#Cdu4C

Mam 23 lata, męża, gromadkę zwierząt. Brzmi jak bajka, jednak ja nie potrafię traktować tego w ten sposób. Od zawsze byłam tym nielubianym i niekochanym dzieckiem, wychowywała mnie narcystyczna matka, która ciążę donosiła, aby mieć następną marionetkę poza moim ojcem. Jestem dzieckiem, które ze wszystkim zostawało zawsze samo, wsparcie miałam tylko w dwóch osobach na tym świecie i były to moja babcia i prababcia. Do 12 roku życia jakoś sobie z tym radziłam. Obie babcie bardzo mi pomagały i tworzyły atmosferę miłości. Jednak 14 lipca 2012 roku mój świat się zawalił. Odeszła moja ukochana prababcia. Nie winię babci, że nie miała siły wspierać mnie, właśnie straciła matkę. Jednak 13-latka zostawiona z tym sama sobie, do tego wyzywana przez własną matkę za bycie mazgajem... zaczęło to moją drogę przez życie z zaburzeniami depresyjno-lękowymi.

Od śmierci babci moje życie przypominało koszmar, aby z niego uciec zaczęłam pić, palić i wpadać w związki tylko po to, by czuć choć odrobinę uczucia zwanego miłością. I tak sobie żyłam między alkoholowym ciągiem, kolejnym partnerem, papierosem i samookaleczeniem. Gdy miałam 17 lat, pojawił się mój obecny mąż. Jak tylko skończyłam 18, zabrał mnie z domu i pomógł się ustabilizować. Było ciężko, jednak udało nam się wyjść na prostą, skończyłam szkołę, napisałam maturę i tak dorobiliśmy się wynajmowanego mieszkania i paczki futrzaków. Niedawno udało mi się nawet odstawić leki na moje zaburzenia i pójść na terapię. Jednak gdy już myślałam, że w końcu jestem wartościowym człowiekiem i spełnię marzenia o dużej i szczęśliwej rodzinie, pojawiła się ona – niepłodność. Zwaliła ona wszystko to, co latami udało się wspólnie wypracować. I niestety jak to było przez całe życie, to ja jestem problemem. Mąż całkowicie zdrowy, a ja niedorobiona, niemogąca donosić, a teraz już nawet zajść w ciążę.

Całkowicie zrujnowało to moją ocenę i poczucie własnej wartości. Od 4 lat tkwię w tym i nie mogę wyjść. Klinika leczenia niepłodności skierowała mnie na zabieg, ale muszę czekać, a ja już nie mam siły czekać. Co rusz oglądam, jakie to szczęśliwe mamusie czy tatusiowie z moich znajomych. Czuję się gorsza, niegodna nazywania się kobietą i życia na tej ziemi. Pomyślicie głupota, przecież nie trzeba mieć dzieci. Jednak moim marzeniem tak jak wspomniałam było posiadanie rodziny i dania jej tego, czego ja nigdy nie miałam. Nie potrzebuję super pracy, potrzebuję kochać i być kochana, a jednak miłość męża i zwierząt to nie jest wszystko. Czuję puste w sercu, której nie potrafi nikt zapełnić, a dodatkowo czuję obrzydzenie za każdym razem, jak patrzę na siebie w lustro.

I tak oto wygląda historia przeklętego dziecka, niechcianego i niekochanego. Oto moje wyznanie…
Quakie Odpowiedz

Szczerze autorko to nie sądzę żeby nawet cała gromadka dzieci zatkała Ci pustkę w sercu. Ta pustka bierze się z Ciebie - z tego co sama sobie wmówiłaś, że jesteś niegodna taka czy owaka. Tę pustkę wypełnić możesz tylko Ty sama - kiedy sama siebie pokochasz. Nikt inny tego nie zapełni ani mąż, ani kochane zwierzaki, ani nawet dzieci czy to własne czy adoptowane (bo tak też można).

JMoriarty Odpowiedz

No i tak się kończy traktowanie kobiet jak inkubatory i wmawianie im, że reprodukcja to jedyny sens w ich życiu.

monzStanu

to się nazywa instynkt macierzyński i ma go praktycznie każda kobieta:D
gdyby nie te'inkubatory' to by Cię na świecie nie było:P
jak poczytasz czemu służyły dzieci, to głownie temu, aby przekazać innym miłość, aby dawać radość, coś jednak poszło z tym światem nie tak i wolimy krzywdzić innych i siebie, wolimy iść w egoizm i hedonizm, który zostawia tylko pustkę (sam to przerabiałem:D)
droga Autorko, powodzenia na terapii, ja uciekłem od terapeuty ale szykuję się do powrotu, w sumie głownie przez to, że ogarnałem fajną książkę "Mamo to moje życie" a problemach w rodzinach, bo sam jestem mocno znerwicowany:D

