#SDTGl

Jestem obecnie 32-letnim mężczyzną, który nigdy nie przeżył w życiu miłości. Częściowo to moja wina (słaby charakter i uległość), jak i też wychowania. Od dziecka byłem wychowywany krótko. I po katolicku, na dodatek też miałem się dobrze uczyć. Najgorsze combo do zmarnowania młodości, chyba gorzej to tylko urodzić się w domu, gdzie była przemoc i lał się alkohol.

Od dziecka byłem straszony, że seks przed ślubem to zło, grzech. To potem spowodowało, że nigdy nie okazywałem uczuć do dziewczyny/kobiety. Mimo że byłem ładnym, szczupłym, ciemnym blondynem, to miałem masę kompleksów. Bałem się odwzajemnić uczucia kilku dziewczyn w moim życiu. Okres szkoły był dla mnie jedyną szansą, by przeżyć pierwszy pocałunek, przytulić się. Ale nie będę robił z siebie niewiniątka, co zwala winę tylko na świat. Wtedy mogłem się otworzyć i przyjąć uczucie. Zbuntować się tak ogólnie, w domu.

Zleciały lata i przez internet poznałem w czasie studiów przyjaciółkę. Podczas rozmowy gdy mi wymsknęło się, że w życiu nigdy nic, spojrzała na mnie okrągłymi oczami i spytała dlaczego, przecież jesteś przystojny etc. Miałem wtedy 25 lat. W domu zwierzyłem się matce o tej rozmowie, a ona wypaliło tylko „bo jesteś katolikiem”. Stanąłem jak wryty. I wtedy miałem wszystkiego dosyć. Tej samej nocy widziałem z okna przytulającą się nastoletnią parę – coś, czego nigdy nie zaznałem. Mimo bycia dorosłym w nocy cicho płakałem, dlaczego mnie to spotkało: zakazy, katolicki kierat, żadnych imprez, pierwszych relacji itp. I następnego dnia udałem się do prostytutki na swój pierwszy raz. Potem w życiu poszedłem z 20 razy.

Przez to wszystko mimo 185 cm wzrostu, dobrego wyglądu dostałem mentalność najbardziej toksycznego incela. Po latach żałuję, że się nie buntowałem, że dla niepsucia relacji w domu najlepsze lata życia, jeśli chodzi o związki, przeszły mi koło nosa. Moi rówieśnicy mają żony, dzieci, a ich związki są już raczej dorosłą prozą życia, czasami są już po rozwodach, nieprzyjemnościach sądowych, jednak w młodości przeżyli co trzeba. A ja obecnie mieszkam sam, mocno skonfliktowany z rodziną, żyję samotnie i nie szukam nikogo. Patrzę w lustro obecnie. Mniej o siebie dbam, mimo że pomimo zaniedbania przebijają się oznaki dawnej urody. Ale ludziom niskim, grubym, brzydkim chyba łatwiej jest się pogodzić z brakiem wielu rzeczy w życiu.

I żeby nie było: nie mogę mieć pretensji, że w swoich nastoletnich i studenckich latach dziewczyna się dobrze bawiła, poznawała chłopaków etc., to normalne, ale niestety mam już tak wypaloną osobowość, że gdy myślę, że w związku byłbym już tylko do stabilizacji i nigdy nie przeżyję tego, co np. eks mojej potencjalnej partnerki, typu wypady, wyjazdy, przygody, to szlag mnie trafia. Pewnie czeka mnie samotna starość i bycie zgorzkniałym zgredem.
Zenobiusz Odpowiedz

32 lata to bardzo dobry wiek na związek, rodzinę. Tylko najpierw wybierz się do psychoterapeuty, być może czeka cię terapia. Potem będzie ok.

PuszystaAlpaka Odpowiedz

IMO masz jeszcze szanse, żeby nie być zgorzkniałym zgredem. Zadbaj o siebie i znajdź grono znajomych, hobby, potem dopiero kobieta. Jeżeli trzeba, idź na terapię.
Czasu nie cofniesz, ale możesz pracować na fajną przyszłość.

Econiks Odpowiedz

Wypady, wyjazdy, przygody są do przeżycia, sporo osób tego nie doświadczyło, bo w młodości nie każdy miał tyle wolności i kasy.

