Upalny piątek po południu. Po skończonej pracy między mną i szefem wywiązała się krótka, luźna rozmowa. Było spokojnie, do momentu gdy szef spytał: "To jakim autobusem wraca pani do domu?" (tu chodziło mu o numer linii, która jedzie w moją stronę).
Ja (bez zastanowienia) odpowiedziałam: "No mam nadzieję, że klimatyzowanym!".
Uwierzycie mi, pierwszy raz w mojej karierze widziałam, jak ten człowiek zanosi się śmiechem. Myślę, że będzie mi to zapamiętane na długo...
Dodaj anonimowe wyznanie
Ta i możliwe, że ten szefu to ze wsi pochodzi jak go tak klymatyzacja śmieszy.
Którejś niedzieli jechalimy do wsi obok na odpust i do piekaesu weszła stara Maciejowa co to się z rana bobu ze ckwarkami objadła.
Taką klymatyzacje nam zrobiła, że my jak oczadziałe na ten odpust doszli.
@wsiowy kolejny raz komentarz lepszy od wyznania
Lez to i ogolnie bajdurzenie. Niejeden w autobusie fajke po cichu przypalil. A wybuchu nie bylo. Ot co.
Czyli przez chwilę miałaś okazję poczuć się, jak statystyczny aspik - ja bym zapewne podała markę autobusu, lub patrzyła jak na ufo i próbowała w myślach dociec, o co konkretnie chciał zapytać 😄🤷♀️
Przecież to sytuacja, która w 100% brzmi jak żart z Twojej strony. Nawet jak ktoś to będzie wspominać to raczej na zasadzie przytoczenia żartu sytuacyjnego po pracy.
Jeśli był spocony i od niego śmierdziało to na pewno zapamięta to na długo.