To uczucie, kiedy stoisz na światłach, masz odsunięte szyby, bo duszno, rozmawiasz przez telefon (o swoim szefie dupku, nie szczędząc wulgaryzmów) z zestawem słuchawkowym bez mikrofonu, więc musisz drzeć japę, żeby rozmówca słyszał i nagle kątem oka zauważasz, że z auta obok ktoś ci się przygląda... Powoli ściszasz głos, bo nagle dotarło do ciebie, że wszyscy w samochodach obok słyszą, o czym mówisz. Delikatnie odwracasz głowę i patrzysz, a w samochodzie po prawej na miejscu kierowcy siedzi mężczyzna bardzo podobny do twojego szefa... I to on tak bezczelnie na ciebie patrzy... I patrzy... I patrzy i widzi, że ty też na niego patrzysz... Dociera do ciebie, że to on, ten wyżej wymieniony dupek... Pot zalewa twoje czoło, delikatne skinienie głowy i zawstydzony uśmiech, o on patrzy, szeroko się uśmiecha i grozi ci palcem...
Wrrrrr, chyba zgłoszę jutro urlop na żądanie...
Dodaj anonimowe wyznanie
Przy takim zbiegu okoliczności, jeszcze bym totka puściła 😅