#ISTyt
W domu rodzinnym kibelek jest mały i ciasny – umywalka, wanna, pralka, muszla. To nie problem w normalnych warunkach i odzieniu. Moje normalne i wygodne nie było. Jednak z biologią nie wygram, idę, robię co muszę. Spłukuję i... muszla się zapycha. Solidnie. Niewiele myśląc spłukuję drugi raz i przelewam czarę goryczy – dosłownie. Kiecka do ziemi, gówno atakuje, a ja nie mam gdzie uciekać – przecież nie wyjdę, za drzwiami, nomen omen, kupa ludzi. Jakimś cudem zarzuciłam sobie sukienkę na głowę i ramiona, jednak problem pozostał. Odetkać szczotką nie idzie, podłoga uwalona, ktoś dyskretnie puka, pytając, czy wszystko w porządku. No cóż... prawie. Jedną ręką trzymam jakoś kieckę, drugą wsadzam do kibelka. Wygrzebałam, popłynęło. Podłogę ogarnęłam jakimiś rzeczami z kosza na brudy, wsadziłam do pralki i ją odpaliłam. Skuteczne zacieranie śladów zbrodni, nie ma co. Matka już za drzwiami lekko panikuje, bo czasu coraz mniej, do kościoła trzeba się zbierać, a ja pranie robię? Proza życia, mamuś. Przyszła perfekcyjna pani domu w akcji.
Nie uwaliłam sukienki, ale domyć rękę skalaną kupą nie było lekko. Jakoś się udało. Łazienka ogarnięta, chociaż fiołkami nie pachnie. Można ruszać.
Zdziwienie w oczach matuli na widok wirującej pralki – nie do opisania.
Kmininie przez całą mszę kto rozwiesi pranie – bezcenne.
Wspomnienia z wesela – no cóż, trochę gówniane. Tak jak i późniejsze małżeństwo, ale to już inna bajka.
Podziwiam. Nie zrobiłabym czegoś takiego w sukience ślubnej...
Niby ok. Ale po ostatnim zdaniu jakoś tak smutno.
Bardzo fajnie napisane wyznanie, czekam na historię małżeństwa :)
Raczej dalszej części nie będzie, za dużo szczegółów i już nie tak do końca anonimowo ;)
To był znak, że gówno z tego wyjdzie 😁
Myślałam że spuściłaś tren i dlatego się zapchał xD
To była wróżba. Takie rzeczy trzeba traktować poważnie :P