#KwIqf
Zimą, gdy wracałam do domu z sanek, nudziło mi się i żeby droga jakoś szybciej zleciała, to brałam jakąś przydrożną bryłę śniegu (nie byle jaką, musiała akurat wydać mi się małą bryłą potrzebującą opieki), rysowałam jej oczy, sadzałam na sanki i wiozłam aż do ogródka, gdzie miałam całą kolekcję moich zimowych dzieci.
Dodam, że każda bryłka miała jakieś super słodkie imię. Do dzisiaj pamiętam małego Henia...
Też zimą zbierałem bryły śniegu,ale zamiast kolekcjonować je w ogródku to nabijałem je na pal i udawałem że są to głowy moich poległych wrogów.
Można i tak xDDD
A wraz z wiosennym ociepleniem dzieci znikały...
A był jakiś Olaf?
Jakże mogło by go nie być... to ode mnie skopiowali pomysł z Olafem😋
Jak byłam mała zawsze z kuzynem robiłam takie małe urocze bałwanki. Większość naszych wspólnych zdjęć to my kucający obok trzech śnieżek z kubkiem na głowie :D
Heniu [*]