#DwqaL
Nie była stara, ale strasznie wypalona. Ciągle powtarzała, jaki to ona błąd zrobiła wybierając jako kierunek studiów pedagogikę zamiast na przykład prawa.
W grupie był czterolatek z lekką niepełnosprawnością intelektualną. Któregoś dnia podczas leżaczkowania poszedł zrobić do toalety kupę. Miał dłuższe posiedzenie i wymagał pomocy przy podcieraniu pupy. Pani Ewa skwitowała podczas heheszek z panią woźną, że "ona nie jest od podcierania tyłków" Kiedy chłopiec wrócił na swój leżaczek widziałam, że ciągle wkłada rękę w majtki i drapię się w tyłek, a potem wyciera rączki we włosy.
Teraz, po latach wyszukałam Panią Ewę M. w internecie. Byłam ciekawa czy nadal pracuje jako nauczyciel grupy w przedszkolu integracyjnym. Nie. W tym już nie pracuje. Teraz jest pedagogiem specjalnym w szkole specjalnej. Musiała skończyć studia podyplomowe.
Czemu takie baby wybierają pracę z dziećmi? Żal.
To nie mogłaś umyć mu tego tyłka i co to za zwyczaj że maluchy chodzą same do toalety zwłaszcza że było was 2?
Miałam napisać dokładnie to samo. Dla mnie nie do przyjęcia, zwłaszcza, że dziecko miało upośledzenie umysłowe.
Niektóre dzieci w tym wieku są samodzielne, ale zawsze myślałam, że mimo wszystko ktoś nadzoruje takie sprawy, szczególnie wtedy, kiedy dziecko jest niepełnosprawne...
Ale jak ma nadzorować? Dziecko jest samodzielne, zamknie się w wc, zrobi, co musi, spuści wodę i wyjdzie. No nie ściąga się mu majtek i nie sprawdza czy się wytarł. Trochę to jednak dziwne + nie wiem co by na to rodzice powiedzieli, gdyby usłyszeli, że przedszkolanka tak robi.
Nie chodzi mi o to, by od razu ściągać dzieciakowi gacie i zaglądać w tyłek, ale zawsze chyba można spytać, czy sobie poradziło, prawda? A w sytuacji, kiedy przedszkolanka widzi, że dziecko po wszystkim wsadza ręce w majtki i grzebie w tyłku, po czy wyciera je we włosy/ubranie itp., to chyba wypadałoby coś z tym zrobić, a nie robić sobie "heheszki", że dziecko z obsraną dupą i rękami chodzi, w końcu się tymi dziećmi opiekuje, prawda? Zawsze można spróbować zadzwonić do opiekuna, przedstawić sytuację i spytać, czy można dziecku pomóc się podmyć, jeśli ktoś boi się ewentualnej reakcji rodziców. Zostawienie obsranego dziecka to chyba trochę kiepski pomysł?
Dlaczego Ty mu nie pomogłaś?
Zal ze ty nie zareagowalas :/
Skoro bylaś na praktyce asystenckiej to mialaś zasrany (hehe) obowiązek wziąć małego do toalety i go umyć. Po to też tam byłaś. Zamiast burzyć się, że jakiś babsztyl nie dopełnil swoich obowiązków to się zastanów czy Ty wypełnilaś swoje.
Moja siostra pracuje w przedszkolu z dziećmi, które potrzebują specjalniej opieki. Osobiście nigdy bym się tego nie podjęła, ale ona ma pasję. Można powiedzieć, że powołanie. O każdym z maluszków mówi bardzo indywidualnie i chociaż może raz widziałam wszystkie te dzieciaki, to mam wrażenie, że znam je wszystkie. I tak, zdarzyło się nawet, że jakiś tam Wojtuś, podbił oko mojej siostrze. Praca nie jest łatwa na pewno. Jednak jeśli wiesz, że masz do wypełnienia swego rodzaju misję to nie czekasz, aż ktoś dla kogo obrazą jest podparcie pupci małemu dziecku awansuje, tylko działasz. W imie tych wszystkich dzieci, które ta osoba spotka w drodze 'na górę'.
I weź tu powierz swoje dziecko chore takiemu przedszkolu...
Żal..