#NgODQ

Niedawno spotkałam się z takim przypadkiem, gdzie w udanym i długim małżeństwie kobieta ciężko zachorowała i po kilku miesiącach jej mąż znalazł sobie kochankę. Nie podjął tej decyzji samodzielnie. Jego rodzina i znajomi (i kobiety, i mężczyźni) mu w tym pomogli. Każdy z nich był zdania, iż to przecież oczywiste, że trzeba korzystać z życia, a żona przecież jest otoczona opieką. Potrzeby to potrzeby i trzeba je zaspokajać. 
Mnie osobiście nie mieści się to w głowie. Przeraziło mnie podejście tych ludzi, którzy również są w związkach.
Ciekawi mnie tylko, czy to z moim patrzeniem na rzeczywistość jest coś nie tak, czy to po prostu ci ludzie się tak dobrali? Nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym nie wspierać swojego wybranka podczas trudnych chwil i nie skoczyłabym w bok, bo to po prostu świństwo, a tym bardziej w małżeństwie.
Frog Odpowiedz

"Potrzeby to potrzeby i trzeba je zaspokajać."
Niech mi ktoś pomoże.
Czy można postawić znak równości między - niezbędnym do przeżycia - odżywianiem się/nawadnianiem a uprawianiem seksu?

Z decyzji ludzi, opisywanych w wyznaniu, wynika, że życie bez seksu = śmierć - więc:
"Idź drogi mężu, pochędożyć, żebyś nam tu nie zszedł, i niech ci dobrze stoi, a ja tu sobie poumieram naprawdę."

Dla mnie - obrzydliwe.

ohlala

Dla mnie też. Trwanie przy chorej osobie niezaprzeczalnie jest trudne, ale gdybym była w tej sytuacji wolałabym, żeby partner ode mnie odszedł niż żeby zdradzał i jednocześnie udawał, że jest wspaniałym człowiekiem. Tutaj w ogóle mowa tylko o kilku miesiącach, nie latach! W głowie mi się nie mieści bycie takim niewolnikiem chuci, żeby po kilku miesiącach potrzebować kochanki. Dla mnie logicznym pierwszym krokiem byłoby poszukanie terapeuty, żeby zadbać o swoją psychikę.

upadlygzyms

A jak terapeuta miałby rozładować jego napięcie seksualne?

Frog

@Upadly
"A jak terapeuta miałby rozładować jego napięcie seksualne?"
Akurat to można sobie załatwić samemu, by nie rzec - własnoręcznie.

Terapeuta mógłby się (moim zdaniem) przydać do uporządkowania zdehumanizowanej hierarchii wartości u tego pana.
(Bo tym dla mnie jest to jego zachowanie - odczłowieczeniem człowieka i związku, zamienieniem tego w przybory/okoliczności wyłącznie do spuszczania się, ojj przepraaaszaam, rozładowywania napięcia seksualnego).

upadlygzyms

@ Frog: Pomijając fakt tego, że zgadzam się z Tobą co do sedna zagadnienia, przyznać muszę, że nieco rozbraja mnie ta górnolotna wiara w humanizm, uwzględniając konkretny przykład wyżej opisanego osobnika.
No ale niepoprawny cynik ze mnie i może się mylę.

Frog

@Upadly
"nieco rozbraja mnie ta górnolotna wiara" (itd)

Spotkany przeze mnie (już w dojrzałym wieku) pewien jegomość, miewał w trudnych chwilach żal do swojej mamy, że w dzieciństwie czytała mu za dużo gładkich, wyidealizowanych bajek. A on teraz musi walczyć ze swoją deprechą (i z całym tym idealnym g.wnem w swojej głowie, rzekomo zaimplementowanym przez mamusine opowieści).

Trochę się z nim zgadzam - wychowanie w wierze w "cudowny świat i dobrych ludzi" - po zderzeniu z realem - może nas wpędzić w dość ekstremalne odczucia.

Jednak, gdy Ty pozwalasz sobie na bycie niepoprawnym cynikiem, ja ratuję się niepoprawnym optymizmem. Stąd nadzieja, że może by jednak dotarło.

Czasem wystarczy pokazać takiej odmóżdżonej istocie, że sporo ludzi żyje w "ludzki" sposób i są spełnieni / szczęśliwi - zarówno oni, jak i ich bliscy.
Finalnie zaś i tak każdy decyduje / wybiera sam. A my sobie możemy co najwyżej popykać na Anonimowych ☮️

livanir Odpowiedz

Jakkolwiek zdrada i namawianie do niej jest okrutne, tak samo nie łatwe jest życie w celibacie, chronicznym stresie. Mając u boku chorą osobę, często się bagatelizuje swoje potrzeby i bolączki, by taka druga osoba nie czuła się gorzej.
Myślę, że to kwestia doświadczenia, piorytetów itp. chyba wolałabym już, by móc partner poszedł na prostytutki, niż chodził latami sfrustrowany- aczkolwiek to moje gdybanie

ohlala

I nie widzisz różnicy między pójściem na prostytutki a znalezieniem sobie kochanki?