JMoriarty

Rozumiem, że czytanie ze zrozumieniem to dla ciebie czarna magia.
Autorka ma wyprany mózg, nie dlatego, że chce mieć dzieci, ale dlatego, że przez bezpłodność czuje winę, obrzydzenie do siebie i nie uważa, że zasługuje na miano kobiety.
I już nawet nie będę raczyć komentarzem tego o krzywdzeniu innych. Każdy sk*rwysyn, który chodzi po tej ziemi jest czyimś dzieckiem xD

Wuwunio

JMoriaty Z wyznania nie wynika żeby ktoś autorce wmawiał, że reprodukcja to jedyny sens w jej życiu. Niektóre kobiety naturalnie po prostu tego bardzo potrzebują. Rozumiem, że dla Ciebie to żadna wartość i zrobienie np aborcji to jak pyknięcie browarka w sobotę wieczorem ale nie każdy ma takie podejście.

3timeilosepassword

JMoriarty, wydaje mi się, że autorka ma po prostu zaszczepioną tendencję do obwiniania się za całe zło, jakie ją spotyka. A że marzy o dzieciach, to obwinia siebie, że nie może ich mieć.

Iguannna

Spoko ze wmawiacie kobietom ze można im coś wmówić bo nie maja swojego rozumu i nie potrafią myśleć logicznie. Autorka podeszła typowo egoistycznie do macierzyństwa. Młody wiek i niestabilna psychika? Ja chcem bombelka!!!! Ubzdurała sobie ze to będzie lekiem na całe zło jej życia. I teraz płacze bo nie poszło zgodnie z planem. Sama sobie wmówiła ze jest inkubatorem. Pozdrawiam, 31 lat bezdzietna z wyboru

JMoriarty

Wuwunio ależ oczywiście, że wynika i to bardzo jasno. Nie obwiniałaby się i nie czuła obrzydzwnia do siebie jakby zachorowała na raka albo straciła nogi w wypadku. A o bezpłodność tak. Czemu? Bo to jest właśnie wmawiane kobietom przez społeczeństwo.

Dragomir

Serio ktoś Ci tak wmawia? Gruba przesada, zalatuje feminazizmem i lewactwem.

Dragomir

U wielu kobiet budzi się już po fakcie, jednak spełniają się jako matki mimo że ciąża była nieplanowana, a nawet niechciana. Dzieci to nie przymus, więc nie wiem dlaczego myślisz że jest Ty nie chcesz mieć dzieci, to większość też nie chce. Większość właśnie ma, większość z nich też nie porzuca dzieci i wychowuje qiec można powiedzieć, że raczej większości kobiet ten instynkt dotyczy.

2579937

Co za bzdury. Instynkt macierzyński pojawia się PO porodzie i dotyczy mocnej potrzeby opieki nad noworodkiem. W jaki sposób u nie-matki miałby istnieć instynkt MACIERZYŃSKI??? Przed porodem jest tylko instynkt reprodukcyjny - dokładnie ten sam co u was mężczyźni. Nie macie pojęcia o czym piszecie, więc lepiej się powstrzymajcie.

KurkaNioska Odpowiedz

Wy serio myślicie o robieniu dzieci w wieku 19 lat, bez własnego mieszkania i nieprzepracowanym patologicznym dzieciństwem? Co z Wami nie tak? Gdzie jakaś chęć rozwoju? Pasja? Nauka?

Vito857 Odpowiedz

Wiem, że to nie to samo, ale zawsze możecie zapewnić dom dziecku adoptowanemu.

