrał wszystkie kubki z kuchni żeby narobić sobie w nich ciepłej herbaty. Całe to zamieszanie Team Leader określił dwoma słowami - WOJNA KLIMATYZACYJNA, spowodowana tym, że do panelu sterowania klimatyzacją dostęp miał każdy.
Otóż dla niektórych lato było już w pełnym rozkwicie, a innym zima jeszcze zaglądała do okien. Kiedy wyszliśmy zobaczyć, co też się wyprawia w Korpolandii, zauważyliśmy, że podczas gdy niektórzy pracownicy siedzą w krótkim rękawku sącząc mrożoną kawę, inni siedzą opatuleni w koce, drżącymi rękami ściskając kubek ciepłej herbaty.
Menadżer Franio zwołał więc zebranie, z którego dowiedział się co następuje:
- Na całym spejsie jest strasznie zimno.
- Na całym spejsie jest strasznie ciepło.
- Pocimy się.
- Przeziębimy się.
- Przydałyby się jakieś podwyżki, premie...
W ramach rozwiązania problemu szef postanowił, że wyznaczy jedną osobę, która od dziś będzie strażnikiem klimatyzacji. Funkcję tą powierzył swojemu najdzielniejszemu wojownikowi (czyli temu, który robił najwięcej kejsów, to jest spraw) - "Oto przekazuję Ci wielką władzę i wielką odpowiedzialność" - rzekł mu, a następnie wysłał do wszystkich maila z tą wielką nowiną. Dwa dni potem okazało się, że wielki wojownik przestał robić kejsy, bo pozostali korpoludzie zasypywali go masą maili dotyczących temperatury pomieszczenia, i biedaczek biegał w te i we wte starając się spełnić wymagania wszystkich.
Tym razem Franio wkurzył się nie na żarty i zasięgnął rady swojego znanego wujka, który podpowiedział mu, że optymalna temperatura wynosi dokładnie 20,5 stopnia Celsjusza. Zakazał komukolwiek ruszać klimatyzacji, trzasnął drzwiami i pogrążył się w kejsach.
Wielki żal i płacz zapanował w Korpolandii, ale nikt nie ośmielił się ruszyć klimatyzacji, i teraz połowa spejsu siedziała w zimowych kurtkach, a druga wachlowała się papierami. I tak też jest do teraz. Czasem tylko jakiś dzielny buntownik przemyka skryty w mroku do panelu sterującego, i zmienia temperaturę, podburzając ludzi do kolejnej wojny....
Sama w korpo pracuję i wiem co to znaczy wojna z klimą;p mi tam dobrze jak jest włączona, bo mi wiecznie gorąco, ale pół floora ( u nas floor a nie spejs ) pod kocykami siedzi. I tak to jest jedni chcą klimę inni tylko okna otwarte i nie dogodzisz.
„Na całym spejsie (...) panował kejos (chaos)”
"A potem przyszedł Urynos i Geja i tak powstało KORPO"
"I zbudowali wielki biurowiec na wielkim wzgorzy i nazwali go KORP-OLIMP"
żałosne
Livonger z ust mi to wyjęłaś
Bardzo pozytywnie przedstawiona historia. Stawiam A 👍😊
Dobra, ze względu na to, że słownictwo użyte w wyznaniu wzbudziło kontrowersje, to trochę się obronie :) Taki a nie inny sposób wypowiedzi został użyty w celu oddania pewnych cech charakterystycznych dla korporacji, z których wszyscy, mówiąc kolokwialnie, "cisną bekę"... I ja również :) Uznałam, że to jest to, co mnie w mojej korpo śmieszy, więc bez tych wyrazów nie byłabym w stanie oddać paranoi, która czasami panuje w korpo. Przy okazji zaznaczę, że nie spotkałam jeszcze osoby, która PO pracy posługiwałby się takim słownictwem (nie mówiąc O pracy z kolegami), lub która poszłaby z tym za daleko - na przykład mówiąc "Okej to after łork gołingujemy na szoping bikos muszę bajnąć jakieś nju staf". Po co więc w ogóle używamy angielskich wstawek? Bynajmniej nie po to, żeby podeptac mowę polską, ale dlatego, że często pracuje się na programach angielskojezycznych a dodatkowo często pracuje się z osobami nie mówiącym po polsku. Poza tym większość materiałów i spotkań odbywa się po angielsku, wiec takie słowa jak "kejs" weszły do użytku z tego powodu, a takie słowa jak billować (fakturować) dlatego, że są używane w programach i materiałach szkoleniowych, więc każdy wie o co chodzi. Jeśli chodzi o team leader'ów - możnaby mówić "mój szef", ale wtedy nikt nie będzie wiedział, czy mowa o szefie zespołu, szefie wydziału, szefie projektu, szefie całej korporacji... A tak sprawa jest łatwa :) Myślę, że każda branża ma jakieś wyrażenia charakterystyczne tylko dla niej, a te z korpo są o tyle śmieszne, że większość ludzi zna już teraz angielski i ta mieszanka wywiera dziwne wrażenie. Dodatkowo - na pewno nie chce się chwalić angielskim, bo w dzisiejszych czasach nie ma czym, szczególnie, że akurat z angielskiego dobra nie jestem i nie jeden gimnazjalista rozgromiłby mnie w dwie minuty. Nie zapomniałam też polskiego. To po prostu "dla beki" :)
@Rikku trochę nie na temat
Mnie się bardzo podobał styl pisania, bezbłędnie oddaje 'klimat' pracy w korpo ;)
Na korpoludkowym spejsie każdy człowiek siedzi w swoim kejsie.
Pół spejsu w fali hitu pogrążone, drugie pół jakby w zimie zatopione.
I tak każdy żyje, od kejsu do kejsu. Pół z brejkiem na wachlarz, pół trzęsąc się w miejscu.
Heat'u*
o nie, powrót durnych rymowanek? ;___;
Proszę, tylko nie rymowanki :v
A mi się podoba, fajnie napisane.
<3 Dziękuję uprzejmie serdecznie <3
W sumie wyznanie o pierdołach, ale przyjemnie się czyta
Czyli nie tylko moje korpo ma wieczną wojnę o klime! Ja to widzę tak, że z niewiadomych przyczyn zimą u nas jest ciepło, za ciepło, a latem zimno. Okna otwierać może tylko ochrona! Klimy lepiej nie dotykać dla własnego bezpieczeństwa. Dodaj do tego południowy klimat i mieszankę narodowości z kilkudziesięciu państw.. Klima to u nas temat rzeka poruszany niemal codziennie.
U mnie zawsze zimno.... :(
Na spejsie zima, na dworze lato a potem L4 :(
Handlujcie kejsy towarzysze korposzczury!
W pierwszej chwili przeczytałam KOPROLANDIA i zastanawialam się czy to kolejne "gówniane" wyznanie. W sumie praca w Korpo to przesrana sprawa, miazge robi z ludzi...