Dragomir

Kochanka robi to z przyjemności i nie przyjmuje za to pieniędzy, więc odczucie jest lepsze, pełniejsze i wychodzi taniej.

upadlygzyms

Przyjmuje, przyjmuje, tylko nie za numerek a ryczałtem i niekoniecznie w gotówce.

SokoliWzrok Odpowiedz

Myślisz prawidłowo. Zresztą sama przysięga małżeńska: ,,w zdrowiu i w chorobie".
Niestety, nowoczesne zamiłowanie do hedonizmu i mamy takie kwiatki, o jakich mówisz.

dewitalizacja

Nie jest powiedziane, że mają małżeństwo kościelne. Ciężka choroba może być przyczyną rozpadu relacji, tylko wtedy jest się konsekwentnym i odchodzi się do tej drugiej, zdrowej osoby, a nie zdradza i oszukuje. Ta chora żona nadal ma uczucia. Gdyby zdradzający mąż ją zostawił, to mogłaby sobie ułożyć z życie z kimś, kto zaakceptuje jej zdrowotny problem i szczerze pokocha.

SokoliWzrok

Nawet w przysiędze cywilnej: ,,przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."
Jakoś mi się to nie łączy, z ,,spierdzielam do kochanki, gdy pojawi się problem zdrowotny żony"

Jeśli ktoś nie traktuje małżeństwa serio, to po co się w ogóle żenić.

dewitalizacja

Ludzie mało myślą o takich rzeczach w momencie brania ślubu. Nikt nie bierze pod uwagę, że przystojny mąż może skończyć jako warzywo przez jakiś wypadek, a atrakcyjna żona zachoruje na raka piersi i będzie musiała przejść mastektomię, po której jej ciało będzie wyglądać inaczej. W teorii powinno się brać to pod uwagę, ale mało kto zawraca sobie głowę takimi analizami, co niestety prowadzi do takich sytuacji jak w wyznaniu.

atomowatruskawka

Zdradzanie jest podłe, nawet jeśli dotyczy osoby w stanie wegetatywnym. Ale nikt mi nie wmówi, że niechęć do trwania przy takim kimś to zamiłowanie do hedonizmu. Przysięgi są jakie są - wiadomo, że chodzi o to, by dwójka ludzi szła razem przez życie. Nie da się wszystkiego przewidzieć, dlatego po coś stworzono rozwody.

SokoliWzrok

atomowatruskawka - przysięgi są po to, żeby ich dotrzymywać.

Izabela2005 Odpowiedz

Choroba to jest czas egzaminu dla związku, jak widać ten Pan go nie zdał, bo to wtedy najbardziej potrzeba obecności i wsparcia tej drugiej osoby.

dewitalizacja Odpowiedz

Widocznie tak się dobrali, że fizyczna bliskość była ważna w ich relacji. Ja może nie jestem ciężko chora, ale mam zmniejszone czucie w okolicach miednicy, więc po prostu nie weszłabym w związek z kimś, kto ma duże potrzeby.

bazienka Odpowiedz

dla mnie to tez nie do przejscia, ale to zalezy od indywidualnego podejscia do zdrady, czasem te chore kobiety same pozwalaja mezom na kochanke

Anonimowane Odpowiedz

Zależy jaka to jest choroba. Jeśli faktycznie osoba chora będzie do końca swoich dni przykuta do łóżka, bez kontaktu itd dla mnie dotrzymaniem przysięgi jest opiekowanie się taką osobą do śmierci. Ale trudno tu nadal mówić o partnerstwie, kiedy jedna osoba w zasadzie nie istnieje - czy to jest pełen paraliż, śpiączka itd.

Też z drugiej strony wolałabym, żeby mój partner znalazł sobie kochankę, która będzie zaspokajała jego potrzeby, kiedy ja nie jestem i nigdy już nie będę w stanie. Dla mnie to jest bardzo podobne do układania sobie życia po śmierci partnera lub partnerki. Mimo, że jeszcze ta osoba nie umarła to w zakresie relacji małżeńskiej już nie funkcjonuje.

Z drugiej strony jeśli jest to choroba w stylu nowotwór, gdzie ludzie potrafią z tego wyjść to faktycznie bardzo słabe zachowanie.

ingselentall Odpowiedz

To była oczywista, praktyczna i logiczna decyzja. Nie widzę powodów do krytyki. Skoro samica nie była dostępna seksualnie, znalezienie zastępczej to słuszny krok.

Iguannna

Nie mierz wszystkich swoją miara. Po tej ziemi chodzą ludzie którzy reprezentują sobą coś więcej niż pochwa czy penis.

Dodaj anonimowe wyznanie