#OeGJ9
Nie grzeszę pięknością ani wagą motylka. Moja sylwetka świadczy o tym, że mi się w życiu powodzi, twarz już niekoniecznie. Założyłam sobie konto na portalu randkowym i nie czekałam na cud. Dodałam zdjęcia, na których wyglądam tak jak na żywo, żeby na spotkaniu nie rozczarować rozmarzonych dżentelmenów. Musiałam dodać kilka zdjęć, bo moje ciało nie mieści się na jednym. Ale w końcu stało się.
Już po kilku dniach napisał do mnie facet. 185 centymetrów wzrostu, błysk w oku i kaloryfer, który ogrzałby najbardziej wyziębłe serca. Na zdjęciach wyblurowana twarz modela. Uznałam - raz się żyje. Od słowa do słowa zaproponował spotkanie, więc wcisnęłam brzuch w najlepsze ubrania i poszłam na spotkanie. Umówiliśmy się na rynku. Siedziałam na ławce i czekałam na księcia z bajki. I zjawił się! Wprawdzie nie na rumaku, ale grunt, że się zjawił i przywitał. Około 170 centymetrów, o połowę chudszy ode mnie. Pod nosem koper, na czole tłusta grzyweczka. Ubrany w sweter wątpliwej świeżości. Na początku stał i gapił się na mnie niezręcznie, a potem zaproponował, że pójdziemy do jego ulubionego lokalu. Zaciągnął mnie do lokalu gier planszowych, gdzie było chyba 4 typków o podobnej aparycji. Zagraliśmy w jakąś strategiczną planszówkę, a następnie usłyszałam, że wyglądam jakbym chciała coś zjeść (bo chciałam). I wiecie co... zabrał mnie do sklepu „Społem”, w którym kupił sobie rogala i zapytał pod nosem „chcesz coś?”.
Kupiłam chipsy. Siedzieliśmy na ławce i konsumowaliśmy, milcząc. Stwierdziłam, że jest to idealna okazja do zapytania się, kim jest mężczyzna na zdjęciach z portalu (bo to, że nie był to on, nie ulegało wątpliwości). Powiedział mi wtedy, że od dawna nie mógł znaleźć dziewczyny i brat namówił go do tego, by wkleił jego zdjęcia na portal. Ponoć wtedy znalazło się kilka chętnych, ale każde spotkania kończyły się klęską. Podczas opowieści niemal się popłakał i zakończył opowiastkę słowami "każde... ale nie to z tobą”.
Na koniec spotkania poszliśmy nad rzekę, oglądaliśmy łabędzie, a on opowiadał mi o swoich studiach (matematyka) i o matematyce samej w sobie.
I wiecie co? Ja jestem osobą z poczuciem humoru, bezwstydną, rozrywkową i spontaniczną. On jest moim przeciwieństwem. Łączy nas jedynie to, że wyglądamy jak dwie ofiary losu. Ale od czasu tamtej koszmarnej randki jesteśmy razem po dziś dzień i tak jest nam najlepiej. A brata mojego lubego widziałam niejednokrotnie i mimo kaloryfera, za którym niejedna poszłaby w ogień, nie gwarantuje mi tego, co mój przygarbiony ”incel”. Kocham go najmocniej!
Końcówka mnie zaskoczyła, nie powiem, że nie
W sumie spoko historia, fajnie napisane.
Zgadzam się
Fajnie zmyślone.
Trochę zbyt piękne i stereotypowe by było prawdziwe. Swoją drogą wolałbym podać prawdziwy wzrost i nawet nie mieć żadnego odzewu lub zbierać kosze niż wciskać kit. Prawda i tak wyjdzie na jaw.
Ale po jakims czasie pisania ta druga osoba może dać szanse ze względu na charakter. Nie zawsze od razu dochodzi do spotkania
To można nie wspominać wcale o wzroście.
Ale wiesz ze wtedy najczęściej może nie dojść do żadnego spotkania przez wiele lat? Autorka za pewne też nie dałaby mu szansy.
Wiem jak to wygląda. Sam mam zaledwie 172 cm i kiedyś próbowałem kogoś poznać w podobny sposób jak w tej historyjce. Było tak, że te wysokie kładły duży nacisk na to, żeby partner również był wysoki, ale mimo to podtrzymywałem z wieloma kontakt wiedząc, że raczej nic z tego nie będzie, więc to nie jest tak, że od razu uciekają, ale wiadomo że nie traktują takiego skrzata jako potencjalnego partnera. Trudno mieć o to pretensje, ja sam czuję się jak syn z matką w towarzystwie wyższej kobiety.
Heisenbergg96 mam 160 mój mąż 169. Hmmm zakochałam się, wzrost przestał być ważny.