Domandatiwa Odpowiedz

Jak chcesz, napisz do mnie na gmailu - nazwa użytkownika taka jak tu.

Jestem w podobnym wieku i wiem, jak trudno jest radzić sobie ze świadomością, że to, w co wierzyliśmy przez zbyt długie lata i co warunkowało nasze działania, okazuje się toksycznymi śmieciami. Również pochodzę z zimnej katolickiej rodziny.

W terapii udało mi się zmienić relacje na znacznie bardziej satysfakcjonujące, a nawet nauczyłam się tak przekierowywać relacje z tą katolicką, zimną rodziną, że jest w nich odpoczynek i ciepło.

Osobiście liczę na to, że uda mi się do końca życia zachować jakąś słodycz, nawet jeśli "zorganizowanie sobie związku" się nie uda. Przyjaźnię się z ponadpięćdziesięciolatką, dla której "wypady, wyjazdy i przygody" to codzienność, tu ograniczeniem jest zdrowie, siły i otwartość, a nie sam wiek.

Vito857 Odpowiedz

Wciąż jesteś młodym facetem, przed którym jeszcze wiele do przeżycia. Tylko musisz przepracować to pranie mózgu, które ci rodzice urządzili.

Ultraviolett Odpowiedz

Kontynuuj po prostu to co robisz i tak jak to robisz. Wtedy faktycznie bedziesz mial spore szanse na samotna starosc i bycie zgorzknialym zgredem.

Dragomir Odpowiedz

I tu mam pytanie do naszych inceli, uważających siebie za śmietniki genetyczne bo mają wzrost ok. 170 cm, zakola, brak kwadratowej szczęki itp. Tu koleś ma wszystko co trzeba by być chadem, ale ma coś z głową i dlatego nim nie będzie. Może z wami jest tak, że choćbyście mieli te wymarzone parametry, to i tak wasza głowa by sprawiła, że bylibyście incelami? Inne osoby waszego wzrostu, mające normalne relacje z kobietami/kobietą zdają się to potwierdzać. Czemu żaden się tu nie wypłakuje?

Dragomir

Jak ktoś jest jakimś mamejem bez charakteru, nie umie brać pewnych rzeczy półżartem, jest sztywny w relacjach interpersonalnych to znaczy, że ma zaburzenia społeczne i wygląd raczej nie ma co do tego aż tyle jak uważają. Ale lepiej zwalić wszystko na wygląd, na cechy których nie da się zmienić niż na charakter, nad którym przecież można popracować ale po co, jak można z góry założyć, że to przez te 5 czy 10 brakujących centymetrów wzrostu.

worop

Ja nie uważam się za śmietnik genetyczny, wyglądam przeciętnie, a mimo to żadna kobieta nie chce ze mną rozmawiać i od samego początku jestem ignorowany. Nie jestem sztywny, rozumiem żarty i sam potrafię żartem rzucić, mam wiele zainteresowań, a i tak kobiety nie są zainteresowane nawet koleżeńską relacją.

PuszystaAlpaka

Incelizm i przegryw jest przede wszystkim w głowie, a konkretnie chodzi o użalanie się nad sobą i brak chęci zmiany, pracy nad sobą.

PoraNaPiwo Odpowiedz

32 lata i stary zgred? Dobre sobie. To idealny czas na związek i założenie rodziny. Poszukaj sobie jakiejś fajnej, spokojnej dziewczyny. Tylko najpierw wybierz się do psychologa, żeby przepracować temat.

bazienka Odpowiedz

pierwsze co to idz na terapie, bo masz sporo do przepracowania
potem po prostu szukaj okazji do poznawania ludzi, jakies zainteresowania, hobby, wyjazdy,moze studia
32 lata to nie jest relacyjny grob

Jestjakjest Odpowiedz

Przecież nie jesteś stary. Raz sie wyrwałeś to i drugi raz sie wyrwij, zmien coś, terapia, zadbaj o siebie, wyjdz do ludzi. Byc może nie widzisz, ale robisz to samo co wcześniej myśląc, że inaczej sie nie da.

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie