#CcNc9

Szkoła, szkoła...
Chcą Państwo wiedzieć, dlaczego poziom edukacji spada? Proszę bardzo.
Jestem nauczycielem matematyki w technikum i prywatnej szkole podstawowej. Nie będzie w tym wpisie o pieniądzach, na korepetycjach nauczyciele odbijają sobie niskie zarobki w szkole (chociaż w sumie w szkole nie opłaca się pracować). Będzie o rodzicach.

Po pandemii wiedza dzieciaków z tego przedmiotu jest zerowa. Nauczyciel jeżeli chociaż trochę wymaga (mnożenie, potęgi, działania na ułamkach) jest zjadany przez rodziców. Jak ja śmiem wystawić połowie klasy jedynki ze sprawdzianu, który zrobiłem z zadań tłuczonych przez miesiąc! Te same przykłady były w zeszycie? Kaziu miał w dupie? Nie, to moja wina, bo nie wytłumaczyłem. Wybrałem jakiś przykład z pierwiastkiem? Cytuję: „Nie życzę sobie, aby pan mówił, że mój syn się nie nauczył i z tego powodu dostał jedynkę”.
Ręce mi opadają. Poszła na mnie skarga za terroryzowanie dzieciaków, bo śmiem czegokolwiek wymagać. Usadziłem kogoś za nieobecności? Moja wina, bo nie zmotywowałem dzieciaka (17-letniego!) do przychodzenia na zajęcia. Trzymam dyscyplinę w klasie? Dzieci się boją. Dostałem pusta kartkę? To przez stres.

Mam dość.
Kolejny matematyk przejdzie do przemysłu i rekreacyjnie będzie dawał korki. Na tę chwilę już mam wszystko gdzieś.

W ten sposób nauczyciele odpuszczają – teraz pomyślcie Państwo, co zrobi nauczyciel, który nie chce zmienić zawodu? Będzie miał wszystko w poważaniu i będzie przepychał kolejnych tłumoków, którzy nie nadają się do szkoły średniej...
Vito857 Odpowiedz

Daję korki z matmy dzieciakom i niestety muszę się zgodzić z Autorem - po pandemii jest makabra, najczęstsze co słyszę to "chyba mieliśmy to na zdalnych, ale na zdalnych to wiadomo jak było".
Ja tylko nie trafiam na roszczenia rodziców, bo nie jestem nauczycielem w szkole.

Hvafaen Odpowiedz

Skoro cała klasa dostała jedynki to coś musi być z tobą. Niemożliwe, że nikt nie dostał nawet trójki. Robiliście zadania przy tablicy tak byś zobaczył czy uczeń umie rozwiązać przykład?

noimblackimsyrius

"połowie klasy jedynki ze sprawdzianu"

Solange

Miałam bardzo dziwną klasę w liceum jeśli chodzi o oceny. Na koniec roku zawsze spora część miała poprawkę z matematyki, inna (też spora) część miała pasek, a może z trzy osoby nie miały ani poprawki, ani paska (do tej ja należałam, zależało mi na pasku) na te 20 parę osób. Matematyka szła na zajęciach większości w miarę dobrze. Sama należałam do osób, które większość rozumiały, wyniki i obliczenia poprawne, zadania robiłabym do przodu, gdyby nie bezsensowne tłumaczenie amatematycznej koleżance. Ale potem przychodził sprawdzian i były same jedynki/dwóje i kilka piątek (ja miałam zazwyczaj dwa). Matury próbne? Oblane. Prawdziwa matura? Ponad 50%. Ja nie wiem, jak ta matematyczka układała te zadania. Niby trudniejsze robiła na lekcji, a łatwiejsze dawała na sprawdzian.

Solange

Szczerze mówiąc mi nie zależało, a z matury jestem zadowolona (tym bardziej, że z przedmiotu potrzebnego na studia poszło mi dużo lepiej). A oceny miałam w głębokim poważaniu dopóki zdawałam (po prostu zajmowałam się tym co mnie interesowało i lepiej na tym wyszłam). Ale w poprzednich szkołach też się nie uczyłam w domu i korzystałam z tego czego się dowiedziałam na lekcji i miałam dobre oceny. Ale była w mojej klasie dziewczyna, która ciągle miała korki z matematyki u różnych ludzi i ciągle poprawki, a nie była jedyna. Maturę też poprawiała. Udało jej się zrozumieć fragment jednego tematu. Gdy miałyśmy zastępstwo z inną nauczycielką.

