#CL8IZ

Witajcie, drodzy anonimowi, chciałabym podzielić się z Wami taką oto historią.

Zaczęło się to około dwanaście lat temu, kiedy wraz z rodzicami, wtedy piętnastoletnia ja, przeprowadziłam się z miasta na wieś. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, zaczęło się poznawanie nowego otoczenia i sąsiadów. No właśnie, sąsiadów. Rodzina mieszkająca dwa domy od nas miała syna, rok starszego ode mnie, zakochałam się w nim praktycznie od razu. Był okropnie przystojny, a po bliższym poznaniu okazało się, że w dodatku jest bardzo miły, inteligentny i kulturalny, no po prostu chodzący ideał. Jako że były to wakacje, mieliśmy dość sporo czasu dla siebie, on pokazywał mi okolicę, chodziliśmy na spacery, dla mnie jak dotąd najmilsze wspomnienia w życiu. Jedyną jego wadą, jaką udało mi się zauważyć, to to, że był dosyć mocno zdystansowany, chłodny? Nie wiem jak to nazwać, taka powaga na granicy ponuractwa. Zawsze jak tylko próbowałam jakoś zbliżyć się do niego, pocałować, cokolwiek, on zbywał mnie albo obracał to w żart. Nie zrozumcie mnie źle, nie był niemiły, po prostu nie dopuszczał do zacieśnienia naszej relacji. Trwało to prawie dwa lata, był dla mnie najlepszym przyjacielem, pomagał w lekcjach, we wszystkim, a ja trwałam w tym "friendzonie" nie mając pojęcia jak pchnąć to do przodu.

Oczywiście poszłam do tego samego liceum, co on. Punktem kulminacyjnym było, kiedy wracaliśmy z przystanku do domu. A że było to około dwóch kilometrów, zawsze ze sobą rozmawialiśmy, jeśli skończyliśmy lekcje o tej samej godzinie. Tego dnia był jakiś taki dziwnie markotny, jeszcze bardziej poważny niż zwykle. Szedł tą stroną chodnika od jezdni, jak dla mnie zdecydowanie zbyt blisko, samochody mijały go o dosłownie centymetry. Przyciągnęłam go do siebie, dałam kuksańca i pół żartem - pół serio ochrzaniłam, że ma uważać, bo coś go rozjedzie. Wtedy spojrzał na mnie pustym wzrokiem i powiedział: "Skąd wiesz, może właśnie tego chcę?". Oczywiście zagłuszyłam go paplaniną o tym co było dzisiaj w szkole itp. Zapewne część z was już domyśla się zakończenia, ale i tak napiszę. Kilka dni później gruchnęła wieść, że R. się powiesił. Wszyscy płakali, a ja najgłośniej, bo dopiero wtedy połączyłam sobie wszystko w całość.
Do dzisiaj wyrzucam sobie to, jak bardzo ślepa i głupia byłam, że nie potrafiłam go uratować. Nie policzę ile nocy przepłakałam w poduszkę, jeszcze do dzisiaj mi się śni jego twarz. Dzisiaj mija dziesiąta rocznica jego śmierci, musiałam gdzieś to napisać, wyrzucić to z siebie. Tak więc, drodzy anonimowi, zwracajcie uwagę na ludzi z waszego otoczenia, nie wiadomo kogo jakie gryzą problemy. Ja zawiodłam, ale mam nadzieję, że nikogo z was taka sytuacja nigdy nie spotka.
Odpowiedz

Zauważyłam różne komentarze, więc postaram się wyjaśnić parę spraw. Co do zignorowania dość jasnego przekazu, on taki po prostu był. Nie było dnia, żeby nie rzucił jakimś ponurym żartem, czy w ten lub inny sposób nie wspomniał o śmierci, myślę, że niestety w pewien sposób mnie to uniewrażliwiło na takie wypowiedzi z jego strony. Wiele razy podejmowałam z nim próby rozmowy na te tematy, pytałam czy coś jest nie w porządku, czy coś mogę zrobić. Zawsze albo mnie zbywał, zmieniał temat albo mówił, że wszystko jest w porządku. Ile mogłam drążyć w kółko ten sam temat? Kiedyś nawrzeszczał na mnie i powiedział, że nic mu nie jest i mam przestać robić z niego wariata, to posłuchałam. Być może był na tyle opanowany przy tym wszystkim, że nigdy nie powiedział więcej niż by chciał, dla wszystkich oprócz siebie pozostawał tajemnicą, a jego "mroczne" poczucie humoru miało maskować stan rzeczywisty. Nie wiem dlaczego nie zwrócił się do nikogo o pomoc. I tak, macie rację potępiając mnie. Też siebie potępiam za moją głupotę i krótkowzroczność, bo nie potrafiłam nic zrobić.

xnieznana

To nie twoja wina. Tacy ludzie po latach wykształcają system obronny, żeby nikt przypadkiem nie rozgrzebywał, co w nich siedzi. Często to właśnie największy śmieszek w towarzystwie ma największe problemy. Nie ma reguły. Nie da się tego wyczuć.