Ja mam 158, moj chlopak 165 cm wzrostu. Nigdy mi to nie przeszkadzalo i nawet przez mysl mi nie przeszlo odrzucic go z powodu wzrostu. Dla mnie jest to zaleta. Przy nim czuje sie normalnie a nie jak krasnal w kranie wielkoludów.
Ja man 166 mój chłopak 163 i tak jak wcześniej byłam co do wzrostu u chłopa stereotypową laska tak on to u mnie na dobre zazegnal
Wow. Fajnie się czytało na końcu wiadomość. Ale skoro randka aż tak bardzo była do doopy to czemu dałaś mu szansę? Tym bardziej, że był Twoim przeciwieństwem to czemu dałaś mu szansę. Co Cię w nim urzekło?
Też się zastanawiam, bo mnie odrzuciłby brak higieny.
Jest napisane w wyznaniu, że łączy ich jedynie bycie ofiarami losu, nic właśnie nie urzekło autorki w nim, bo są totalnymi przeciwieństwami. Może są ze sobą, bo boją się samotności? Cholera wie.
Ok, ktoś Ci przychodzi na spotkanie, okłamując Cię od początku na temat wyglądu, nie zachowując najmniejszej higieny osobistej (ja bym brzydziła się nawet dotknąć takiej osoby) potem płacząc i się użalając. Nie mają NIC wspólnego ze sobą, a autorce się to spodobało i nie odrzuciło jej, to nie świadczy o zdrowym podejściu i tu nie chodzi o patrzenie na to, co nie widać. To o czym napisałaś Beza, to całkiem co innego.
Piszesz że mimo wszystko było fajnie. Ale nie powstał z tego długotrwały związek, prawda?
Nikt tu nie dopowiada "żula" oprócz Ciebie. Nie napisałam nigdzie, że patrzę na wygląd. Tu chodzi o KŁAMSTWO jego dotyczące. Jak chcesz się zgadzać na takie coś, to Twoja sprawa
Sama nie jestem pięknością, ale nie wstydzę się siebie i dodałam zdjęcia, na których widać mnie w pełnej krasie. Wcześniej bywałam na randkach, na których biedniutkim chłopakom przeszkadzały moje gabaryty. Zdarzali się też tacy masochiści, którym zależało jedynie na seksie. Nie mieliśmy o czym rozmawiać, spotkania były nudne jak flaki z olejem.
Kiedy poznałam tego człowieka, zrozumiałam, że musi siebie samego nie akceptować. To nie był kłamca, manipulant. To człowiek, który nienawidził siebie. Ale ja z każdą kolejną minutą rozumiałam, że on jest geniuszem. To było dziwne spotkanie, inne niż wszystkie. Stąd moja decyzja o dalszych spotkaniach. Możemy nauczyć się wiele od siebie.
I nie przesadzajmy. Nie przyszedł ubrany jak menel spod mostu. Po prostu nie miał świeżych i przystrzyżonych włosów ani opiętej na muskułach koszulki Bossa. Miał taki sweterek we wzory, trochę dziadkowy i niedopasowany XD
No i super. Zdrowia, szczęścia, a jeśli planujecie dzieci to niech odziedziczą dystans i zdolności matematyczne :)
Dziękuję, gorzej jak pójdzie na odwrót - bez dystansu i „humanista”
Incel to nie wygląd, a stan umysłu.
Osobiscie uwazam ze "incel" to jedno z niewielu slow, ktore jednoczesnie obraza osobe nim okreslana (to co jest rozumiane pod tym pojeciem) jak i uzywajacego (degenerujacy fakt "uznania" samego konceptu).
Poniewaz trzeba byc naprawde moralnie zdegenerowanym zeby myslec w taki sposob w jakim sie ich myslenie przedstawia. Podobnie przedstawiajac tak czyjes myslenie jesli nie jest to prawda. Czy wreszcie nie zauwazyc obrzydliwosci (nie przystawania do zdrowego sposobu myslenia) ktorejkolwiek z dwoch powyzszych opcji. Dla tego slowa nie ma miejsca w slowniku normalnego czlowieka.
Strasznie mnie żenuje, gdy ktoś używa tego słowa, dla mnie to taki infantylny twór, że od razu mam wrażenie, że osoba tak pisząca nie może mieć więcej niż 12 lat.
Do wczoraj nie wiedziałam nawet co to znaczy, ale że pojawia się tutaj coraz częściej, to musiałam sprawdzić i teraz czuję jeszcze większe zażenowanie, gdy o tym czytam.
Ostatnimi czasy często bezmyślnie nadużywane określenie.
Masz świetne poczucie humoru, lekkie pióro i dystans do siebie 😃
Gdy dotarłam do fragmentu o nieświeżym sweterku pomyślałam: jaka piękna katastrofa 😉i te czipsy z rogalem... A końcówka mnie powaliła 🌹powodzenia
Wow sympatycznie :)
O cholera, myślałem, że to będzie ostatnie spotkanie, daję plusa