Solange

To wiele wyjaśnia. Ucięło mi "nie" przed zależało. Mój błąd, ale teraz chyba wszystko jasne.

MalinoweGofry

Miałam nauczycielkę, która dobrze tłumaczyła wszystkie zagadnienia, zrobiła kartkówkę z twierdzenia Pitagorasa, nie jest to jakaś turbomatma. A jednak. Klasa 32 osoby. Jedna piątka, trzy trójki i 27 jedynek. Nie da się tego nie ogarnąć na 3 przy odrobinie zaangażowania.

Solange

Dworniak, wtedy niestety miałam jeszcze miękkie serce, szczególnie dla niej. Tym bardziej, że była to strata czasu, bo jak wspominałam była ametematyczna. Ale dziś to nie jest już takie ważne.

didja Odpowiedz

Merytorycznie masz rację, ale - litości! Nauczyciel, doświadczony, i takie byki sadzi?! A z klawiatury wypadł Ci klawisz od przecinka?

Velasco

On uczy matmy, a nie polaka.

Anonimowane

Z wyznania bije frustracja, a w emocjach każdy może robić błędy

muszkawa

Nie widzę sensu w doszukiwaniu się błędów w wyznaniach, jednak tłumaczenie, że jeśli ktoś uczy matematyki to ma prawo, tym bardziej tego sensu nie ma. W końcu jakie błędy robili by nauczyciele wychowania przedszkolnego lub nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej 🙈

Wszystkojednokto Odpowiedz

Śmiech mnie ogarnia jak widzę takie wyznania. Nie opłaca się pracować w szkole, to po co w niej pracujesz? Tylko nie mów, że z powołania, bo po tym wyznaniu widać, że NIE.
A co do nauki zdalnej, widziałam jak te lekcje wyglądają, w młodszych klasach lekcja 30min, z czego 20 min nie słychać nauczyciela, bo ma za słaby internet. Jak już łaskawie ogarnie się na tyle, że prowadzi lekcję, to zrobią, 2-3 zadania, a resztę musi zrobić z dzieckiem rodzic. Płaczecie nad wynagrodzeniem, ale przez czas nauki zdalnej to rodzice odwalają za was pracę. Gdzie moja część wynagrodzenia za to, czego nie zrealizowaliście, chociaż powinniście?

hyde989 Odpowiedz

Jakby rodzic poświęcił dziecku minimum czasu to tak by nie było.

GardenTiger

jakby rodzic przestał wtrącać w 100% czasu swoich dzieci byłoby jeszcz lepiej.

siemanko123 Odpowiedz

Ja powiem z wlasnego zyciowego doswiadczenia jak z madrej dziewczynki mozna zejsc do bardzo niskiego poziomu z matematyki i to niestety przez nauczycieli. :)
W tej chwili mam 28lat a bylo to tak:
w klasach 1-2 podstawowka (2001-2002) - bardzo madra dziewczynka potrafiaca mnozyc dzielic, robila wszystkie zadania do przodu - nauczycielka nie dawala nic extra bo dziewczyna byla z gorszej rodziny i stawiana w gorszym swietle przez starszych braci.
2003- klasa 3, mama dziewczynki sie wkur**ila i przepisala ja do innej szkoly, dziewczynka zajela 3 miejsce w Ogolnopolskim Kangurze matematyczym( z tego co pamietam bylo to na wiek 3-4klasa podstawowki)
4 Klasa -(5 z matematyki), 5 klasa - (4 z matematyki), 6 klasa (4)
Okres gimnazjum matematyki uczy nauczycielka dwuprzedmiotowa ktora uczyla chemii i matematyki, do tego oczywiscie uczyla moich starszych braci.
1 gimanzjum z trudnem 2, 2 gimnazjum poprawka, 3 gimnazjum poprawka ( Tak mozna bylo miec poprawke przed pojsciem do szkoly sredniej) w tym momecie w okresie wakacji dziewczyna poznala kolege w tym samym wieku (podkreslam kolege nie bylo to zadne zauroczenie czy milosc) ktory mial 6 z matematyki, wystarczylo kilka rozmow na skype'ie tydzien przed poprawka i dziewczyna poprawila z 1 na 3. wystarczylo dobre tlumaczenie.
Liceum jakos przechulalam z 2 na koniec, oczywiscie moja matematyczka stwierdzila, ze na pewno nie zdam matury bo sie nie przykladam. Efekt? - 46% z tego co pamietam. Nie ma sie czym szczycic bo w sumie i tak mi to nie potrzebne.

