#OYwyA
Zazwyczaj się zgadzałam, ponieważ po mszy szliśmy na jakiś spacer i obiad (a lubię jeść). Nigdy nie czułam, że posiedzenie 40 minut na ławce to ujma na moim ateistycznym honorze i poświęcałam ten czas na rozmyślanie o własnych sprawach.
Pewnego takiego razu, mama zapytała się mnie, czy nie poszłabym razem z nimi do spowiedzi, bo wypadało jakieś święto. Zgodziłam się dla świętego spokoju, nic mi nie szkodziło chwilę pogadać z księdzem.
Czekając w kolejce do konfesjonału próbowałam usilnie wymyślić jakieś występki, bo nic oprócz "przeklinam" oraz "nie słucham rodziców" nie przychodziło mi do głowy, a to przechodziło jak byłam w wieku okołokomunijnym. Postanowiłam postawić po prostu na szczerość, i po odczytaniu formułki z książeczki (nigdy nie potrafiłam tego zapamiętać) powiedziałam księdzu, że po prostu nie wierzę w Boga.
Nastała długa cisza, kiedy to ksiądz próbował zrozumieć co właśnie usłyszał. Popatrzył na mnie zdziwiony, bo chyba w seminarium nie odblokował tej opcji dialogowej. Byłam nastawiona na jakąś reprymendę, czy oschłe potraktowanie, więc byłam naprawdę zdziwiona faktem, że facet bardzo delikatnie odpowiedział na moje wyznanie.
Próbował wyjaśnić, że Boga każdy odnajduje w innym czasie, a że skoro tu jestem i zdecydowałam się mu to powiedzieć, to był jakiś powód. Powiedział mi, że jeśli miałabym ochotę pogadać to drzwi zakrystii są zawsze otwarte, a że musi jakąś pokutę dać, to polecił mi, abym Bogu po prostu wieczorem podziękowała za to, co mnie uszczęśliwia.
Mama pytała mnie, czemu tak długo ksiądz mnie trzymał i o czym takie kazanie mi dał, ale jej nie odpowiedziałam.
Żałuję jedynie, że wszyscy księża nie mają takiego podejścia.
Brakowało mi takiego księdza, zawsze miło usłyszeć o takich dobrych księżach. Sama właśnie przechodzę mały kryzys wiary i z agnostyczno-ateistycznych poglądów coraz bardziej temat Boga mnie porusza.
cieszę się, że miałaś z księdzem i kościołem pozytywne doświadczenie, fajnie jest w końcu usłyszeć coś nowego i miłego
I tak najlepsza część to było: "nie odblokował tej opcji dialogowej"😂
Ja mam dziecko bez ślubu i chrztu i kiedyś po kolędzie w domu mojego partnera chodził ksiądz z powołaniem. Mi takie wizyty nie przeszkadzają więc w niej uczestniczyłam i ksiądz znając sytuację, nie namawiał tylko nas poinformował ze w kościele mamy możliwość ślubu i chrztu wiec jesli sie zdecydujemy to mamy do niego osobiście przyjść. Takich księży szanuję.
Nasz ksiądz nie chciał ochrzcić dziecka, bo rodzice do kościoła nie chodzili. W sumie to go popieram.
Gdy nie chciał pochować samobójcy stwierdziłam, że przegiął.
Miła odmiana, w mojej rodzinie znam przypadek w którym ksiądz odmówił chrztu 3 dziecka pary tylko dlatego, że nie mieli ślubu... już przy drugim kręcił nosem. Przy trzecim stwierdził, że w ten sposób ich zmusi. No cóż...małżeństwo skończyło się zdradami i samobójstwem.
Akurat to, że ksiądz nie chce ochrzcić dziecka, jeśli rodzice żyją bez ślubu, jest prawidłowe.
Podczas chrztu, obiecujesz, że wychowasz dziecko na katolika i będziesz uczył je zasad wiary katolickiej, natomiast życie bez ślubu jest złamaniem jednej z takich zasad.
Nieprzestrzeganie zasad, ale wpajanie ich dziecku, to hipokryzja.
