#PDJHK

Prawie trzy lata temu skończyłam studia, mniej więcej tuż przed końcem pisania pracy zaczęła się moja depresja. Nie miałam wtedy gdzie mieszkać, matka wyrzuciła mnie z domu. Rodzice chłopaka mnie przyjęli do siebie pod swój dach. Wpadłam w depresję, miesiącami chłopak mnie namawiał na psychiatrę. Udało mu się, dostałam leki, zaczęłam chodzić na terapię, znalazłam super pracę. Wyszłam z depresji, zanim leki zaczęły działać porządnie. Od tamtej pory chodziłam na terapię do tej samej psycholog. Pomogła mi z wieloma rzeczami, z którymi się borykałam.
W obecnej chwili mam narzeczonego, dobrze płatną pracę, mieszkamy razem na swoim. Jednak nagle zawaliło się dużo spraw. Narzeczony zachorował, w pracy zaszły negatywne zmiany, zmarła moja babcia, doszło kilka mniej istotnych problemów. Od pół roku walczę z depresją i żadne leki nie pomagają, a brałam już różne. Miałam wiele myśli o skończeniu z sobą, ale tylko drobne. Pewnego dnia zaczęłam planować. Wracałam z pracy, był piękny dzień. Mijałam po drodze z pracy cmentarz, tam był parking pod drzewami, zaczęłam patrzeć, jak promienie słońca przebijają się przez liście i zaczęłam planować. Narzeczony jest w pracy, ja wracam koło 30 minut do domu, zawsze daję mu znać, jak wrócę, więc muszę pilnować, żeby dać mu znać i wtedy mogę wyłączyć telefon. Założy, że mi padł albo poszłam spać. Wraca dopiero za kilka godzin, więc mam czas... 
Na szczęście się opamiętałam. Wróciłam normalnie do domu. Przy najbliższej wizycie u psychologa opowiedziałam o tych myślach i zaczęłam opowiadać ten całokształt. Moja psycholog stwierdziła, że mój mózg potrzebuje medytacji. Kobieta, która zna mnie od ponad dwóch lat i wie, że nienawidzę bezczynności, że zawsze muszę coś robić, bo inaczej to marnowanie czasu. Albo jestem na styk, albo się spóźniam, bo czekanie w poczekalni jest marnowaniem czasu. Ta kobieta stwierdziła, że powinnam iść do parku i popatrzeć na promienie słońca, bo taka jest metoda medytacji... Na tej samej wizycie, gdy poruszyłam temat tego, że odczuwam bezsens wszystkiego i zaczęłam wymieniać przykłady, że moje istnienie jest bez sensu, to powiedziała mi, że większość ludzi żyje bez tego sensu i są szczęśliwi... 
Rozumiem, że nawet terapeuta może mieć zły dzień, ale jednak pracując w takim zawodzie, nie powinno się pracować, mając złe dni. Ponad dwa lata zachwycania się, z iloma rzeczami mi pomogła, poszło w cholerę. Oczywiście mogłaby zadzwonić gdzieś tam, żeby mnie zabrali, jeżeli zagrażam sobie. Chociaż jak na logikę, to jeżeli chciałabym sobie coś zrobić, to bym jej tego nie powiedziała, skoro wiem, że może mi to zniweczyć.

Anonimowe jest to, że nie przyznałam się narzeczonemu, że nie chodzę już do psychologa. Nie wiem, czy nie zauważył przez swoje problemy, ale nie poruszył tego tematu.
Msciwoj82 Odpowiedz

Że "większość ludzi żyje bez tego sensu i są szczęśliwi", to może się komuś wydawać. Ale po prawdzie, nie ma czegoś takiego jak ogólny sens życia. Ludzie znajdują jakiś cel w życiu, i to jest ich własny sens. Ale bardzo wielu wcale nie ma takiego celu, odurzają się mediami, pracą, czasem jakimiś substancjami, żeby o tym nie myśleć.

Quakie Odpowiedz

A może terapeutka próbowała zaproponować coś czego jeszcze nie było. Skoro dawne sposoby przestały działać to może trzeba zrobić coś skrajnie innego.
Naprawdę kiepski powód by przestać chodzić na terapię.
Możesz się sama zgłosić do szpitala jeśli myślisz że to Ci może pomóc.
Pytanie czy chcesz sobie jeszcze pomóc?

Anonimowe6669 Odpowiedz

Może sprobuj medytacji?

imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Nie jestem psychologiem i mozliwe, ze trafie kula w plot, ale z Twojego wyznania wynika, ze trafilas na specjalistke, ktora bardzo Ci pomogla i bylas zadowolona z efektow wspolpracy. Przestalo Ci sie podobac, kiedy zalecila Ci medytacje, ktorej nawet nie masz zamiaru probowac, bo przeciez wiesz, ze nie zadziala (mimo, ze wczesniej jej rady byly ok). Z tym sensem w zyciu, to moze tez nie byl zly komentarz; moze chciala, zebys najpierw skupila sie na "szczesciu", a "sensu" mozecie razem poszukac pozniej.
Moze zamiast porzucac terapie, przedyskutuj to z nia - nie masz za wiele do stracenia (najwyzej przestaniesz chodzic), a do zyskania bardzo duzo. Poza tym, nawet jesli z nia nie wyjdzie, to sa tez inni specjalisci, nie poddawaj sie, bo tu chodzi o Twoje zycie i zdrowie.

Postac Odpowiedz

Czyli masz żal do pani psycholog, że nie skierowała Cię do szpitala?

Uzytkownik404

Chyba raczej, że zaproponowała rozwiązanie o którym powinna wiedzieć, że na pewno nie zadziała.

Meanness Odpowiedz

Przepraszam, jeśli to jakoś dziwne, ale dziękuję, że Pani żyje. Można jakoś Pani pomóc?

Assia Odpowiedz

A moim zdaniem sens w życiu jest najważniejszy. Z tym, że sensem nie muszą być jedynie górnolotne sprawy, a np. szczęśliwy związek, życzliwi ludzie, udana praca. Jeśli chwilowo się to nawet straci, to sensem może być dążenie do tego, żeby je odzyskać. Ewentualnie chwilowo zajęcie się jakąś swoją pasją, jak np. fotografia, tworzenie muzyki itd.
A spacery i medytacja są świetnym sposobem na spojrzenie na wszystko z innej perspektywy, więc pomysł bardzo dobry

Dodaj anonimowe wyznanie