#KUeoa
Pewnego razu przegrała ze mną zakład i musiała robić obiad dla nas wszystkich przez dwa dni z rzędu, dokładnie pod moje dyktando.
Pojechaliśmy na wieś, do znajomych prowadzących ekologiczne gospodarstwo, gdzie kupiłem młodą kurę. Jej dekapitacją zajął się sprzedawca, ale od tego momentu córka musiała przejąć resztę. Stałem sobie z kumplem, popijaliśmy piwo (ja bezalkoholowe) i tłumaczyliśmy jej co ma robić ze zwłokami, aby pozbawić je piór.
Po prawie czterech godzinach ciężkiej walki uznałem, że efekt jest wystarczająco dobry.
Wróciwszy do domu, zajęliśmy się dalszą obróbką głównego składnika przyszłych obiadów. Wytłumaczyłem, co należy zrobić, aby usunąć jelita.
Sprawność córki w operowaniu nożem zaskoczyła mnie co nieco. Robiła wszystko powoli, ale bardzo dokładnie, wyraźnie zafascynowana tym, co widzi. Przyniosłem zatem atlas anatomiczny i porównywaliśmy wnętrze człowieka z wnętrzem kury.
Mój podziw wzbudziło mistrzowskie wypreparowanie woreczka żółciowego oraz jej intuicyjne zrozumienie, że należy usunąć wewnętrzną ściankę żołądka, nad którego zawartością dyskutowaliśmy dość długo. Reszta pracy była już czystą przyjemnością, której efekt w postaci zupy i potrawki okazał się prawdziwym hitem.
Jak się później okazało, były i inne konsekwencje.
Córka zrezygnowała z zakładania się zarówno ogólnie, jak i ze mną w szczególności.
Zmieniła również swoje plany i po maturze poszła na medycynę. W czasie studiów dorabiała sobie w uniwersyteckim prosektorium, asystując przy sekcji zwłok. Tak została anatomopatologiem.
Czasami odwiedza nas ze swoim partnerem. Za każdym razem kupujemy kompletną kurę i zajmujemy się nią wspólnie.
Zarówno jej chłopak, jak i moja żona nie są w stanie patrzeć na to, co robimy.
Czego nikt nie wie, w żadnej innej sytuacji nie odczuwamy tak intensywnego poczucia bliskości i wewnętrznego spokoju jak wtedy, gdy razem wypreparowujemy wnętrzności i rozkładamy kurę na kuchenne kawałki.
Stosunki rodzic – dziecko mogą być dziwne, ale mimo to bardzo dobre.
Wszystko to dziwne, ale chyba społecznie nieszkodliwe... dopóki wystarczają wam kury
Cos sugerujesz? Gdyby nie było takich ludzi, nie byłoby chirurgów
Też tak robimy z żono wcześniej jeszcze oblewany się krwią kury i tancujemy radośnie śpiewając kolędy wielkanocne sąsiedzi graja na tamburynie kury pieją na dachach ogień wesoło trzaska z kurzych jelit robimy sobie hawajskie łańcuchy na szyję a płuckami się rzucami tak śmiesznie pękają jak się je mocno zdusi super sprawa takie rodzinne gotowanie
Przypadkowo pomogłeś jej odkryć życiową drogę :D Dobry z ciebie ojciec.