siemanko123

Dodam, ze niewiem czy nadal to tak funkcjonuje ale niestety w moich czasach w moim miescie tak bylo. (mowie tylko o okresie podstawowki i gimnazjum, liceum to jedyna szkola do ktorej mialam jakis szacunek i mam do niej sentymen) Mama nie upiekla ciasta na kiermasz - z automatu byles gorszy. Nie brales udzialu w jakichs jaselkach itp - byles gorszy. Masz starszych braci ktorzy do grzecznych nie naleza - byles gorszy. ( Do dzis pamietam pierwsza lekcje historii w gimnazum, gdzie bylam 4-5 w dzienniku, poczatek nazwiska na D. i wzrok nauczycielki gdy podnioslam reke ze to ja- wtedy wiesz, ze przez nastepne 3 lata bedzie przeje*ne)

KalinaAmila Odpowiedz

Znam to doskonale. W technikum miałam nauczycielkę matematyki, która wymagała od nas całkiem sporo. Większość uczniów średnio radziła sobie z zadaniami ale kilka osób co sprawdzian dostawał 1. Rodzice zebrali się i zaczeli obwiniać nauczycielkę, pisano petycję o przydzielenie innego nauczyciela, matki lamentowaly na wywiadowkach (wiem od swojej mamy), że ta nauczycielka taka okropna, tak dużo wymaga, a nic nie uczy, że przecież jej dziecko takie chętne do nauki, takie zaradne. Większość z tych jedynkowych uczniów nawet podręcznika na lekcje nie brało, nie robiło zadań domowych, a kiedyś jak nauczycielka prosiła aby na tablicy napisać 4 do kwadratu, to uczeń zapisał 4 z małym kwadratem do góry. Ja sama studiowałam jeszcze jak musieliśmy przejść na zdalne i szczerze, dla mnie to była najlepsza rzecz na świecie bo ja chciałam się uczyć, miałam spokój i nie musiałam się męczyć na uczelni z ludźmi, którzy naukę mieli w dupie. Pozdawałam wszystkie egzaminy bez większych problemów. Ale większość rocznika niestety, ale na wykładach spało, na ćwiczeniach udawali, że mają popsute mikrofony. Ostatecznie, też zdali ale większość z nich nie pracuje w zawodzie bo nic nie potrafi.

Dragomir Odpowiedz

Pokolenie bezstresowców. Strach pomyśleć, jaka będzie następna generacja. I ciekawe jak się będzie nazywać. Teraz jest Z. Może nie wiem, Omikron? Hihihi.

Dragomir

Pokolenie boomerów jest już dziadkami, nieraz już pradziadkami. To pokolenie powojenne. Lata 60-te to już pokolenie X. Ja jestem z Y, tzw. Milenialsów. Tak że średnio trafiłeś.

Qehayoii Odpowiedz

Matma jest akurat potrzebna w wiekszosci zawodow spolecznych i wszystkich technicznych od poczawszy od rzemieslnika... Ja bym zrozumial gdyby problem z motywowaniem uczniow mial nauczyciel innego przedmiotu ale matma? Nawet pieniadze trzeba umiec liczyc...
"Jesli chcesz miec co do geby wlozyc, poza czyims hu* to i tak bedziesz musial sie tego nauczyc - wiec moze zrob cos inteligentnego w zyciu raz, dla sprobowania, i ucz sie tutaj skoro i tak musisz tu siedziec..."

Dragomir

Chyba by go wylali za stresowanie bombelków.

Dodaj anonimowe wyznanie