Hvafaen Odpowiedz

Myślę, że emocje biorą górę. Jesteś jeszcze młoda i to nie tak, że czekając na zabieg tracisz jakiekolwiek szanse na dziecko, masz dopiero 23 lata, więc do 30 masz największe szanse na dziecko, a nawet i po 30stce się zdarza. Nie daj się zafiksować na tym punkcie, bo to jedynie szkodzi tobie i małżeństwu. Skup się na swojej psychice, by przerobić twoje dzieciństwo i patrz na to jak na przygotowanie do macierzyństwa, bo matka musi mieć zdrową psychike, jako matka będziesz wystawiana na próby, twoja cierpliwość też, więc lepiej byś miała przerobione swoje demony. Wykorzystaj ten czas z mężem, gdzie możecie robić co chcecie i kiedy chcecie, bo z dzieckiem już tak nie będzie. Możecie mieć fantastyczny, głośny seks gdzie chcecie w waszym mieszkaniu, czy to kuchnia, czy salon, jakieś eksperymenty. Możecie robić sobie randki w domu i chodzić na randki, spacery. Spotykać z przyjaciółmi gdy masz na to ochote. Możesz ćwiczyć kiedy chcesz i dbać o samopoczucie i figure, bo sport dobrze wpływa na psychike. Może nawet ćwiczenia z pelvifly przed porodem? Wykorzystaj ten czas dobrze, bo rozumiem, że chcesz dziecka, ja też chce w przyszłości, a jesteśmy w podobnym wieku, ale chyba nie zdajesz sobie sprawy, że to, że masz na razie bardzo dużo swobody i męża i jesteś w sile wieku to wielkie błogosławieństwo. Nie jesteś bezużyteczna, czy niedorobiona, jesteś pełnowartościowa i ci się powodzi, jedynie masz ciężką przeszłość, która ci to wmawia. Skup się nad tym jak wykorzystać pozytywne aspekty, zrób sobie plan jak dojść do celu np. Odstawienie alkoholu, terapia, witaminki, ruch, spotkania z specjalistami, dbanie o swój komfort i małżeństwo i finalna data- zabieg. A twój mąż musi być twoją opoką i wsparciem. Razem przez to przejdziecie.

ilikemylife Odpowiedz

23 lata, mąż i gromadka zwierząt - nawet mi nie przeszlo przez myśl by nazwać to bajką.

TakaOna100 Odpowiedz

Przede wszystkim to musisz naprawić swoją psychikę i przestać się winić za to, że nie wszystko jest tak jak to sobie zaplanowałaś. Dziecko można również adoptować, to że nie jesteś w stanie go urodzić nie czyni cię gorszą.

Lubieglaskackoty Odpowiedz

Trochę Cię rozumiem, ja miałam dobre dzieciństwo, ale odkąd skończyłam 20 lat i nie miałam stałego chłopaka mówiono mi,że jak tak dalej będę robić to zostanę starą panną albo podejrzenia padały,że jestem lesbijką. Byłam naciskana,że jak to możliwe,że mam 20 lat i jeszcze nie mam męża i tak przy każdej rodzinnej imprezie. Męża znalazłam, ale pojawiły się problemy z zajściem w ciążę, również z mojej winy, kupiliśmy sobie dwie Koszatniczki w oczekiwaniu na dwie operacje,które nie dawały gwarancji, a lekarz mi powiedział,że możliwe,że się nigdy nie uda. Pierwsza operacja przebiegła pomyślnie, dostałam po niej antybiotyki, a dzień przed drugą zachorowałam na najbardziej popularną chorobę świata panującą od dwóch lat. Po przechorowaniu, antybiotykach i oczekiwaniu na kolejną pokazały się dwie kreski! Autorko, nie trać nadziei, bo mi nie dawano dużych szans a teraz cieszę się z obecnego stanu :)

Mike123 Odpowiedz

Bardzo Ci wspolczuje pierwsza czesc czytalem myslac Jakie to podobne do mojego zycia a na koncu zaburzrnia depresyjno lekowe. To samo co ja. Nie martw sie skoro jest jeszcze nadzieje zawsze tez pozostaje adopcja. Ja mam 31 lat na lekach I nie chce byc w zwiazku.

budyn4 Odpowiedz

Chcę tu skomentować niektóre sprawy.
1. Nakręcasz histerię wokół tematu zajścia w ciążę, a stres, jaki to powoduje, na pewno nie ułatwia twojemu organizmowi tej sprawy. Uzależnianie kobiecości od urodzenia dzieci to myślenie z 19w. Choćby ja nie mam i raczej nie będę mieć dzieci, nie czuję się przez to "niegodna nazywania kobietą", nie czuję się też "godna" :D bo to po prostu moja płeć.
2. Jesteś bardzo młoda. Na moje oko, wybacz, ale jeszcze niedojrzała. Mam nadzieję, że chodzisz na terapię. Mogłabyś pójść na oddział dzienny nerwicowy, wystarczy skierowanie do psychologa i zapis na oddział na terapię. Oczywiście, nie musi być zaraz oddział, ale to możesz zrobić na NFZ i jest to intensywna terapia, parę h dziennie i wychodzisz do domu.
3. Dziecko nie uleczy problemów. Na dziecko też możesz przenieść swoje problemy.
4. Właściwie nie wiadomo dlaczego twoja matka donosiła ciąże. Zwykle poprzednie pokolenie donosiło ciążę. Interpretacja, że chciała mieć marionetkę, tobie nie pomoże.

No i co. No i tyle. Na spokojnie. Zajmij się sobą, ciesz się tym co masz. Badaj się, dbaj o swój nastrój, o zdrowie fizyczne. Może się uda.

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie