#DclbN

Jestem samotną matką. Nie jest to łatwe zadanie - godzić pracę z samotnym wychowywaniem dziecka i zapewnić naszej dwójce odpowiedni poziom życia z jednej pensji. Jakoś jednak staram się sobie radzić, a najwięcej motywacji daje mi moja córeczka, która właśnie skończyła pierwszą klasę szkoły podstawowej.
Przytoczę Wam incydent, który przytrafił się Ali w szkole jakiś czas temu. Dzieciaki przygotowywały się do przedstawienia z okazji dnia mamy i taty. Miały też lekcje, na których rozmawiały o tym, czym zajmują się ich rodzice. Naturalne, że koleżanki z klasy Ali były trochę zdziwione, gdy ta powiedziała im, że „ma tylko mamę”. Pomimo że dzieci obecnie są o wiele bardziej świadome niż to było za moich czasów, to jednak 7-latkowie to wciąż maluchy, mają prawo się dziwić.

Tego dnia, gdy skończyły się lekcje, jedna ze złośliwych koleżanek z klasy zaczęła Ali dokuczać. Ala opowiadała mi, że ta dziewczynka śmiała się z niej, bo „nie ma taty”. Ciężko było mi uwierzyć, że dzieci mogą być aż tak podłe, ale to nie był koniec. Zamurowało mnie całkowicie, gdy córka opowiedziała mi, co było dalej. Koleżanka wzięła jakiś papierek i krzyczała: „zobaczcie, to Ala, która jest głupia i nie ma nawet taty”, po czym wyrzuciła go do śmietnika. Towarzyszyły jej jakieś dwie inne dziewczyny, które również były całą sytuacją rozbawione. Nie chcę nawet myśleć, jak Ala musiała się czuć.

Wróciła do domu ze łzami w oczach. Powiedziała im tylko, że „jej mama jest lepsza niż oboje rodziców, którzy wychowują dzieci na tak złośliwe osoby”.
Jestem bardzo dumna z mojej córki, że umiała odpowiedzieć im w kulturalny sposób. Ja bym się chyba nie opanowała. I nie wiem jak trzeba wychowywać dziecko, by się tak zachowywało. Wstyd dla rodziców!
Aldi2018 Odpowiedz

To straszne. I skąd tyle złośliwości u takich dzieci? Co zrobiła wychowawczyni córki? U mojej córki, też 7 lat, w klasie też dokuczano dziewczynce, ale nauczycielka od razu interweniowała i zrobiła im ostrą pogadankę (stałam pod drzwiami i coś niecoś słyszałam), ponadto napisala do nas czyli rodziców prośbę o rozmowę z dziećmi w domu.
I oczywiście lepiej mieć jednego kochającego rodzica w domu, niż być niekochanym lub żyć w jakiejś patologii. Życzę Wam wszystkiego najlepszego! ❤

azja

Oczywiście, że lepiej. Jednak u dzieci jest też mechanizm wyparcia lub zazdrości. Często wyśmiewającymi są dzieci, które mimo posiadania obojga rodziców są nieszczęśliwe/zaniedbane/głodne i w ten sposób podnoszą sobie samoocenę.

KrakowskiMoherek

I to jest dobry nauczyciel - tak który potrafi zastąpić rodzica, gdy tego potrzeba.

diq1

Ja tylko wspomnę, że patologie definiuje się jako "nieprawidłowe zjawiska w życiu społecznym" oraz generalnie jako "odstąpienie od ogólnie przyjętych norm" i rodzina autorki jest jak najbardziej patologiczna.
Ja też się wychowałam bez ojca, więc nie próbuje tu nikogo obrazić, pamiętam tylko mój szok, jak usłyszałam to w szkole od nauczycielki.
Patologia to nie tylko alkoholizm i przemoc.

majer

Niestety, dzieci potrafią być jednymi z najbardziej złośliwych, egoistycznych i pozbawionych empatii stworzonek na tym świecie. Dlatego tak ważna jest kwestia wychowania i wzorców.

azja

@majer, dzieci wynoszą te wzorce z domu właśnie i zamiast obwiniać dzieci, że mają taką czy inną postawę to warto zadać sobie pytanie jakimi ludźmi są ich rodzice.
Oczywiście nie zawsze tak jest ale głównie. No i też odwieczne pytanie "co ma większe znaczenie: geny czy wychowanie?". Jeśli dziecko ciągle słyszy w domu, że sąsiad to gorszy bo taki a koleżanka mamy to taka bo coś tam to dla dziecka jasny sygnał, że odstępstwa od normy wymagają szkalowania. Natomist gdy dziecko słyszy w domu, że bycie innym/odstającycm od schematów nie jest złe, że trzeba szanowac innych ludzi bez względu na stan posiadania czy stan rodzinny to nie będzie czuło potrzeby "wożenia się oo innych".

majer

@azja - jakie to wszystko proste, co piszesz. Pewnie że pewne wzorce dziecko wynosi z domu, ale bacz że nie tylko. Wzorce to przedszkole, szkoła, rówieśnicy i inni dorośli. To także media. Zresztą ilość bodźców oddziałujących na dzieci i wpływających na ich rozwój jest przeogromna. Dodaj do tego osobowość i charakter dziecka i masz niełatwy orzech do wychowania. Wyśmiewać też może dziecko szczęśliwe/zadbane/syte. I co do tej konkretnej sytuacji ma mechanizm wyparcia i zazdrości? Zazdroszczą jej że nie ma ojca? Dzieci bardzo łatwo werbalizują złośliwość. Potem albo się tego oduczą, albo jako bardziej dorosłe lepiej się z tym maskują.

azja

@majer, jak najbardziej masz rację, jednak (mimo wpływu mediów i innych czynników) to dom jest miejscem w którym się (teoretycznie) takie zachowania zauważa i koryguje. Byłoby idealnie gdyby się to sprawdzało, niestety... marne szanse. I wiesz co, chyba najlepiej zacząć od blokady na tv i internet w najmłodszym wieku.

majer

@azja - dom faktycznie jest raczej najistotniejszym miejscem, tylko na to chciałem zwrócić uwagi, że czasami nawet tam mimo najszczerszych chęci można polec i popełnić wiele błędów.

bazienka Odpowiedz

ok, ale co zrobilas w tej sprawie? rozmowa z wychowawca? konfrontacja z dziewczynka przy dyrektorze? cokolwiek?

azja

No jak co, anonimowe.

WildDiamond

Na pewno poszła, z wyznania wydaje się być rozsądna osobą

LubieKwiatki

Napisała wyznanie, bo są rzeczy ważne i ważniejsze

lilee Odpowiedz

Niekoniecznie to znak czasów. Ja chodziłam do podstawówki kilkanaście lat temu prawie, a normalnie zachowywaliśmy się w stosunku do dziewczynki, która nie miała mamy. Podczas jednej lekcji (jakoś w klasie od 1-3) jakiś nowy nauczyciel zaczął po niej krzyczeć, bo czegoś nie zrobiła. Powiedział coś w stylu „ciekawe co twoja mama na to”. Od razu zareagowaliśmy z oburzeniem, ze nasza koleżanka nie ma mamy i proszę tak nie mówić. Nauczyciel się zmieszał i przeprosił dziewczynkę, powiedział, że nie wiedział o jej sytuacji.

pacynkazeszmatek Odpowiedz

Nauczycielka zapewne zna Twoją sytuację, powinna uświadomić dzieci co i jak.

PotworSpodLozka

Na lekcji możliwe, że uświadomiła - ale często to nic nie daje. Cała sytuacja mogła się zdarzyć po zakończeniu lekcji, a nauczycielka akurat mogiła tego nie zauważyć.

IrisvonEverec

@PotwórSpodŁóżka: Wszystko spoko, zgadzam się w 100%, ale to "a nauczycielka akurat mogiła" to mnie rozbroiła totalnie. 😄 Nie czepiam się, spokojnie! Pewnie autokorekta, albo zwyczajna literówka, zdarza się. 😀 Ja najzwyczajniej w świecie uwielbiam takie "smaczki", zawsze bardzo mnie bawią. 😉

PotworSpodLozka

O Boże, nie zauważyłam 😅
Mogła*

Gro9 Odpowiedz

Miałem podobny problem z bratem. W podstawówce jeden chłopak zaczął mu dokuczać bo nie ma taty (ojciec nasz zmarł jak był przedszkolakiem). W końcu się o to z nim pobił. Rodzice wezwani do szkoły. No to specjalnie wziąłem dzień urlopu w pracy i pojechałem do domu (mieszkam i pracuje w innym mieście) i poszedłem z rodzicielką i bratem na spotkanie. Po spotkaniu na którym rodzice tego chłopca bagatelizowali sprawę "to tylko dzieci" poprosiłem jego ojca na boczek na parkingu i prosto z mostu mu wyjaśniłem (ja 25 lat, raczej postawny, on kolo 40 o wyglądzie księgowego na diecie) że jeśli mój brat wróci jeszcze raz ze szkoły z płaczem bo jego syn go zaczepiał - to znajdę go (wiedziałem gdzie jego syn do szkoły chodzi więc to nie problem) i spuszczę tak nieziemski wpierd.l że go własne dzieci nie poznają. Coś tam pomruczał ale o dziwo docinki do mojego brata skończyły się.

tramwajowe

Jak słyszę: "to tylko dzieci", to mnie skręca!