HedaLexa

Nie dziwię się że zakochałaś się w tym chłopaku. Inteligentny, lekko ponury i niedostępny.
Nie potępiam Cię za to że nie dałaś rady go uratować ale np w momencie gdy powiedział "a może właśnie tego chcę" powiedziałabym coś w stylu "a dlaczego miałbyś? A może to ja powinnam?"
Miałam do czynienia z takimi sytuacjami (za wyjątkiem tego że nie zawsze byłam w tych osobach zakochana) i nie wiem czy komuś pomogłam - świadomie bądź nie ale taka swoista przekora z mojej strony często prowokowała te osoby do zwierzeń albo do zaniechania destruktywnych działań.
Nie mogę przestać myśleć o tym wyznaniu i jest mi strasznie, straszliwie przykro że tak Ci się przytrafiło, że jego nie ma i nie możesz nic poprawić i zmienić.

Nie sądzę aby istniała jakaś uniwersalna rada jak poradzić sobie w takiej sytuacji i jedynie co mogę powiedzieć droga autorka to trzymaj swoją miłość w sercu ale otwórz także swoje serce dla kogoś innego.

TomaszWpierdol

Mój pierwszy komentarz od dawna, ale nie mogłem się powstrzymać. Zrobiłaś co mogłaś. Nie zapytałaś raz, a wiele, co oznacza, że zależało Ci na nim i na tym, by mu pomóc. Problem jednak w tym, że on tej pomocy najzwyczajniej w świecie nie chciał. Jesteś dobrą kobietą. Trzymaj się cieplutko. :)

Daisy123

Starałaś się mu pomóc. Miałaś tylko 15 lat; rodzice, nauczyciele, koledzy z klasy... czemu całą odpowiedzialność zrzucasz akurat na siebie? Minęło już 10 lat, rozumiem że nigdy o nim nie zapomnisz ale chyba już pora ruszyć dalej... Myślisz że on chciałby żebyś była nieszczęśliwa?

Elfiza

Współczuje ci :( Trzymaj się!

Druith

Dobrze wiem co czujesz. 3 lata temu mój przyjaciel się powiesił i też zamartwialam się czy mogłam jakoś temu zaradzić. Odpowiedź brzmi nie. Jak ktoś chce się zabić, zrobi to...

Mysza123 Odpowiedz

Przerażające, lecz nie mogłaś go zmusić do zwierzenia się. Pewnie nie chciałaś też być nachalna. Przykro mi że nie poczuł w Tobie osoby która mogłaby mu pomóc. Może wtedy by się sytuacja inaczej potoczyła

Daisy123

Nie wszystko da się załatwić rozmową i zwierzeniem się. Depresja i skłonności samobójce to temat dla psychologa a nie 15latki. Jedyne co mogła zrobić to próbować namówić go na wizytę, podobnie zresztą jak rodzice, nauczyciele, czy znajomi, którzy znali go dłuższy czas i w przeciwieństwie do autorki, mogli zauważyć zmianę w jego zachowaniu.

beatsonnn Odpowiedz

Z jednej strony rozumiem oburzenie wielu komentujących, jednak dziewczyna była zakochaną nastolatką, która świata poza tym chłopakiem nie widziała, więc jego mroczne żarty ją przyzwyczaiły, bo wydawało jej się, że zna go bardzo dobrze. Zauroczenie ma to do siebie, że wiele rzeczy na temat adresata westchnień jest idealizowane. Osoby zakochane nie myślą racjonalnie. Ona go na żaden sposób nie skrzywdziła, jego dystans był jedynie dla niej hamulcem do zadawania pytań,co doprowadziło do tragedii. Nie dał sobie pomóc, więc ona nie jest winna. Wielu z nas pewnie podobnie by się zachowało, więc po co tyle jadu?

anchix Odpowiedz

Moim zdaniem, nie mogła nic zrobić, łatwo się mówi ,,mogłaś zauważyć" w momencie, kiedy jest po fakcie i sama jasno napisała, że coś przeoczyła. Naprawdę intryguje mnie ilość ekspertów w tym temacie... Życzę, żebyście pozostali tak spostrzegawczy jak do tej pory :) A ty dziewczyno trzymaj się! I naprawdę nie można wszystkiego przewidzieć!