Jawiem1210 i bardzo dobrze. Przecież podczas chrztu składasz przysięgę, że wychowasz dziecko w wierze katolickiej. Nie rozumiem sytuacji, w której niechodzący do kościoła katolicy chcą ochrzić dziecko. I po co to komu? Pokropienie wodą nieświadomego niemowlaka w żaden sposób nie przybliży go do Boga (bynajmniej w Biblii nie ma konceptu chrzczenia niemowląt). Ludzie wymyślili sobie pełno rytuałów, przejęli pogańskie tradycje a nawet nie wiedzą, co na ten temat mówi Słowo Boże :(
Nvm I co, to księdza wina, że ludzie się zdradzają? Nie popieram go absolutnie, ale nie widzę żadnego ciągu przyczynowo-skutkowego.
Nam na religii w szkole średniej ksiądz powiedział, że brak ślubu rodziców nie jest przeciwwskazaniem do chrztu, a jest tak tylko w przypadku chrzestnych, co ma sens. Pewnie co parafia to inne zasady ... tej samej wiary
@Jawiem1210 Od kilku lat kościół uznaje samobójstwo za chwilową niepoczytalność. To oficjalnee stanowisko kościoła. Nie powinien odmawiać.
Mając jakieś z 10 lat stwierdziłem, że spowiadanie się cały czas z tych samych grzechów, które i tak później znowu się popełni nie ma sensu i że następnym razem pójdę do spowiedzi jak popełnię jakiś naprawdę ciężki grzech - np. zabije kogoś. Na szczęście jeszcze nie było powodu by się spowiadać.
Moja katachetka twierdziła, że z grzechami jest jak z kamykami, że jak ciężki to od razu się pozbywamy, a te małe zbieramy i nie zauważamy, że po pewnym czasie dużo małych kamieni waży więcej niż jeden duży. Dlatego wg niej mamy się spowiadać regularnie.
@Jawiem1210 Mój katecheta mówił podobnie, ale o brudzie :-) Po brudnej robocie kąpiesz się od razu. A na co dzień i bez brudu myjesz się regularnie.
chyba raczej nie zdają sobie sprawy z twoich poglądów skoro poprosili cie byś poszła do spowiedzi
To była tylko prośba, zwyczajna prośba, a nie jakiś rozkaz i godzinna paplanina. Myślę, że jeśli Autorka by odmówiła, to nic by nie powiedzieli. A że Autorce nie robi problemu to, by raz na jakiś czas do tego kościoła lub spowiedzi pójść, to już w ogóle nie widzę problemu. Poza tym, jest napisane, ze rodzice też nie są jacyś super wierzący, raz na jakiś czas czuja potrzebę pójścia na Mszę czy do spowiedzi. Nie widzę problemu w tym, ze ktoś zwyczajnie kogoś spyta, czy pójdzie z nim do kościoła/spowiedzi.
Wiele razy odmawiałam i nie robili problemów :)
Też ostatnio trafiłam na takiego wyrozumiałego. Miałam zostać matką chrzestną ale tą w pierwotnym znaczeniu, że gdyby coś się stało to przejmę opiekę nad dzieciną. Mimo wszystko zdecydowałam się na spowiedź. Nie narzucająca nic raczej rozmowa niż spowiedź. Księdza szanuję od lat, mimo że w rodzinnych parafiach pojawia się tylko gościnnie.
Też chodzę do kościoła pomyśleć o swoim życiu, o swoich sprawach. Jakoś tam się lepiej myśli.
na mojej drodze życia "znalazło się" około 20 księży a jakoś żaden nie był nawet bliski tym z Waszych opowieści(jaki to ksiądz zły, łasy na kase, zakłamany hipokryta, wredny itd) wszyscy z miłością(czasem bardziej oschle) traktowali WSZYSTKIE "swoje owieczki" i od nikogo się nie odwracali... A takie podejście jak księdza z wyznania są "w moim otoczeniu" na porządku dziennym...
Katechetki to zupełnie inna bajka.... One zawsze wiedzą najlepiej i są świętsze od papieża...:-|
Żałuje że ja takiego księdza nie spotkałam. Kiedyś powiedziałam to samo podczas spowiedzi co autorka wyznania, zostałam wtedy wyśmiana i obrażona. Od tamtej pory czuje zniesmaczenie i jakoś nie potrafię się przełamać i pójść do kościoła. Bo zamiast porozmawiać, ksiądz wolał tak postąpić.