#MfBj1

Pochodzę z dawnej szlacheckiej rodziny. Co prawda wraz z nastaniem II RP tytuły szlacheckie zniknęły, jednakże majątek i sława została ta sama. Co prawda dziś wygląda to zupełnie inaczej, ale nadal gdy odwiedzam stary dworek swoich dziadków (służący jako dom letniskowy), ludzie w okolicy mówią na mnie i całą moją rodzinę "dziedzice" itp. I są przy tym bardzo uprzejmi oraz pełni szacunku.
Jednym z powodów takiego stanu była historia związana z moją praprababką Eleonorą, ostatnią w rodzie pamiętającą królestwo kongresowe.

Podczas II wojny światowej Rosjanie "wyzwalali" ziemie polskie pod okupacją. Już dawno doszły wszystkich słuchy o gwałtach, mordach i podpaleniach, jakich dokonywali. Przerażeni mieszkańcy wsi nie mieli za bardzo gdzie się ukryć, więc praprababcia "pani wdowa" kazała wszystkim ze wsi ukryć się u niej w piwnicy. Swoje córki wysłała do lasu do tajemnej lepianki, moja prababcia opowiadała, że chciała zostać i pomóc praprababci, swojej mamie, ale ta wypowiedziała wiekopomne słowa "Jazda stąd! Ja już jestem stara prukwa, ale na ciebie to się połaszą". Tak więc praprababcia, około pięćdziesiątki, bez pomocy nikogo musiała stanąć naprzeciw bandzie bolszewików chcących splądrować jej dwór i poznęcać się nad mieszkańcami wsi.

Jakież musiało być zdziwienie bolszewików, którzy wpadając na podwórze dworu zastali ubraną jak wdowa kobietę ze strzelbą w ręku. Udało jej się ich zdziwić na tyle, że zgodzili się posłać po przełożonego. Ten, człowiek światły, zamienił z praprababcią po rosyjsku parę słów, ucałował jej rękę, został zaproszony na posiłek, a żołnierzy ugoszczono jedzeniem ze spiżarni i chłopskich chat.
Rosyjski dowódca okazał podziw dla odwagi starszej kobiety. Jego żołnierze najedli się i dostali nakaz ominięcia tej miejscowości, nie czyniąc większych szkód (ponoć trochę zwierząt zabrali, ale tylko tyle).

Praprababcia została bohaterką miejscowych. Powstała nawet legenda, w której opisano, że żołnierze wzięli praprababcię za ducha czarnej wdowy i przerażeni pouciekali.

Mam jeszcze wiele innych historii, które warto opisać. Wspominam o tym, gdyż właśnie przenoszę praprababcię Eleonorę z jej pierwszego grobu do rodzinnej krypty. Mieszkańcy wystąpili z inicjatywą i zamówili dla niej piękną, cynową trumnę.
Cieszę się, że tak dobrze ją zapamiętali. Bardzo jestem też wdzięczny za pamięć o niej. Jestem dumny, że mam w rodzie taką odważną kobietę.
LaczkiZDupy Odpowiedz

Babcia miała większe jaja niż niejeden "prawdziwy mężczyzna, obrońca narodu" :D

TenWredny

Myślę, że autorowi komentarza raczej chodziło o "patriotycznych" Sebiksów, co na święta narodowe rzucają flarami i pokazują jacy to oni są patriotyczni.

Speedycucumber Odpowiedz

Opowiedz coś jeszcze, doskonale się to czyta.

Mam sporo historii rodzinnych, które są ciekawe, lub zabawne. Spróbuję czasem je pododawać. Już trzy z nich napisałem niedawno ^^

PlastelinowyKubeczek

Również bardzo proszę o linki :)

Zio

Tez jestem ciekawa tych innych historii

AqAqq

@Aries Tylko koniecznie jakoś je z początku oznacz i to koniecznie

PopielatyPuchon

Taktyczny szlachcic

Vulneraverunt

Lubię, co prawda bardziej słuchać, ale czytać też takie stare historię.
Dlatego też dołączam się do próśb o więcej i tagi pozostałych 3 historii!

Oto link do jednego: https://anonimowe.pl/4ffi6 (to jest z miłym finałem)
Oraz Link do drugiego: https://anonimowe.pl/OADhc (to jest relacja ze zdarzenia w jednym z niemieckich obozów pracy)

Atomlitu25

To ja poczekam z wami

ShadowC

Czekam również.