Vic Odpowiedz

Nie mogę patrzeć na każdego i zastanawiać się, jaki problem go gryzie, to byłaby paranoja. Z całym szacunkiem, ale Ty zignorowałaś dość jednak jasny sygnał.

LadyButterfly

Dziewczyna opisuje jego postawę "powaga na granicy ponuractwa". Takie osoby zazwyczaj mają dość posępne, sarkastyczne poczucie humoru. Moim zdaniem mogła to potraktować jako żart. Wielu z nas ignoruje podobne komunikaty, które nie zawsze oznaczają "chcę się zabić". Łatwo jest oceniać postawę kogoś znając dalszy bieg wydarzeń :/
Nie ma się co obwiniać autorko, to jego decyzja, a poza tym nie poprosił Cię o pomoc wprost - nie jesteś jasnowidzem...

Nikaa8

Sorry, ale jeśli ktoś mówi o zabiciu się, a potem NIE mówi "Ojej, to był żarcik, hehe", to jednak można zacząć się troszeczkę martwić. Plus ja przykładowo nie obraziłabym się, gdyby ktoś mnie źle zrozumiał, pomyślał, że chcę zrobić sobie krzywdę i próbował ze mną pogadać i jakoś nienachalnie mi pomóc. :)

alpaka02

Ponoć była jego najlepszą przyjaciółką od dwóch lat, więc wydaje mi się, że jakieś niepokojące stany powinna zauważyć...

Ankaaa

@Nikaa8 A kto normalny po zażartowaniu tłumaczy, że to był żart? Jeśli chłopak był taki, od kiedy go poznała,to skąd miała wiedzieć, że coś jest nie tak? Niektórzy tacy już po prostu są :)

SorryEverAfter Odpowiedz

Skąd ta pewność, że mogłabyś go uratować?

Yamanate Odpowiedz

Siostra moja miała chłopaka, który często gdy się pokłócili, czy działo się coś złego u niego w życiu mówił, że ma dość tego życia i chce się zabić. Oczywiście siostra zawsze brała to na poważnie i pomagała mu wyjść z tego dołka (zdażało się to co kilka miesięcy). W końcu któregoś dnia kilka dni przed jego urodzinami znów się pokłócili, zerwali ze sobą, no i jak wiadomo, mówił jej, że się zabije. Tym razem olała to, myśląc, że znów wymyśla, przecież tyle razy to mówił, a nic sobie nie robił. W swoje urodziny powiesił się na słupie, na cmentarzu.

tb8050a Odpowiedz

Nie jesteśmy osobami które to maskują specjalnie, samo to jakoś wychodzi. Pytanie wprost pogarsza sytuacje zdecydowanie, trzeba nas wyciągać z domu, dać nam powód do życia, zdobyć nasze zaufanie a zarazem być odpowiedzialnym za to iż się nas ze sobą oswoiło i czekać aż sami wyjdziemy z tym że jednak mamy problem. Zdecydowanie trudne zadanie które może złamać każdego i doprowadzić do smutku bardziej niż nas którzy pragną po prostu nie żyć.

tb8050a Odpowiedz

Nie jesteśmy osobami które to maskują specjalnie, samo to jakoś wychodzi. Pytanie wprost tylko pogarsza sytuacje, trzeba nas wyciągać z domu, zdobyć nasze zaufanie a zarazem być odpowiedzialnym za to iż się nas ze sobą oswoiło i czekać aż sami wyjdziemy z tym że jednak mamy problem.

Trrrizon Odpowiedz

Nie obwiniaj sie. Miałem podibną sytuację, mój przyjaciel tez targnął sie na swoje życie, tez dawał znaki, ze moze odebrać je sobie,tez zastanawiałem sie czy mogłem coś więcej zrobić, jednych po latach doszedłem do wniosku, ze niestety miał do tego skłonności (dowiedziałem sie ze kiedyś zanim go poznałem, próbował już odebrać sobie życie ). Był człowiekiem który miał trudne dzieciństwo ( ojciec pijak, matka zmarła na raka), do tego wrażliwy, takie jednostki niestety bardzo łatwo złamać i czasem po prostu nie mamy wpływu na ich impuls. Pamietajmy ze odebranie życia zachodzi zawsze pod wpływem silnych emocji i impulsu. Także jestem z tobą autorko. Najważniejsze to zrozumieć ze tak niestety musiało być i niczemu nie jesteś winna, próbowałaś jak mogłaś, ja rownież, myśle ze zarówno twój przyjaciel jak i mój są nam wdzięczni za naszą przyjaźń i za to ze chcieliśmy dla nich jak najlepiej.

Zobacz więcej komentarzy (17)
Dodaj anonimowe wyznanie