#ClkzD
Jestem "wpadką". Moja mama zawsze powtarzała mi, że przeze mnie nie poszła na studia, przeze mnie nie poszła do pracy (mam jeszcze czworo młodszego rodzeństwa, a jak podrośli i wszyscy chodzili do szkoły, to ona wolała latać do koleżanek na kawusię i ploty).
Dla niej zawsze byłam głupia i gruba. Ważyłam 48 kg przy wzroście 168, ale ona w moim wieku ważyła 46 (przy 160 cm wzrostu). Ciągle na mnie wrzeszczała i wyzywała mnie. Przy znajomych w mojej obecności mówiła, że dobrze, że moje siostry się jej udały, bo ja jestem taka brzydka, a one ładne.
W liceum wpadłam w depresję. Prosiłam, żeby rodzice zabrali mnie do psychologa, ale tata nie miał czasu (nie winię go, pracował na dwa etaty), a dla mojej mamy to były fanaberie. Dopiero jak po maturze totalnie się załamałam, bo wiecznie powtarzała mi, że i tak nie zdam i dla mnie nawet zawodówka byłaby za dobra, tata powiedział dość i zapisali mnie do psychiatry. U pani doktor byłam z rodzicami. Kiedy zapytała mnie jakie mogą być przyczyny mojego samopoczucia, to mama odpowiedziała za mnie: "Pewnie dlatego, że jest taka gruba. Bo jej siostry są normalne, ładne i zgrabne. Tylko ona taka brzydka". Nigdy tego nie zapomnę. Pani doktor wyprosiła moich rodziców z gabinetu i rozmawiała ze mną ponad dwie godziny. Okazało się, że mam depresję, nerwicę, stany lękowe. Dostałam leki i poleciła mi dobrego psychologa.
W domu wytrzymałam jeszcze rok. Nagle po mojej wyprowadzce okazało się, że jednak nie byłam taka zła. Wcześniej ja musiałam sprzątać, gotować, prać, karmić zwierzęta. Teraz nie miał kto tego wszystkiego robić, więc w domu panował wieczny burdel. Dało to taki efekt, że moje siostry musiały się wziąć za sprzątanie, mama też się ogarnęła i w moje dwudzieste urodziny pierwszy raz odkąd pamiętam powiedziała mi, że mnie kocha i przeprasza za wszystko.
Nie skończyłam studiów, ale zawsze miałam dryg do rękodzieła i udało mi się dostać dotację i otworzyć małą firmę. Kokosów nie zarabiam, ale da się żyć. Mam gdzie mieszkać, w co się ubrać i co zjeść, a to już dużo.
Bałam się wyprowadzki i samodzielnego życia, ale wszystkim to wyszło na dobre. Wiem tylko, że nie chcę nigdy mieć własnych dzieci. Boję się, że będę je traktować tak, jak sama kiedyś byłam traktowana. Mogę co najwyżej być dobrą ciocią i staram się taką być.
Przy takim środowisku to serio podziwiam, że tyle wytrzymałaś. Musisz mieć bardzo silną psychikę. Trzymaj się!
Strasznie Ci współczuję. Ja na Twoim miejscu nie utrzymywała bym kontaktu z matką.. Gnębila Cię przez tyle lat i nagle co , kochana mamusia powie przeraszam i wszystko będzie cacy ? Od takich toksycznych osób trzeba się trzymać z dala.
Co do dzieci to jesteś jeszcze młoda , może uda Ci się pokonać demony z przeszłości i stworzysz normalną kochająca się rodzinę bo wcale mi musisz być takim potworem jak Twoja matka. Trzymam za Ciebie kciuki 💛
A człowiek nie ma prawa zrozumieć i się zmienić? Lepiej późno, niż wcale. Lepiej mieć 'nawróconą' mamę, niż żadną i jestem pewna, że ci, którzy najgłośniej trąbią o zrywaniu kontaktów, sami mają poprawne stosunki z rodzicami i nie wiedzą, o czym mówią. Bo tak łatwo pozbyć się rodzica. Nawet patologicznych, bijących rodziców ciężko czasem zostawić.