Sinstaaaar

Tez chce :)

Zobacz więcej odpowiedzi (6)
Cyklamena Odpowiedz

A tytuły szlacheckie nie zniknęly w III RP?
Pytam, bo wydaje mi się, że chodzi ci o czas po 2wś, a z tego co kojarzę, to I RP była tą szlachecką, II to dwudziestolecie miedzywojenne, a III po 2wś :/

Jeśli sie mylę, to proszę, poprawcie mnie

DarkPsychopathII

Po 1918 utraciliśmy oficjalnie w Polsce większość tytułów szlacheckich w skutek traktatów i ustalania granic... w sumie to już po 1795 nawet, ale kraju nie było więc teoretycznie były tytuły ,tylko zagraniczne, było się szlachcicem w Austrii, Niemczech czy Rosji. To dość skomplikowane zagadnienie. Dopiero sowiety w 1945 całkiem rozwaliły dworki i odebrały majątki i tytuły. Więc w 20 leciu międzywojennym szlachcic miał co najwyżej dwór i majątek nie miał już władzy i poddanych. Chłopi nie byli mu podlegli, jedynie pracowali dla niego na jego polach. Teraz nie ma już oficjalnych tytułów jedynie symboliczne.

TakiNowyFacet Odpowiedz

Podoba mi się ta historia, ale jedno chciałby. wyjaśnić. Absolutnie nie cierpię "wielkich szlachciców" z magnackich rodów itp. którzy przy poznaniu nowej osoby rozmowę zaczynają od: "mój praprapradziadek Alojzy Chujciwdup brał udział w bitwie pod Grunwaldem, no stary całe życie z wariatami, KTO MA WIEDZIEĆ TEN WIE". Dla jasności, nie żebym segregował kogoś ze względu na pochodzenie, mi samemu pewnie też by się dało jakieś wysokie pochodzenie udowodnić, po prostu nie ma być z czego dumnym. Abstrahując od tego, że bycie dumnym z pochodzenia to moim zdaniem głupota, to ci "wielcy przodkowie" najpierw niewolili chłopów, później rozmontowywali kraj swoimi vetami, a jeszcze później skutecznie hamowali dużo powstań (np. resurekcje kościuszkowską). Żeby nie posypało się tak wiele minusów, dodam, że twoja prababcia to złota kobieta.

Nie byliśmy wysoką szlachtą. Dwie wsie po pewnym czasie zamieniły się w jedną, nie byliśmy więc magnatami, a przeciętną szlachtą, ani bogatą ani biedną. Dumny nie jestem z tego, że mój przodek walczył np.: nad Bzurą z rangą kapitana, albo, że mój dawny przodek zasiadał wielokrotnie w sejmie w izbie poselskiej IRP. Dumny jestem z tego, że byliśmy ewenementem wśród szlachty. Nie wyróżnialiśmy się sławą, bogactwem czy innymi bzdurami, tylko podejściem do ludzi, którzy nam podlegali. Sąsiednia szlachta śmiała się z mojej rodziny, że wożą z chłopami siano z pola, ziemniaki itp. Do tego w większe święta urządzaliśmy we wsi taki mini festyn, czyli jadło i napoje, na które składali się także chłopi i to chętnie. Sami "państwo" z dworku, czyli moja rodzina brali udział w zabawach. Jedną z sytuacji, kiedy jedna z moich przodkiń tańcowała z chłopami ludowe tańce nawet opisz, bo wywołała niezłą sensację. Byliśmy bardzo ekscentryczny, jako pierwsi uwłaszczyliśmy chłopów, pańszczyzna u nas wynosiła dwa dni w tygodniu, podczas gdy w reszcie obszaru siedem dni w tygodniu. W razie biedy czy głodu lub srogiej zimy chłopi mieli wsparcie mojej rodziny. Moi przodkowie po prostu czuli się odpowiedzialni, skoro chłopi pracują dla nich, to powinni im w zamian pomagać, jak się da. Odnośnie powstania też mam parę ciekawostek. Ale to w innych wyznaniach może :/ Także dumny jestem z tego jakimi byli ludźmi, a nie czego dokonali. Bo skoro nawet lokalne seby gdy tam przyjeżdżam kiwają mi głową, to chyba dobrze sie zapisaliśmy w historii lokalnej :D

TakiNowyFacet

@Aries I to to ja bardzo szanuje. W czasach nieludzkich ktoś potrafił jednak zachować odrobinę człowieczeństwa. Mam wrażenie, że wasza rodzina nie byłaby jedną z tych ponabijanych na widły przy pierwszym chłopskim rozruchu.

Perunika

@TakiNowyFacet insurekcja kościuszkowska, rezurekcja to taka poranna msza (bodajże na Wielkanoc) 😉

TakiNowyFacet

@Perunika Dzięki, musiałem być pijany albo niespełna rozumu.

boboludek Odpowiedz

Uhm. Jakoś nie wierzę.

PannaM Odpowiedz

Prosimy o więcej historii :)

Szamane Odpowiedz

Czemu to ma tak mało plusów? Bardzo ciekawa historia i świetnie się czyta.

Misiaaaa

Bo ludzie wolą tu osobiste przemyślenia, przerobione kawaly lub historie o depresji i milości.

dzikiedzio Odpowiedz

Świetne wyznanie, opowiedz wiecej!

jaroxd00 Odpowiedz

świetne wyznanie

tramwajowe Odpowiedz

Świetne! Tylko czemu 'Anonimowe'?!

Zobacz więcej komentarzy (11)
Dodaj anonimowe wyznanie