ProstowOczy

i dobrze zrobiłeś, brawo. Właśnie z tego powodu, że "to tylko dzieci", tym bardziej powinny być już w tym momencie nauczane odpowiednich zasad i odpowiedniego traktowania innych, by w przyszłości nie było tylko gorzej

mamyczas Odpowiedz

Myślę, że mimo wszystko rodziców nie można oceniać aż tak surowo, dzieciaki są jeszcze na tym etapie, że okrucieństwo może wydawać im się zabawne, nawet jeśli z perspektywy osoby dorosłej jest to straszne i nieprawdopodobne, sam przez to przechodziłem i wtedy być może też by mnie to rozbawiło, nawet jeśli teraz wydaje mi się straszne.

xcarmelax Odpowiedz

Niestety tak było i tak będzie. Mi też dziewczyny w szkole dokuczały. Mama zapisała mnie na karate i potem jak ktoś próbował mi dokuczyć i coś zrobić, to umiałam się obronić ;) Nie mówię, że używałam często siły, ale raz koleżanka próbowała mi krzywdę zrobić, to dostała takiego kopa, że poleciała sie popłakać i więcej nie próbowała mi dokuczyć ;)

co do sytuacji, o której mówisz - powinnaś to zgłosić w szkole. Może przyda się jakaś rozmowa z dziećmi

ZalanySwetr Odpowiedz

O co ci chodzi z tym papierkiem? wziela go, cos pokrzyczala i go wyrzucila. I co ma ten papierek do tego?

ProstowOczy Odpowiedz

nie rozumiem tylko, czemu na lekcjach poruszane są takie tematy. Łatwo przewidzieć, że ktoś może być wychowywany tylko przez 1 rodzica. Nieraz kobieta nie pracuje, tylko zajmuje się domem. Zdarzają się też dzieci z domów dziecka, z rodzin patologicznych, gdzie jest alkoholizm i np. ojciec nie pracuje. Już samo to jest dla dzieci dużą traumą, a jeszcze mówienie publicznie przy innych dzieciach, kim są jego rodzice, gdzie pracują? Jeszcze może niech od razu będzie mowa o tym, czy rodzice mają ślub, czy mają już swoje mieszkanie (bo jak wynajmują, to są gorsze), czy mają auto itd. W ten sposób uczy się wyśmiewania innych ale także traktowania niektórych jako gorszych. Uważam, że powinnaś interweniować u nauczycielki, że tego typu pytania nie powinny padać na lekcji, bo przez to Twoja córka jest teraz wyśmiewana. Ok, lekcja na temat zawodów powinna być, ale raczej na zasadzie poznawania zawodów, a potem pytania dzieci, kim chciałyby być w przyszłości.

IrisvonEverec

W tej sytuacji to akurat córka Autorki poinformowała koleżanki, że nie ma ojca. To co? Dzieci też nie powinny rozmawiać ze sobą, bo jeszcze ktoś coś przekręci i wykorzysta te słowa przeciwko danej osobie? Nie mówię, że wszyscy w klasie podczas lekcji powinni "przyznawać się" do tego, kto ma dwoje, kto jednego, a kto żadnego rodzica, ale sucha rozmowa, bez przytaczania na siłę przykładów z bliskiego otoczenia, np. klasy, jest jak najbardziej na miejscu. Wtedy można by było uniknąć wielu podobnych do opisanej sytuacji. Z dziećmi też powinno się rozmawiać w domu i uwrażliwiać je. Ja miałam/mam obojga rodziców. We wczesnej podstawówce w mojej klasie były minimum dwie dziewczyny, które były wychowywane tylko przez mamy. Nikt się z nich nie śmiał, nie wytykał, wszyscy to rozumieliśmy i nie traktowaliśmy ich jak dziwadła. W czwartej klasie pojechaliśmy na zieloną szkołę z inną, równoległą klasą. Tam też była jedna dziewczyna wychowywana przez samotną matkę. Poszła jakaś plotka, albo ona sama coś powiedziała swoim koleżankom, że jej mama się z kimś umawia, czy coś w tym guście. Do dziś pamiętam jej zapłakaną twarz, gdy, razem z kilkoma moimi koleżankami z pokoju, pocieszałyśmy ją, bo dziewczyny z jej klasy wzięły sobie za punkt honoru wykrzykiwanie za nią "będziesz miała nowego tatusia, będziesz miała nowegi tatusia!"... Na szczęście w miarę szybko nauczycielki uspokoiły wesołą gromadkę, jednak nadal nie uważam, że poruszanie tego typu kwestii na lekcjach jest złym pomysłem.

ProstowOczy

może w tej sytuacji sama im powiedziała, co nie zmienia faktu, że dzieci są pytane na lekcjach, kim są z zawodu ich rodzice (sama miałam taką lekcję w podstawówce). I wtedy od razu wszystko wychodzi na jaw, czy dziecko tego chce, czy nie. W jakim celu są takie lekcje przeprowadzane? Co mają nauczyć? Pokazać, kto ma rodziców na stanowisku i z kim trzeba się liczyć? W tej opisanej sytuacji inne dzieci i tak by się dowiedziały, nawet jakby dziewczynka nie chciała mówić im o tym, że nie ma ojca. Właśnie podczas tej lekcji. Sorry, ale dziewczynka nie musi lubić każdego z klasy i nie każdy musi wiedzieć, co dzieje się u niej w domu. A ona nie ma obowiązku spowiadać się z osobistych rzeczy każdemu, ot tak dla zasady. Jakby to były jej bliskie koleżanki, to raczej by się z niej nie naśmiewały. Ja też bym o takich sprawach mówiła tylko przyjaciołom, a nie komuś, kto mnie nie lubi i śmieje się ze mnie. Rozumiem, że problemy zdrowotne dzieci lub ich rodziców też powinny być po kolei na głos omawiane podczas lekcji? Bo przecież co w tym złego??? Nie piszę tu, by wśród dzieci nie były omawiane różne sytuacje rodzinne (np. na godzinie wychowawczej - różne kłopoty, co może złego się dziać+ gdzie szukać pomocy), ale piszę o tym, by każde dziecko nie musiało podczas lekcji po kolei na głos, przy całej klasie mówić o swoim życiu osobistym. W mojej klasie dzieci tak musiały mówić, a wcześniej żadnej pogadanki wyjaśniającej nie było... i też pamiętam, że śmiano się z chłopca, którego mama nie pracowała, bo była sparaliżowana..

IrisvonEverec

Pisałam jedynie o potrzebie rozmawiania z dziećmi o różnych sytuacjach. Kwestia wykonywanych zawodów przez rodziców, czy problemy zdrowotne i tego typu rzeczy nie powinny moim zdaniem być poruszane w szkołach, bo to jest jakby "miejsce pracy", kompletnie poza sferą prywatną. Również pamiętam takie zadanie w szkole podstawowej, gdzie trzeba było opisać wykształcenie i wykonywany zawód rodziców i to, jak bardzo nie rozumiałam wtedy dlaczego moja mama wstydziła się, że jest po zawodówce, a tata tylko po technikum i bez matury. Nigdy nie uważałam ich za głupich, czy innych takich i od zawsze szanuję każdą pracę, bo tak zostałam wychowana. Reakcja mamy była dla mnie kompletnie nie do pojęcia, tak samo jak system edukacji w ogóle (jako dziecko w pierwszej, czy drugiej klasie podstawówki nie miałam bladego pojęcia o cholerę chodzi z tymi technikami, studiami, maturami - to była dla mnie istna abstrakcja) zrozumiałam to dopiero teraz i choć kompletnie nie uważam, że np. wykształcenie zawodowe jest jakieś gorsze, tylko dla idiotów itp., to jestem w stanie zrozumieć, co mogła czuć. Tego typu lekcje są nie na miejscu, a w pierwszym komentarzu chwaliłam tylko pomysł "pogadanki" o sytuacjach rodzinnych, np. na godzinach wychowawczych, by uświadamiać dzieci, że nawet gdy im kiedyś koleżanka/kolega powie, że np. nie ma taty, nie były tym tak zdezorientowane i wiedziały, że taka osoba jest zupełnie normalna.

ProstowOczy

IrisvonEverec no właśnie o to mi chodzi - bo takie zadanie nieraz generuje wstyd, poczucie bycia gorszym. Co nie powinno wiązać się przecież z wykonywanym zawodem czy ilością pieniędzy- ale jak takie dziecko słyszy, że koledzy mają rodziców na stanowiskach, to od razu czuje się gorsze, zwłaszcza, jak widzą jeszcze wstyd rodziców. Ja akurat tak nie miałam, ale widziałam reakcje kolegów z klasy. A tak jak piszesz lepiej byłoby na godzinach wychowawczych poruszać różne problemy, które nieraz występują w rodzinach (ale tak ogólnie, bez wskazywania kogoś palcem), po czym rozmawiać z dziećmi na ten temat, mówić, jak dane kłopoty można rozwiązać, do kogo udać się po pomoc itd.

nata Odpowiedz

Też nie mam taty, ale naprawdę nigdy, przenigdy nie spotkała mnie z tego powodu jakakolwiek przykra sytuacja.

Dodaj anonimowe wyznanie