Oczywiście , że każdy się może nawrócić i zmienić tylko czy w tym przypadku jest to szczere skoro matka miała od zawsze do niej takie nastawienie. Jeżeli jej zmiana faktycznie będzie prawdziwa to będzie się starać żeby te relacje były lepsze, ale moim zdaniem autorka nie powinna od razu wierzyć w jednorazowe okazanie skruchy.
Och, czyli da się stworzyć własną firmę, nie zarabiać milionów po roku i zdarza się, że rodzina to nie pazerne chamy patrzące jak tu wydoić własne dziecko? To jakaś nowość na tej stronie ;).
A tak na poważnie, to się cieszę że Ci się udało. I mam nadzieję, że zarówno życie zawodowe jak i rodzinne jakoś Ci się ułożą. Być może mama trzymała w sobie złość i ból za straconą młodość i myślała, że tak przyniesie sobie ulgę? Nie usprawiedliwiam jej, ale uważam że lepiej zmienić się późno niż wcale. Nie musicie być zgodną kochającą się rodziną, sama nie jestem fanką puszczania w niepamięć złych rzeczy. Ale mama to mama, jeśli coś zrozumiała to dobrze mieć z nią poprawne kontakty. Powodzenia!
Nie zgadzam się. Autorka sama będzie wiedzieć, czy woli z matką utrzymywać kontakt, czy nie. Urodzenie dziecka nie sprawia, że ten potomek ma starać się wybaczyć rodzicowi wszelkie krzywdy. Czasem lepiej się po prostu odciąć, zapewne uświadamiając też takiej osobie, co straciła.
Gdybyś przeczytała dobrze mój komentarz, to zobaczyłabyś zdanie o tym, że nie uważam za słuszne puszczanie złego w niepamięć. Nie ma też słowa o wybaczaniu i udawaniu kochającej się rodziny. Mimo wszystko uważam, że jeśli rodzice chcą i próbują to warto utrzymywać z nimi "poprawne" kontakty. Mam tu na myśli podstawowy kontakt. To, że jej matka nie była dla niej wsparciem przez tyle lat, nie znaczy że nie może być nim teraz, bądź w trudnych sytuacjach w przyszłości. Do tego nie jest potrzebna wielka wzajemna miłość, ani żadne poświęcenie ze strony córki.
Zastanawiam się, co jest ku*wa nie tak z niektórymi ludźmi. Nie mam dzieci, nie lubię dzieci, ale nie wyobrażam sobie dokonania takiego aktu psychicznej dewastacji na własnym potomku. Nieważne, czy wpadka, czy nie. Na świat się nie prosiło...
Prawdę powiedziawszy to bardzo ciekawe i pozytywne wyznanie. Podziwiam Cię autorko, że sobie poradziłaś, wyszłaś z depresji i sama na siebie pracujesz. I to, że wybaczyłaś mamie jest godne podziwu i świadczy o Twojej sile. I też bardzo dobrze, że trafiłaś na odpowiedniego psychologa, to pewnie bardzo pomogło.
Co do dzieci - nie skazuj się na samotność i ich brak tylko przez matkę. Nie musisz być taka jak ona. Znam gościa, którego ojciec pił, bił i niszczył psychicznie całą jego rodzinę. Chłopak sam wyszedł na ludzi dzięki sobie, ożenił się, ma 2 dzieci, które kocha, zajmuje się nimi i bawi się z nimi. Jest najlepszym wzorem ojca z całego mojego otoczenia, każda dziewczyna zazdrości jego żonie tego, że kocha dzieci i zajmuje się nimi itd. Chłopak nie pije, nie bije i szanuje rodzinę. Nie jest taki jak jego ojciec. Wiedział, jaki nie chce być i zrobił wszystko, by nie powielać zachowania ojca. Udało się.
Jestes bardzo silna osoba, zycze ci wszystkiego co najlepsze w zyciu!!!
Podlinkuj to swoje rękodzieło, to cię wesprzem finansowo :-)
Przynajmniej tyle, że matka zrozumiała swój błąd.
Brawo Kopciuszku <3
Byle tak dalej i do przodu. Co do dzieci- może Ci się kiedyś odmieni, ale jeśli nie, to bez wątpienia będziesz prawdziwą dobrą wróżką ;)