#RJGp8

Toksyczność rodziców niejedno ma imię i potrafi zatruć życie również dorosłe.

Jestem jedynaczką. Wychowałam się w teoretycznie kochającej rodzinie, która zapewniała mi wszystko, czego potrzebowałam. Tak to przynajmniej wyglądało z zewnątrz. Nie, rodzice nie afiszowali się tym, nie spraszali gości, żeby się pochwalić cudownym domem i idealną córką. Wręcz przeciwnie, nie wychodzą w ogóle z domu poza pracą, kościołem i od wielkiego dzwonu wyjściem kulturalnym. Ale o tym za chwilę.

Odkąd pamiętam, nie potrafiłam dogadać się z matką. Obie jesteśmy uparte, ale na tym podobieństwo charakterów się kończy. U niej ta cecha objawia się tym, że rozmówca musi koniecznie mieć pogląd jak ona, inaczej jest wyśmiewany lub porównywany do głupca (aczkolwiek nie dosłownie, w bardzie wyrafinowany sposób), więc jakakolwiek dyskusja nie wchodzi w grę. Ja odwrotnie - uwielbiam dyskutować, szukać różnych rozwiązań, a upartość polega na dążeniu do poznania wszystkich możliwych aspektów danej sprawy. W praktyce przekładało się to na wyśmiewanie pomysłów niezgodnych z jej opinią, w młodszym, czytaj do 20 lat (tak tak) zakazywaniem tego, potem próbami zakazywania, bo ignorowałam jej słowa i robiłam, co chciałam.

Idziemy dalej. Ojciec podporządkowany matce jak swojej własnej, robił to, co mu kazała. Teoretycznie dało się z nim porozmawiać po ludzku, dopóki nie dochodziło do konfrontacji z Władczynią Domu. Przykład? Chciałam zmienić kierunek studiów. Powiedziałam mu o tym, porozmawialiśmy chwilę zawołał matkę. I się zaczęło, nakrzyczała na mnie (całości przytaczać nie będę, to materiał na osobną historię), on również do tego stopnia, że zaczął przeklinać, co nigdy mu się nie zdarzało. Nie dali mi dojść do słowa, przerywali w połowie zdania. Generalnie nokaut. Sprawa rozwiązała się sama, gdy nie zdałam roku. Dla czepiających się - medycyna naprawdę jest ciężkim kierunkiem, chemia za to spoko, polecam.

Co do wyjść. Z racji tego, że sami nie wychylali nosa z domu, chcieli, żebym również i ja tak robiła. Nawet na studiach zakazywali mi spotykać się ze znajomymi, twierdząc, że muszę się uczyć. Nie docierało do nich, że potrafię sama zaplanować sobie czas, że żeby nauczyć się dorosłości, muszę wyjść spod klosza. Dla nich nadal byłam małą dziewczynką, która potrzebuje ich pomocy i opieki. Rozmowy, jak się możecie domyślić, wiele nie dawały.

Po czwartym roku wyszłam za mąż, po zakończeniu studiów pojechaliśmy do innego miasta - teoretycznie do pracy, praktycznie, żeby się od nich odciąć. Teraz mam ponad trzydzieści lat i dziecko, kolejne w drodze. Uświadomiłam sobie z przerażeniem, że zaczynam mieć metody jak moja matka, szczęście w nieszczęściu wyłącznie wobec potomka. Chodzę do psychologa, powoli z tego wychodzę.

Rodzice, nie niszczcie swoich dzieci.
CzarnaSowa Odpowiedz

Uświadomienie sobie problemu to już dużo, a Ty nawet cos z tym robisz, brawo!

BabuniaJadwiga Odpowiedz

Brawa dla ciebie za to że dostrzegasz błąd ale go nie olewasz tylko go próbujesz zwalczyć.

tramwajowe Odpowiedz

Ludzie odruchowo wypierają, to jak bardzo są podobni do rodziców. Gratuluję trzeźwości osądu. Powodzenia!

Leeeeel Odpowiedz

Autorko, mam to samo.. ;'/

annakarenina Odpowiedz

Dobrze, że się uwolnilas i zauważasz problem :)

sinusoidazemniejest Odpowiedz

Siedzenie pod kloszem, skąd ja to znam...

vansen Odpowiedz

Moja żona jest taka sama, jak Twoja matka. Po ślubie wyszło, jak już było dziecko. Przewalone...

Mandragora13 Odpowiedz

Najważniejsze , że widzisz problem i starasz się to rozwiązać ☺

pinkflamingo Odpowiedz

Moi rodzice też trzymają mnie pod kloszem, nie dociera że to ja wiem lepiej co jest dla mnie dobre i mi odpowiada, zaczynam powoli coraz bardziej się buntować

Elibeli Odpowiedz

ale masz problem (wyczujcie sarkazm)

Lyssa

Owszem, coś takiego jest problemem. Dla dorosłego,kto nigdy nie miał z takimi zachowaniami styczności, może się to wydawać głupie, w praktyce - jeśli przez całe życie twój największy autorytet (matka) od samego początku najpierw cię podcina, a potem jeszcze kopie - to często zaczyna się wierzyć, że jest się do niczego - a każdy kolejny rok utwierdza ofiarę w tym przekonaniu. Wyrwać się i wrócić do normalności jest tu bardzo ciężkim wyzwaniem.

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie